Forum     Ryty tybetanskie Strona Główna

Wokół treści Krzewicieli Kultury
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Ryty tybetanskie Strona Główna -> Moje przemyślenia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Nie 16:08, 25 Cze 2006    Temat postu:

Dziś, przy niedzieli, chciałbym trochę pogawędzić. Właśnie skończyłem czytać książkę Waldemara Witkowskiego Tworzenie rzeczywistości. Muszę przyznać, że bardzo sympatyczna i poruszająca jest w tej książce dedykacja autora Moim Przyjaciołom: Jezusowi, Arielowi, Hermesowi i Stwórcom Skrzydeł, a także mojej żonie pracę tę dedykuję.
O autorze słyszałem, że prowadzi kursy wiedzy duchowej, ale nie znałem ich treści. Nie czytałem także jego artykułów w NEXUSIE. Muszę jednak przyznać, że jego wiedza, w jakiś dziwny sposób przeniknęła do mnie. Prawie pod całą treścią tej książki mógłbym podpisać się, choć intelektualnie nie sięgam do szczegółów na tak wysokich rejestrach. Zresztą, drogi poszukiwania prawdy też mieliśmy podobne. Najbardziej przekonujące wydało mi się stwierdzenie autora, że na wiedzy zewnętrznej, podawanej przez różnych nauczycieli czy autorów, można opierać się tylko do pewnego czasu, uznając ją jedynie za wskazanie kierunku poszukiwań. Natomiast szukać prawdy trzeba we własnej Istocie. Autor doświadczył tego na sobie. Podobne przeżycie miał także Robert Monroe, gdy jego nauczyciel, Inspek, przestał się pojawiać.

Chciałbym teraz poplotkować o tym, na jakie manowce może prowadzić ludzki intelekt, gdy nie jest wspierany intuicją. Czterdzieści lat temu w tygodniku Przekrój drukowano autentyczne wycinki z prasy sprzed stu oraz sprzed pięćdziesięciu lat. W jednym z takich wycinków informowano, że przed budową wieży Eiffla, do władz Paryża wpłynęła poważna petycja, podpisana przez czterystu wybitnych intelektualistów, żeby zaniechać tej budowy i uniknąć w ten sposób zeszpecenia Metropolii. Jak wykazał czas, wieża stoi a zeszpecenia nie było. Innym razem usatysfakcjonowany dziennikarz informował: ...właśnie policja zatrzymała oszusta który twierdzi, że wkrótce pojawi się wynalazek umożliwiający rozmowę na duże odległości, nawet między miastami. Dobrze się stało, bo przecież wiadomo że jest to niemożliwe. Nie powinno się ogłupiać ludzi takimi bredniami. Natomiast grono naukowców angielskich poważnie zastanawiało się dlaczego woda w spłóczce łazienkowej wiruje w lewą stronę. Przypuszczano, że ma to jakiś związek z lewostronnym ruchem drogowym. Ale nie padło pytanie: w którą stronę wiruje woda na półkuli południowej? I jeszcze jeden znamienny przypadek, który nie pochodzi z Przekroju i za który mogę oberwać wielkie cięgi. Świat nauki twierdzi, że prędkość światła jest stała. Nie ustrzegł się przed tym nawet W. Witkowski (a może to on ma rację?). Według niego zmienna jest tylko "prędkość przepływu czasu", głównie w jego "aspekcie pionowym". Szczególnie wielkie są różnice w "prędkości przepływu czasu" między mikro, makro (naszym) i mega światem. Logicznie wynikają stąd zawrotnie wielkie odległości między różnymi obiektami w kosmosie. W związku z tym pytam: dlaczego ludzie noszą okulary? I odpowiadam: bo prędkość światła w szkle jest mniejsza niż w powietrzu, dzięki temu światło może być skupiane lub rozpraszane przez soczewkę. Oczywiście mówi się o stałej prędkości światła w próżni. Ale cóż to jest próżnia, czy w ogóle ona istnieje? W owej rzekomej próżni przejawia się przecież grawitacja, działają więc potwornie wielkie siły. Zresztą materia, podobnie jak światło, ma naturę polową i falową. Tak rozumując można dojść do fantastycznego wniosku, że ewentualna podróż do gwiazd może okazać się, podróżą w głąb materii. Mówię o tym szerzej w moim temacie "Teksty archiwalne", w rozdziale "Reguła tworzenia form przestrzennych".
W lipcowym (2006) numerze Nieznanego Świata przeczytałem wstrząsający artykuł lekarza Krzysztofa Chudzińskiego o manowcach na jakich błądzi psychiatria. Dawniejsze stosowanie elektrowstrząsów i operacji chirurgicznych, wynikające z braku rozróżnienia między mózgiem a umysłem, powodowało potworne cierpienia pacjentów, bez uzyskania innych efektów niż przytłumienie ich aktywności psychicznej. Obecne terapie farmakologiczne dają podobne efekty. Pamiętam głośną sprawę nestora polskiej psychiatrii prof.Tadeusza Bilikiewicza, który "leczył" homoseksualistów pozbawiając ich odczuwania seksu. Oczywiście, chcąc być obiektywnym, nie można pominąć psychiatrii humanitarnej (Karen Horney, Antoni Kępiński, Kazimierz Jankowski i wielu innych), która z pewnym trudem toruje sobie drogę.
Inną podobną sprawą było odkrycie niemieckiego lekarza-praktyka I. Semmelweisa w dziedzinie bakteriologii, który nakazywał rygorystyczne utrzymywanie higieny przy porodach, aby uniknąć gorączki połogowej. Był postponowany i ośmieszany przez ówczesnych luminarzy wiedzy medycznej. Dopiero wstawiennictwo B. Pascala, cieszącego się powszechnym autorytetem, zmieniło ten stan rzeczy.
Ciekawe są zapomniane już badania francuskich lekarzy nad epidemią cholery z okresu, gdy nękała ona ten kraj. Twierdzono wówczas, że cholera jest chorobą zaraźliwą, ale nie zakaźną. Ma naturę psychiczną, jest chorobą "ze strachu", a bakterie cholery są efektem wtórnym, gdyż znajdują pożywkę w organiźmie dotkniętym tą chorobą. Nie wywołują choroby. Ponoć liczne eksperymenty przeprowadzone podczas epidemii potwierdzały tę tezę. Nie zawsze były one jednak zgodne z prawem i dlatego nie zostały powszechnie ujawnione. Obszerny opis tych badań znalazłem w przedwojennej książce Psychologia a medycyna. Nazwiska autora w tej chwili nie pamiętam. Wiem tylko, że był to mężczyzna interesujący się wiedzą ezoteryczną. (Patrz PS. na końcu tego postu).
Źródłem wielu absurdów w wiedzy naukowej, gdy wykracza ona poza makroskopowe zjawiska materialne, jest pominięcie w badaniach czynnika świadomości.

Wracając do wspomnianej książki Waldemara Witkowskiego, chciałbym zwrócić uwagę na metodyczne ujęcie opisywanej problematyki. W pierwszej części autor prezentuje filozoficzny Model Przejawienia. W drugiej części podaje siedemnaście wtajemniczeń służących pracy nad sobą, a w trzeciej części odpowiada (w formie dialogu z jedną osobą)na pytania pochodzące z listów, przesyłanych chyba głównie pocztą elektroniczną. Mówi także o bezpośredniej pomocy jaką otrzymuje w swoim rozwoju duchowym od Istot Duchowych.
W rozdziale mówiącym o przechodzeniu do czwartej gęstości świadomości (str. 87) pisze:
Często dziś można usłyszeć stwierdzenia, że żyjemy w okresie wielkich przemian, że wkrótce cały otaczający nas świat w istotnym zakresie przeobrazi się i tym samym nasze życie nabierze w nim nowej jakościowo treści. Aby zrozumieć to, co aktualnie dokonuje się na naszej planecie, trzeba cofnąć się daleko wstecz i przyjrzeć rysom zasadniczych cykli rozwoju, jakie do tej pory przeszła nasza cywilizacja, gdyż to, czego doświadczamy dziś, jest bezpośrednim efektem naszych dotychczasowych działań i uwarunkowań. Jest bardzo dużo wersji powstania na Ziemi inteligentnego gatunku ludzkiego. Opowieści te, podawane przez różne religie, skrzętnie ukrywane przez tajemne organizacje i bractwa, przekazywane drogą channelingową przez przedstawicieli pozaziemskich cywilizacji, znacznie się pomiędzy sobą różnią, a często nawet wykluczają. Skąd biorą się te różnice? Gdy uświadomimy sobie, że owe relacje przez całe tysiąclecia podawane były z ust do ust, a przez to ubarwiane i zmieniane przez przekazujące je osoby, dostosowujące ich treść do własnego zasobu pojęć i terminów interpretujących rozgrywające się wokół życie, a także do ówcześnie obowiązujących religijnych i politycznych przekonań, łatwo zrozumiemy, że to, co do nas dociera, ma co prawda za swoje podłoże faktyczne zdarzenia, ale przez wielowiekowy "głuchy telefon" zostały one mocno przeobrażone, reprezentując w efekcie raczej symboliczny mit tych odległych wydarzeń, niż autentyczne, historyczne relacje.
Mając powyższe na uwadze my również skorzystajmy z jednej z tego typu opowieści, koncentrując się nie na szczegółach rozgrywających się wówczas wydarzeń, ale na istotnych punktach zwrotnych rozwoju całej ludzkiej społeczności.


Natomiast w rozdziale Krótka Scieżka (str. 183) czytamy:
Gdy nocą spojrzymy w gwieździste niebo i uświadomimy sobie, że kiedyś ten Wszechświat nie istniał, to zrozumiemy, że Ktoś go stworzył i że ten Ktoś zrobił to sam, bez pomocy wszechstronnie dziś panującego Mroku. Mrok nie jest partnerem Boga, jest pochodną procesu polaryzacji przejawionego życia. A zatem we wszystkim, od największego po najmniejsze (w świetle i w mroku; w każdym z nas; w istnieniach pozytywnych i negatywnych; w minerałach, roślinach i zwierzętach; w atomach i komórkach; w gwiazdach i skupiskach galaktyk itp.), jest Stwórca doświadczający swego Wielkiego Dzieła Tworzenia - jedyna różnica jest w poziomie samoświadomości form, za pomocą których On doświadcza. A z tego wynika, że wszystko w swojej najgłębszej istocie jest Jednością. A zatem życie, jako takie, jest fenomenem Jedności w Wielości i Wielości w Jedności. Patrząc z perspektywy Wielości, zauważamy powszechny chaos, który wymaga porządkujących i ograniczających go reguł. Z kolei analizując życie z punktu widzenia Jedności, dostrzegamy idealną harmonię i doskonałość.
Przyjęcie tego typu Filozofii Jedności jest dla współczesnego człowieka zbyt trudne i dlatego też tyle jest religii, które oferują człowiekowi zbawienie z zewnątrz poprzez uznawanych przez siebie zbawicieli.


O Wielkim Portalu (str. 189) podaje następującą wiadomość:
Wielki Portal stanowi przejście od Absolutu (Boga bezosobowego) do Wielkiego Stwórcy (Boga osobowego) i odwrotnie. Podział na Boga bezosobowego i osobowego, choć konieczny, jest sztuczny i wynika z niewielkich możliwości opisu Całości przez Część, którą jesteśmy. Bezosobowość lub osobowość nie jest podziałem samym w sobie, lecz odmiennymi stanami świadomości Boga ...

Całość pracy, według mego przekonania, stanowi cenny drogowskaz rozwoju duchowego. Jednoczy w sobie wiele dawnych przekazów i rzuca światło na meandry magii, przy których nawet opowieści dra Nerudy nie wydają się zbyt fantastyczne.

Dodano w okresie od 25 czerwca do 12 lipca 2006

Witaj venOm! Przeczytałem uważnie Twój ostatni post poruszający sprawę wspólnych dociekań prawdy. Wspomniałeś o wybaczaniu. Może to byłoby nawet korzystne, mając na uwadze wymianę doświadczeń wyniesionych z medytacji i/lub obserwacji świata. W moim przekonaniu jednak bardziej pożyteczna byłaby wspólna medytacja na określony temat, na wzór dorocznych imprez organizowanych przez Nieznany Świat, albo po prostu przyłączenie się do tej wspólnej medytacji, której wyniki są monitorowane naukowo w Niemczech i innych krajach. Mogą one przynieść konkretny pożytek społeczny.
Odnośnie do tematu "wybaczanie" - może wypowiem się obszerniej przy innej okazji, w oparciu o pewną wiedzę psychologiczną. Wiąże się to bowiem w jakiś sposób ze skłonnością umysłu do autosugestii i do lęku (strachu) przed nieznanym.
Przy okazji chcę zauważyć, że strach i wesołość wzajemnie likwidują się (nie mogą występować razem "na pierwszym planie samoświadomości" człowieka). Dlatego w totalitarnych ustrojach społecznych tak mocno jest ścigana anegdota i satyra polityczna. Pomniejszają one bowiem strach, który jest niezbędnym narzędziem władzy, gdy władza nie ma dostatecznego autorytetu i przymusem buduje swój "autorytet", czasem nawet w postaci kultu jednostki.
W związku z tym, na zakończenie chciałbym wskazać na anegdotyczną, choć prawdziwą wiadomość z ostatniej chwili. Otóż Gazeta Wyborcza z 23-go czerwca br. informuje: ... po 15 miesiącach żmudnego śledztwa warszawska prokuratura ustaliła, że dziennikarze tygodnika "Przekrój" dopuścili się znieważenia funkcjonariusza publicznego za pomocą słowa na "d". Staną przed sądem za to, że w tytule tekstu "Podupadły prokurator" użyli słowa "podupadły". Nie byłoby w tym nic obraźliwego, bo przecież nawet prokurator może mieć problemy, np. natury gospodarczej. Prokuratura nie dałaby chyba rady bez pomocy językoznawcy dra R. Pawelca z polonistyki UW, który zwrócił uwagę na fakt, że litery w słowie podupadły, składające się na słowo "podły", zostały podcieniowane, przez co słowo na "d" wyłoniło się w całej okazałości i dostojeństwie.
Przypomniałem sobie, że w zamierzchłych latach, kiedy Jerzy Urban był jeszcze powszechnie lubianym dziennikarzem i felietonistą, opisywał czasem zabawne wydarzenia z pyskówek sądowych. Otóż pewien docent, mieszkający we wspólnym bloku, drażnił sąsiadów swoją wyniosłością i zarozumiałością. Poczuł się on dogłębnie urażony gdy jeden z sąsiadów nazwał swego nowonabytego psa-boksera imieniem Docent. To było nie do zniesienia, zaskarżył więc sprawcę do sądu. Sąd jednak nie dopatrzył się w tym niczego obraźliwego.
Innym razem dwie wiejskie kobiety, wracając z grabiami z pola, serdecznie się posprzeczały. Doszło do rękoczynu w którym jedna z nich straciła parę zębów. Sprawa trafiła do sądu. Okazało się, że gdy poszkodowanej zabrakło dość mocnych słów w sprzeczce - odwróciła się tyłem, głęboko pochyliła się i podniosła spódnicę, ukazując sekretną część ciała, przy tym obserwowała między kolanami, jaki efekt wywiera to na uczestniczce kłótni. Ta natomiast, nie mogąc znieść okazanej zniewagi, szturchnęła ją rękojeścią grabi. Uderzyła jednak niecelnie i niechcący wybiła dwa górne siekacze.
Samo życie, chociaż podobnie przejawia się ono także w skali społecznej. Ostatnio na przykład Prezydent Lech Kaczyński nie mógł znieść odniesionej do niego satyry, która pojawiła się na satyrycznej stronie w prywatnej gazecie sąsiedniego kraju. Uznał ją za osobistą zniewagę i przejęty tym wydarzeniem zaniedbał pewną ważną sprawę wagi państwowej. Po prostu on i jego otoczenie nie rozumieją procesów globalizacyjnych na świecie i posługują się starym modelem myślenia politycznego, prowadzącym do podziału. Nie wiedzą przy tym jaka jest rola satyry i uważają że państwo, tak jak w ustroju totalitarnym, ma oceniać wszystkie krytyczne wypowiedzi środków przekazu. Mylą patriotyzm z nacjonalizmem, który chyba odejdzie w niepamięć. I cóż z tego że chodzi o Prezydenta? Infantylizm może dotknąć każdego. Skoro jednak przeszedł przez "sito wyborcze" - to już stał się sprawą wyborców. Mają to czego chcieli, lub to jakim wpływom ulegli w czasie wyborów i, być może, nadal ulegają. Albo wcale nie głosowali.
Pamiętam też jak to skoczek o tyczce Władysław Kozakiewicz został w swoim czasie oskarżony w prasie sowieckiej o obrazę narodu sowieckiego (takiego narodu zresztą nigdy nie było), gdy na olimpiadzie w Moskwie, po zwycięskim skoku zrobił znany gest rękoma w odpowiedzi na deprymujące gwizdy widowni.
Ach, jeszcze jedno (stale coś dodaję). Pewnego razu, gdy Prezydent Ronald Reagan przemawiał publicznie, w obecności żony i różnych oficjeli, żona prezydenta nieostrożnie poruszyła się i o mało nie spadła z krzesła. Podtrzymał ją stojący w pobliżu "goryl". Na to Reagan, nie wyłączając mikrofonu: Przecież umówiliśmy się, że spadniesz z krzesła dopiero wtedy, gdy zacznę mówić głupstwa - I usłyszał odpowiedź: To prawda, ale wtedy mogłoby nie być przy mnie tego przystojnego pana, który mnie podtrzymał. Może to było wyreżyserowane, ale z całą pewnością nie mogłoby się zdarzyć żadnemu sowieckiemu przywódcy lub innemu totalitarnemu dyktatorowi.
Pozostaję z serdeczną życzliwością, MW

PS. (Dnia 30 września 2006 r.): Autorem książki Psychologia a medycyna (wydanie prywatne) był znany w okresie międzywojennym ezoteryk Norbert Okołowicz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marian Wasilewski dnia Nie 17:41, 01 Paź 2006, w całości zmieniany 35 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ven0m
Gorąco dyskutujący
Gorąco dyskutujący



Dołączył: 13 Lis 2005
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pon 1:11, 26 Cze 2006    Temat postu:

Witam

Wspólna medytacja nad jakimś problemem jest wskazana przy tego typu projektach + dzielenie się wglądami dokonanymi indywidualnie.
Co do wybaczania to był tylko przykład zagadnienia nad którym moglibyśmy popracowac, dla mnie wybaczenie akurat jest naturalnym następstwem zrozumienia/współodczuwania.

Przyjęcie tego, że wszytko jest Jednością niesie ze sobą kilka istotnych problemów. Po pierwsze, z naszego punktu widzenia Jedność jest ukryta. Dotrzeć do niej można jedynie przedzierając się poprzez barykady umysłu, osiadając gdzieś na metafizycznych płaszczyznach.
Wtedy Jednośc dalej pozostaje umowna, koncepcyjna. Umysł rozumie ale nie jest w stanie doprowadzić do pełnego doświadczania jedności, ponieważ jesteśmy cały czas przyciągani przez naszą perspektywę/punkt widzenia jako istoty ludzkiej.

Można zrobić eksperyment i jako pierwsze wrzucić na ruszt właśnie pojęcie Jedności, przykuć do niego uwagę i zobaczyć co wyjdzie.
Zobaczymy, roześlę propozycje do ludzi, może coś wyjdzie.
To jak Marianie ?? Działamy w tym kierunku?

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Wto 23:38, 04 Lip 2006    Temat postu:

OK, venOm. Można chyba próbowac. Ale generalnie swój pogląd wyraziłem w poprzednim poście. MW

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piramidion
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Nie 22:49, 23 Lip 2006    Temat postu:

Poniżej link do bardzo inspirujących tekstów.
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Pią 4:35, 11 Sie 2006    Temat postu:

MEANDRY ŚWIADOMOŚCI

Jak to właściwie jest ze świadomością i z cierpieniem? Świadomość nie poddaje się badaniu z zastosowaniem współczesnych rygorystycznych metod naukowych choćby dlatego, że nie spełnia wymaganych warunków powtarzalności. Metafizyka, krążąc po wielu manowcach, także nie dużo mówi o istocie świadomości. Wiedza starożytna i średniowieczna, również orientalna, choć szanowana, nigdy dotąd nie osiągnęła rangi naukowej po części dlatego, że nie mieściła się w uznawanych na Zachodzie kategoriach religijnych. W skali społecznej przekazy channelingowe lub fenomeny paranormalne traktuje się zwykle jak niepojęte ciekawostki, do których często traci się zainteresowanie gdy tylko zaczną skłaniać człowieka do pracy nad sobą. Dopiero współczesne prace Martina Heideggera i niektórych poprzedzających go, choć nie zawsze rozumianych, innych filozofów, nadały nową rangę pojmowaniu świadomości. Próbowałem opisać to szerzej na tym Forum w temacie "Teksty archiwalne".

Dziś chciałbym wspomnieć o pewnych wyobrażeniach wynikających z obserwacji życia. Gdy mówi się o rozwoju świadomości nasuwa się obraz drabiny w której kardynalne szczeble są związane z kolejnymi stadiami rozwoju życia. Ostatnio owe kardynalne szczeble czasem nazywa się gęstościami świadomości. Najniższy, pierwszy stopień gęstości ma świadomość roślin. Wyższe stopnie mają odpowiednio zwierzęta i ludzie. Według różnych przepowieści w Erze Wodnika część gatunku ludzkiego ma przejść do czwartej gęstości.
Wspominam tylko o tych częściach drabiny, które są lub mogą być w zasięgu ludzkiego postrzegania. Chyba drabina owa rozciąga sie w dół i w górę, ale nie zawsze musi dotyczyć tego co potocznie nazywamy życiem. Między kardynalnymi szczeblami (gęstościami) istnieje wiele szczebli pośrednich. Obowiązuje ogólna reguła, że postrzegalne jest tylko to, co znajduje się lub dzieje się na szczeblu własnym i na szczeblach niższych. Zjawiska zachodzące na szczeblach wyższych, jeśli w ogóle postrzega się je, są redukowane do pojęć właściwych dla własnego szczebla.

Weźmy jako przykład psa i jego pana. Pies rozumie swego pana gdy chodzi o pożywienie, polowanie, lub może nawet zabawę w chowanego. Natomiast nie pojmuje jak można spokojnie czytać książkę lub słuchać muzyki gdy tuż obok przebiega zając. Może to nie jest najlepszy przykład, dlatego zwróćmy uwagę na szczeble pośrednie. Złodziej uważa altruistę za głupca, szczególnie gdy ma on okazję do kradzieży, ale nie kradnie. Chyba, że złodziej podejrzewa go o tak zręcznie dokonywaną kradzież, że sprawca nigdy nie daje się na niej przyłapać. Wtedy może nawet nabrać dlań respektu.
Otóż pokonywanie tych pośrednich szczebli wymaga wiele czasu i trudnych doświadczeń, a także cierpień. Przykładowy złodziej może doznać wtajemniczenia, "awansu" na wyższy szczebel, gdy na przykład ów altruista bezinteresownie wybawi go z ciężkiego nieszczęścia i trwogi. Myślę, że ten aspekt rozwoju świadomości (ściślej mówiąc - rozwoju samoświadomości, bo właściwie rozwojowi podlega materialna forma z którą świadomość utożsamia się) rzuca światło na rolę cierpienia w ogóle.

Przekonująca jest interpretacja ewangelicznego nauczania: Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstw mu i drugi. Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu szaty (Łuk. 6/29). A jednak Jezus jawnie i ostro występował przeciw zakłamaniu władz żydowskich. Chodzi więc o to, aby nie dać się ściągnąć na niższy szczebel świadomości i nie walczyć bronią narzuconą przez przeciwnika, dla którego niedostępna jest miłość bliźniego. Kościół katolicki w Polsce, w czasie władzy komunistycznej, dobrze stosował tę naukę Jezusa (pomimo ugięcia się niektórych kapłanów), nie dając się wciągnąć do rozgrywek politycznych i działając z wyższego szczebla świadomości, niedostępnego dla ówczesnych władz państwowych. Podobnie skutecznie, bez używania przemocy, działał Gandhi. Stalin natomiast ironicznie zapytywał ile papież ma dywizji wojska. Okazało się, że dość dużo.

Warto tu także nawiązać do sprawy, którą badał Andrzej Łobaczewski, polski psycholog-klinicysta. Chodzi o ponerologię, naukę o złu. Pisałem o tym w "Nieznanym Świecie" (8/2004). Autor przytacza charakterystykę psychopatii (zjawiska złogennego) stwierdzając uprzednio, że psychopaci są ludźmi zdrowymi psychicznie i fizycznie. Ich anomalia polega na wymazaniu pewnych rezonansów uczuciowych właściwych zwykłemu człowiekowi:
Istotę zjawiska stanowi częściowy deficyt naturalnych, ludzkich odpowiedzi instynktu, tego pierwszego wychowawcy człowieka. Na podłożu tego deficytu w procesie rozwojowym wytwarza się korespondujący deficyt uczuciowości wyższej oraz ubogie i zniekształcone pojęcia światopoglądu psychologicznego i społeczno-moralnego. To prowadzi do uczucia obcości w świecie, gdzie dominują ludzie zwyczajni i który stawia im nader trudne wymagania. Buntują się przeciw takiemu społeczeństwu, gdzie się "wciąż gada o tych głupich", niezrozumiałych teoriach moralnych, aby nimi potępić ich swobodę i radość życia.
Poczucie odmienności rodzi się u nich bardzo wcześnie ... Podobnie wcześnie pojawia się charakterystyczna zdolność, pewien swoisty rezonans, który ułatwia wzajemne rozpoznawanie się... Znają więc pewne fakty biopsychiczne, z których istnienia przeciętny człowiek nie zdaje sobie sprawy, a których nauka nie wyjaśniła jeszcze dostatecznie i nie spopularyzowała
.

Można chyba przypuszczać, że inna charakterystyczna zdolność, inny rezonans (niejako przeciwstawny do psychopatycznego), ułatwia wzajemne rozpoznawanie się ludzi bliskich przebudzenia, czyli zapowiadanego przejścia do czwartej gęstości świadomości. Podobnie jak w przypadku psychopatii - tego faktu biopsychicznego, czy duchowego, nauka również jeszcze nie rozpoznała i nie spopulazyrowała.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marian Wasilewski dnia Nie 17:07, 03 Wrz 2006, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elżucha
Czytelnik
Czytelnik



Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdynia

PostWysłany: Śro 0:21, 16 Sie 2006    Temat postu:

ven0m napisał:
Witam

Wspólna medytacja nad jakimś problemem jest wskazana przy tego typu projektach + dzielenie się wglądami dokonanymi indywidualnie.
Co do wybaczania to był tylko przykład zagadnienia nad którym moglibyśmy popracowac, dla mnie wybaczenie akurat jest naturalnym następstwem zrozumienia/współodczuwania.


Witajcie
Dokonałam wglądu w siebie na "ceremonii radykalnego wybaczania" prowadzonej przez Irenkę Polkowską. Ceremonia polegała na tym, że kolejno do kręgu wchodziły osoby, które były ofiarami przemocy a za chwilę wchodziły osoby będące sprawcami przemocy (jeden z wielu przykłądów), okazywało się, że w większości są to te same osoby. Kiedy Irenka uściślała znaczenie słowa przemoc - okazywało się, że do kręgu weszliśmy wszyscy! Doświadczenie to znakomicie pomogło zrozumieć a przez to rozwinąć współodczuwanie! No i ta wolność - nie ma ofiar! więc każde z nas doświadczyło różnych stanów i poznanie siebie wolność właśnie niesie - od osądów, potępiania, .... .
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Śro 16:40, 16 Sie 2006    Temat postu: Moje przemyślenia

Ostatnio w polskiej prasie pojawiła się wiadomość, że niektórzy politycy z Rządzącej Koalicji znów nawołują do przywrócenia w Polsce kary śmierci. W związku z tym zamieszczam moją wypowiedź sprzed niespełna dwóch lat, za co przepraszam Wszystkich którzy już ją czytali. Myślę, że nie jest sprzeczna z ostatnim postem Elżuchy o przebaczaniu, mając na względzie realne warunki naszego życia:

CO BĘDZIE Z KARĄ ŚMIERCI W POLSCE?
W październiku 2004 roku oglądałem program telewizyjny w TV Polonia nadany z okazji rocznicy śmierci Księdza Jerzego Popieluszki. W programie tym było wiele wspomnień ludzi znających osobiście Księdza, a także współpracujących z nim. Zastanowiła mnie wypowiedź kobiety (nazwiska nie pamiętam), która była świadkiem krytykowania Księdza za to, że w swoich kazaniach potępiając zło nie wymienia nazwisk konkretnych osób. Słysząc to Ksiądz na długo zasłonił dłońmi twarz, a potem powiedział: "Przecież wy nic nie rozumiecie. Ja walczę ze złem, a nie z jego ofiarami". Byłem wstrząśnięty trafnością tej wypowiedzi. Przecież zło i powodowane nim cierpienie jest przejawem ludzkiej niewiedzy o sobie i innych, wspartej egotycznymi pragnieniami. Jego ofiarami są także ci którzy cierpienie zadają. Zrozumienie tego nie jest łatwe, wymaga wiele czasu i doświadczeń, a przede wszystkim pokonania w sobie pewnego rezonansu uczuciowego, skłaniającego do odwetu i zemsty.
Można chyba powiedzieć, że czyniący zło są jego czynnymi ofiarami, a pokrzywdzeni są ofiarami biernymi. W tym ujęciu walka ze złem, aby oszczędzić cierpień krzywdzonym, wymaga szczególnego zajęcia się czynnymi ofiarami zła. Niewątpliwie potrzebne są do tego rozległe badania psychologiczne, prawne i organizacyjne.
Rocznica zabójstwa ks. Jerzego Popieluszki dziwnym trafem zbiegla się w czasie z debatą w Sejmie Polskim nad przywróceniem kary śmierci. Debata ta może kojarzyć się ze średniowiecznym paleniem czarownic. Uważano przecież wówczas, że cierpienie jest zadawane szatanowi, który opętał człowieka, a człowiek ginie niejako "przy okazji", bo nie da się inaczej przepędzić szatana. Podobno w początkowym stadium komputeryzacji, gdy systemowi zadano pytanie jak zwalczyć raka, odpowiedź brzmiala: uśmiercić pacjenta. Jeszcze dziś niektórzy egzorcyści sądzą że zły duch, który opętał człowieka, jest bardziej niż człowiek podatny na ból. Zadawanie bólu opętanemu (może także elektrowstrząsami, bo przecież żyjemy w czasach rozwiniętej techniki) ułatwia pozbycie się demona. Czytałem gdzieś, że w którymś z prymitywnych krajów karę śmierci dawniej wykonywano przez "rozerwanie", przywiązując nogi ofiary do wierzchołków dwóch nagiętych młodych drzew. Postęp techniczny usprawnił tę kaźń, gdyż zamiast drzew używa się teraz dwóch traktorów.
Zwolennicy kary śmierci są zaślepieni owym rezonansem emocjonalnym tak jakby nie dostrzegali statystyk, które wykazują, że w krajach stosujących karę śmierci ilość zbrodni, nawet najbardziej okrutnych, wcale nie maleje w porównaniu z innymi krajami. Mają oni na ustach słowa "sprawiedliwość" i "bezpieczeństwo". A przecież oba te wymagania mogą być spełnione bez pozbawiania życia czynnych ofiar zła.
Zachowanie bezpieczeństwa jest oczywiście istotną sprawą. Tu jest właśnie olbrzymi ugór, pole dla psychologów i prawników. Przede wszystkim czynne ofiary zła nie powinny być ciężarem dla społeczeństwa. Mogą zarabiać na swoje utrzymanie będąc pozbawionymi możliwości krzywdzenia innych. Chyba w tym kierunku będą przebiegać zmiany w systemie penitencjarnym. Szczególną uwagę należałoby poświęcić osobom ze złogennymi obciążeniami dziedzicznymi.
Być może w przyszłości korzystanie z biernego prawa wyborczego do różnych władz państwowych i społecznych będzie uwarunkowane odpowiednimi badaniami psychologicznymi, aby ustrzec się przed psychopatami. Z drugiej jednak strony chyba nie jest to dobry pomysł, gdyż otwiera drogę do nadużyć. Wystarczy przypomnieć, że w byłym Związku Sowieckim psychiatria była wykorzystywana prawie wyłącznie do zwalczania opozycji politycznej. Może na początek skuteczniejszy byłby jakiś prostszy sposób, nie wymagający tak rozległych badań.
Wspominam mądre słowa mego wychowawcy ze Szkoły Powszechnej (tak się wówczas nazywała Szkoła Podstawowa): Pamiętajcie, jeśli ktoś jest uczciwy i rzetelny w drobnych sprawach, to w sprawach wielkich może być lub nie być uczciwy. Natomiast jeśli jest nieuczciwy w drobnych sprwawach to jest prawie pewne, że w sprawach poważnych nie będzie uczciwy. Jakże łatwo przełożyć to na sprawy społeczne. Na przykład w Warszawie jest (lub był) Hotel Poselski dla posłów dojeżdżających z prowincji. Zdarzały się jednak przypadki korzystania przez posłów, na koszt Państwa, z dużo droższych luksusowych hoteli. Znane są też przypadki nadużywania immunitetu lub rażącej arogancji ze strony przedstawicieli władzy. Otóż takie drobne sprawy mogłyby być rygorystycznie oceniane - z pozbawianiem pełnionej funkcji co najmniej na dłuższy czas. Świadczą bowiem o pewnej rewersji etycznej, polegającej na traktowaniu obdarzenia wyborem społecznym jako "namaszczenia" jedynie do władania, a nie do służenia.
Może na tym polega naprawa demokracji, która nie jest ustrojem doskonałym, ale lepszego ustroju na razie nie widać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mwk
Czytelnik
Czytelnik



Dołączył: 29 Maj 2006
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 13:52, 19 Sie 2006    Temat postu:

Czytając dwa ostatnie posty, dotarło do mnie, że bardzo nieliczni mogą zrozumieć treść tego o czym piszemy. Radykalne wybaczanie, współodczuwanie, zrozumienie itd. jest zupełnie inaczej rozumiane niż w ujęciu materiałów WingMakers lub książki Waldemara Witkowskiego. Ow krąg, wspomniany przez Elżuchę pozostaje poza świadomością przeciętnej osoby. Może znacie jakieś metody docierania, wyjaśniania, prezentacji tych jakże podstawowych elementów dla szerszego ogółu? Jak na razie mam nienajlepsze doświadczenia w przekazywaniu tych częstotliwości serca.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elżucha
Czytelnik
Czytelnik



Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 23:33, 19 Sie 2006    Temat postu: poczucie humoru

ja np nauczyłąm się mówić o sprawach najważniejszych dla mnie leciutko i z humorem, mam u niektórych etykietkę (nazywam oną etykietkę "szczubczona"bo wiadomo czakra korony na samym czubku!!), ale tyle już wiedzy przemyciłam w narodek, że hoo hoo! I chociaż jak na mój gust i temperament to narodek powoli się oswaja, ale co tam - po drodze nabywam cierpliwości i dalej na wesoło mówię, dopóki chcą słuchać.
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kinddevil
Forum Admin



Dołączył: 06 Wrz 2005
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Katowice

PostWysłany: Nie 10:40, 20 Sie 2006    Temat postu:

Odnośnie kary śmierci... jakie jest Wasze zdanie? Czy jesteście za czy przeciw i dlaczego? Czy zawsze to zdanie było takie jakie jest dzisiaj i jesli nie to, kiedy i dlaczego się zmieniło?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ven0m
Gorąco dyskutujący
Gorąco dyskutujący



Dołączył: 13 Lis 2005
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 13:12, 20 Sie 2006    Temat postu:

mwk napisałęś "Może znacie jakieś metody docierania, wyjaśniania, prezentacji tych jakże podstawowych elementów dla szerszego ogółu? Jak na razie mam nienajlepsze doświadczenia w przekazywaniu tych częstotliwości serca."

Częstotliwości serca cieżko przekazać innym za pomocą narzędzi wykorzysytwanych przez umysł (czyli słów,symboli,porównań itd) Jeżeli masz pragnienie przekazywania tych częstotliwości, to wypracuj je w sobie, obudź serce i wyższe uczucia - droga do tego jest bardzo indywidualna (każdy ma swoją). Sa pewne drogowskazy - kiedy będziesz koncentrował uwagę na wyższych uczuciach/częstotliwościach serca, będą pojawiały się możliwości ich przebudzenia i ekspresji. Kiedy już je obudzisz - wtedy transmisja będzie następowała automatycznie, ludzie w twoim otoczeniu (i nie tylko) będą odbierali te częstotliwości od ciebie a ty będziesz je wyrażał spontanicznie i naturalnie. Jest to bardzo ambitne zadanie, życze powozdenia!!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mwk
Czytelnik
Czytelnik



Dołączył: 29 Maj 2006
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 13:54, 20 Sie 2006    Temat postu:

Dzięki venOm, pokazałeś mi ścieżkę ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jacek
Uczestnik
Uczestnik



Dołączył: 11 Wrz 2005
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 22:15, 31 Sie 2006    Temat postu:

Kind ,a w imię czego, człowiek miałby sobie usmarować ręce czyjąś śmiercią ? ,przecież wymagana jest tu albo odporność psychczna ,albo kompletna bezmyślność .Sprawa nie dotyczy pewnego promila populacji ,która w czasach pokoju z przyjemnością rozsmarowuje własnych rodaków .Dlatego nigdy przenigdy nie należy likwidować takiego obywatela, przypominającego bardziej wściekłego psa, niż człowieka.Marian Wasilewski widzę bardzo przekrojowo historycznie traktuje temat ,więc i ja przypomnę starą propozycję zsyłki na izolowaną wyspę takich osobników ,gdzie wystarczającą karą będzie stała permanentna obecność takich samych zakapiorów z pod ciemnej gwiazdy.Innej kary nie trzeba .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kinddevil
Forum Admin



Dołączył: 06 Wrz 2005
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Katowice

PostWysłany: Wto 22:25, 12 Wrz 2006    Temat postu:

No właśnie w imię czego? Problem w tym, że chyba 70 pare procent naszego społeczeństwa jest za karą śmierci. To jest smutne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek
Forum Admin



Dołączył: 28 Sie 2005
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Skąd: U.K.

PostWysłany: Wto 22:34, 12 Wrz 2006    Temat postu:

Jednak można o tym mowić przy dyskusji , być w miare wolnym od emocji...ale zostać dotkniętym osobiście, to przyjąć punkt i postawe prawdy o sobie samym. Ludzie doświadczający przemocy na sobie czy swoich bliskich , wychodzą z tych potężnych lekcji o ułamek prawdy mądrzejsi o sobie i swoim sercu. Nie każdy potrafi przebaczyć. Nie wszystko sie da. Jako człowiek ....nie jest to łatwe, z miejsca " Gospodarza" znacznie bardziej możliwe....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Ryty tybetanskie Strona Główna -> Moje przemyślenia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 6 z 7

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin