Forum     Ryty tybetanskie Strona Główna

Co to jest grzech?
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Ryty tybetanskie Strona Główna -> Moje przemyślenia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Śro 1:46, 14 Mar 2007    Temat postu: Co to jest grzech?

W temacie tym będą zamieszczone niektóre wypowiedzi z innego, Kameralnego Forum.

Czytając ciekawe wypowiedzi w temacie: co to jest grzech? chciałbym podzielić się swoim poglądem. Nie będę się przy tym powoływał na żadne „nadzwyczajne żródła”, a jedynie na dociekania intelektualne, wsparte intuicją i wyobraźnią. Mogę jednak uczynić to w formie bardzo skróconej i dlatego może trochę „ciężkostrawnej”. Zacznę „od pieca”, czyli od początku. Studiując, między innymi, filozofię orientalną i ezoteryczną, na których opierają się religie Dalekiego Wschodu, wyrobiłem taki oto obraz:

Istnieje Jedyna Rzeczywistość, Absolut, który ma naturę pozaczasową i pozaprzestrzenną. Dlatego jest niepoznawalny przez człowieka. Człowiek może tylko przeczuwać i domyślać się, że Absolut jest Czystą Żywą Świadomością Bezosobową, Istnością o nieograniczonych potencjalnych możliwościach przejawienia, które nie naruszają Jego rzeczywistej substancji.

Przejawienie Absolutu dokonuje się poprzez pozorne ograniczenie Jego Czystej Świadomości (czyli poprzez zmianę stanu Jego świadomości). Aby nastąpiło owo ograniczenie – musi istnieć element ograniczający. Absolut „powołuje” więc do istnienia ograniczaną Świadomość Kosmiczną (ŚK) oraz ograniczającą Pramaterię-Energię (PE). Jest to akt stworzenia w którym zachodzi „lustrzane odbicie” Czystej Świadomości Absolutu jako (ŚK), będąca świadomością Boga Osobowgo. Tym odbijającym „lustrem” jest (PE).

Akt przejawienia (stworzenia), widziany z naszej strony bytu, można sobie wyobrazić jako nieskończony, pozaczasowy ciąg astronomicznych Wielkich Wybuchów, dających początek czasu, przestrzeni i materii.

ŚK zachowuje cechy Absolutu: pozaczasowość, pozaprzestrzenność i jedność, chociaż może przyjmować różne stopnie zagęszczenia, w których funkcjonuje jako Monady (Jaźnie, Istoty). Monady dotknięte są dalszym ograniczeniem świadomości. Tego procesu intelekt nie może objąć.

PE ma cechy przeciwstawne do cech ŚK. Nosi znamię czasu, przestrzeni, mnogości i chaosu. Obie te kategorie istnienia, ŚK i PE, tworzą ze sobą tzw. związek komplementarny, tzn. że nie mogą istnieć oddzielnie. Monady, łącząc się z PE, organizują ją, tworząc formy materialne, obdarzone samoświadomością. Tak powstają cząstki elementarne, wiążące ze sobą samoświadomość o najniższym stopniu zagęszczenia. Podlegają one dalszej organizacji. Monady bowiem łączą się ze sobą. Pokonują własne ograniczenia dążąc do uzyskania pierwotnego stanu ŚK. Nazywamy to rozwojem duchowym. Najdoskonalsze ich zjednoczenie tworzy postać Boga Osobowego, którego ciałem materialnym jest Wszechświat. Tak więc jesteśmy czujnikami poprzez które Bóg Osobowy, a tym samym Absolut, poznają Siebie.

Genialny myśliciel i psycholog szwajcarski Carl Gustav Jung zwrócił uwagę na bardzo ciekawy tekst zawarty w Biblii. Otóż w Księdze Rodzaju Stwórca Elohim (a nie Jehowa, jak w dalszej części Biblii) po każdym dniu stwarzania oceniał je, mówiąc że jest dobre. Nie ocenił tak jednak stworzenia po dniu drugim, w którym powstała dwójnia. Stała się ona bowiem przyczyną walki i cierpienia. Jest przeto owym Grzechem Pierworodnym, nie zawinionym przez Jego Dzieło, a więc i przez człowieka. Jest nieodzownym zjawiskiem związanym z samopoznaniem Boga Osobowego (a przez Niego – również Absolutu).

Chciałbym także zwrócić uwagę na innego, tym razem austriackiego geniusza i jasnowidza, Rudolfa Steinera. W swoich licznych dziełach, podobnie jak poprzedzający go myśliciele gnoztycy, omawia podstawowe zasady stwarzania. Interesująca jest powszechna zasada procesów egregorycznych, której podlegają wszystkie formy życia na naszej Planecie. W odniesieniu do człowieka polega ona na tym, że ludzie o podobnych poglądach kreują pozafizyczny (psychiczny?) obiekt autonomiczny, jakby osobowość nazywaną egregorem, która w pewien sposób wiąże ich ze sobą ideowo. Ma silne cechy jednoczące, ale pod względem etycznym nie reprezentuje wyższego poziomu od osób fizycznych, należących do tej grupy. Każda zdeklarowana grupa społeczna tworzy swego egregora. Może więc istnieć egregor danej religii, narodu, rasy, organizacji społecznej, politycznej, klubu sportowego, itd. Powszechnie mówi się także o duchu narodu, rasy, czy jakiegokolwiek zrzeszenia społecznego. Także Juliusz Słowacki coś takiego napisał o Polakach. Natomiast wspomniany już C.G. Jung, uznając biblijnego Jehowę za egregora narodu żydowskiego, poddał go swoistej psychoanalizie jako jednostkę niemal zbrodniczą (Antwort auf Hiob. „Rascher”, Zurich 1952). Ciekawostką jest, że w religii buddyjskiej nakazuje się: nie działaj w tłumie, czego trudno dopatrzyć się w chrześcijaństwie.

Wracając do grzchu pierworodnego: jeśli Bóg, tworząc dwójnię, dał początek cierpieniu, to jakże człowiek może się go ustrzec? Jest tylko jedno ale. Stwórca, jak już pisałem w innym miejscu, obdarzył człowieka „kołem ratunkowym” – jednoczącą miłością. Cierpienie natomiast spotyka człowieka gdy tego „koła” nie dostrzega, lub wcale nie uświadamia sobie jego istnienia. Poza tym ileż to innych darów dostarcza człowiekowi Matka Ziemia. Chyba ta wieloinkarnacyjna szkoła prawdy jest niezbędną przepustką do świata pozafizycznego, gdzie nie musi istnieć cierpienie.

Nie wiem czy udało się dość jasno przedstawić mój pogląd na sprawę grzechu. Jest tu dużo skrótów myślowych, można by o tym pisać bardzo długo. Dlatgo proszę zgłaszać niejasności na które, w miarę moich możliwości, postaram się odpowiedzieć.
Marian


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marian Wasilewski dnia Śro 11:54, 02 Maj 2007, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Śro 3:53, 14 Mar 2007    Temat postu:

Wysłany: Pią Lut 23, 2007 12:15 am Temat postu:
--------------------------------------------------------------------------------
Mariusz S.

Marianie Wasilewski !!!

Cholera Very Happy Very Happy
To jest tak dobre, że nawet tego skomentowć nie mogę (lubię uzupełniać luki, które jestem w stanie wychwycić)
Uznanie Wielkie. Pokłony w pas takim przemyśleniom
Przy tym opisie nie mogę nic dodać, nic ująć.
Chociaż czytałem i czekałem, ciekawość rosła - gdzie umiejscowisz Miłość. Doczekałem się. Miłość to koło ratunkowe - super !!!
Nie zgłaszam żadnych niejasności

Pozdrawiam - Więcej Takich "Ciężkostrawnych" tekstów Very Happy
_______________

Mario.

Ok, niemal wszystko mi sie zgadza ! Niemal, gdyz imie Boze Jahwe
zostaje OBJAWIONE dopiero w dalszej czesci Biblii. Tak wiec, wyrazenie
Adonaj=Bog, Bog, ktory dopiero po pewnym, czasie OBJAWIA sie
ludziom jako JHWH /Jehowa, czy Jahwe/ co jest wg mnie SLUSZNE,
gdyz przedstawiony jest w Biblii jako JEDYNY prawdziwy !
A w czasie stwarzania i zaraz po - Adam z Ewa nie mogli znac innego.
I tu pojawia sie tzw. KWAESTIA sporna, gdyz tuz przed i dopiero PO zlamaniu
PIERWSZEGO prawa danego przez Boga - pojawia sie niejako DRUGI
opiekun LUCYFER, ktory poddaje w watpliwosc PRAWDOMOWNOSC
Stworcy. A w dalszym tekscie Biblii dowiadujemy sie, iz zostaje
on "wladca tego systemu rzeczy" czy inaczej wladca naszego swiata !!! (...)
Oczywiscie w tym momencie "kobieta" zawierza Lucyferowi
/szatan, diabel=przeciwnik Bozy/ i w ten oto sposob "POWSTAJE" grzech...

Coz nie jest to scisle patrzac z punktu widzenia FILOZOFII, czy pogladow
Carla Gustava Junga, gdyz jak wiadomo ON BYL ZA ZNISZCZENIEM religii
chrzescijanskiej - coz takie jest moje zdanie Confused
_________________

Heru.
Strażnik Forum

Drogi Marianie.

Chcialem sie upewnic czy dobrze zozumialem to co napisales powyzej.
Czy poprzez ograniczenie masz na mysli cos w rodzaju rzutowania? (np. odzwierciedlenie przestrzeni 3D na 2D), Wprowadzneie tego typu ograniczen z samej swojej natury uniemozliwialoby w pewien sposob poznanie calosci ograniczonego "obiektu".
Stad mozna wyciagnac wniosek (sluszny zreszta), ze absolutu nie da sie poznac z naszego "poziomu", ktory jest ograniczony.

Zdefiniowales rowniez w pewien sposob rozwoj duchowy i porownales nas wszystkich do "czujnikow" poprzez ktore absolut poznaje sam siebie.
Czy takie spojrzenie przenosi sie na kolejne ograniczenia? Tzn. czy np. my rozwijamy sie na podobnej zasadzie (jakby pewien mikroabsolut w makroabsolucie)? Na taki trop myslowy pchnelo mnie to co napisales o religii buddyjskiej, ze ludzie powinni unikac dzialania w tlumie czyli rozwijac sie sami.
Chociaz z tym aspektem religii buddyjskiej bym sie nie zgodzil jednak do konca. Jesli bowiem my rozwijamy sie tak samo jak absolut, ktory rozwija sie poprzez nas to mozliwe bedzie moim zdaniem uogolnienie na to, dzieki czemu my sie rozwijamy - spolecznosci (owe tlumy).
Czyli, moim zdaniem, kazdy poziom stojacy wyzej w hierarchii rozwija sie poprzez element stojacy w niej nizej. Przynajmniej do takiego wniosku doszedlem.

Nawet jesli sie myle to Twoje spojrzenie wywolalo i tak u mnie lawine mysli, ktora w efekcie pozwolila mi dostrzec niekore rzeczy w innej punktu widzenia (bardziej ogolnego). W koncu powinno sie dazyc do tego co najprostrze Wesoly

Pozdrawiam
_________________

Mario.

Ja to widze, Heru, w ten sposob, ze mozemy wybierac.
Rozwoj poprzez wlasne postrzeganie lub rozwoj poprzez
postrzeganie GRUPOWE. Ale uwazam, ze nie ma religii
PRAWDZIWEJ lub inaczej wszystkie religie mowia PRAWDE !

To jest ow dualizm - postrzeganie ktore daje obraz "PRAWDZIWOSCI"
pogladow.

Ja uwazam, ze MY poprzez dzielo stworcze stalismy sie tak samo
stworcami WLASNYCH swiatow. My doswiadczamy roznych wibracji.
I uwazam , ze to moze byc ZMIENNE - dzis mozesz doswiadczyc
tej "NAJWIEKSZEJ" - a "jutro" mozesz "spasc" i znow doswiadczac
tej "NAJMNIEJSZEJ" ...
_________________

Heru.
Strażnik Forum

Mario napisał:

Ja uwazam, ze MY poprzez dzielo stworcze stalismy sie tak samo
stworcami WLASNYCH swiatow.


No wlasnie cos podobnego mialem na mysli.
My jestesmy czescia czegos "wiekszego" i tworzymy cos "mniejszego" co byc moze bedzie czyms "wiekszym" dla czegos jeszcze "mniejszego", a tak na prawde wszystko jest jednym bo posiada nad soba albo jeden absolut, albo nieskonczona liczbe absolutow. A moze to co "na dole" jest tym co "na gorze" i kolo sie w ten dziwny sposob zamyka Confused
_________________


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marian Wasilewski dnia Śro 11:55, 02 Maj 2007, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Śro 4:12, 14 Mar 2007    Temat postu:

[/i]Mario, zwykle nie możemy podważać opinii korzystając z tego samego źródła z którego ona pochodzi, gdyż może okazać się, że „masło jest maślane”. Poza tym pamiętajmy, że na Stary Testament złożyło się kilkanaście (a może więcej) podań, pisanych w różnym czasie. Nie znaczy to, że wszystkie te podania są „natchnione”, gdyż o ich doborze, niestety, decydował człowiek. Że człowiekiem kierował Duch Święty – to już jest sprawa wiary. Gdyby zawsze tak było - to Kościół, w przeszłości, nie popełniałby tylu błędów.

Odnośnie do Junga – znam dość dobrze jego twórczość. Nic mi nie wiadomo, że był za zniszczeniem religii. Przeciwnie, uważał, że religie są niezbędne w rozwoju społecznym. Opinię o której mówisz głosiło chrześcijaństwo, a głównie niektórzy przedstawiciele Kościoła Katolickiego, gdyż swoją wiedzą badawczą „wybierał im ziemniaki z ogniska”. To nie były żarty, dawniej takich ludzi po prostu palono.

Heru, zgadzam się z Tobą. W naszym rozumieniu ograniczanie może kojarzyć się z rzutowaniem w przestrzeń mniejwymiarową (lub z bezprzestrzeni w jakąkolwiek przestrzeń). Podobnie związek ŚK z PE może kojarzyć się z fizyczną cechą lepkości. Natomiast nie mam poglądu co do rozwoju z mikrokosmosu w makrokosmos. Jeżeli chodzi o mierzalność to chyba nie można wykluczyć, że każdy atom jest gwiazdą w kosmosie (czy czymś w tym rodzaju). Ślady takich poglądów można znaleźć w wiedzy hermetycznej. Intuicja mi mówi jednak, że nawet Bóg Osobowy, z całą swoją wiedzą, jest wchłaniany przez Absolut w końcu tzw. Wielkiej Manwantary, a więc w czasie dematerializacji Wszechświata.

Zagadnienie procesów egregorycznych poprzednio potraktowałem zbyt pobieżnie. Może to prowadzić do nieporozumień. Stanowczo nie można wysnuwać wniosku, że należy ograniczać wspólne działania ludzi. Człowiek jest istotą społeczną i inaczej być nie może. Egregor natomiast jest podstawowym elementem świata zorientowanego na przetrwanie. Ma naturę wybitnie egotyczną i wzmacnia taką postawę u ludzi. Funkcjonuje zwykle w sferze emocji, a w mniejszym stopniu w sferze rozumu. Może tworzyć się i znikać. Na przykład egregor jakiejś manifestacji politycznej, nacechowanej pragnieniem przemocy, może „żyć” kilka dni lub nawet tylko kilka godzin (potem ludzie „przytomnieją”). Chyba głównie przed tego rodzaju aktywnością ostrzega religia buddyjska, używając słowa "tłum". Natomiast egregor komunizmu, zorganizowanego w postać państwa, „przeżył” już 100 lat i dopiero teraz „dogorywa” w niektórych krajach. Likwidacja fizycznych przedstawicieli egregora zasila go i wzmacnia. Niektórzy jasnowidzowie utrzymują, że fizyczne zlikwidowanie wszystkich członków Zakonu Templariuszy na tyle zasiliło jego egregor, że odrodził się on jako Zakon Różokrzyżowców, wyznający te same idee. Zdarza się, że egregor zasila szczególną mocą niektórych swoich fizycznych przedstawicieli. Nazywamy to charyzmą, ale o tym może przy innej okazji. Tu można jeszcze tylko zauważyć, że procesy egregoryczne, ze względu na ich egotyczny charakter, niewiele mają wspólnego z rozwojem duchowym. Społeczność może wskazać kierunek poszukiwań prawdy, ale znaleźć ją trzeba w sobie.

Mario, w związku z Twoją ostatnią wypowiedzią chciałbym jeszcze wspomnieć, że w tzw. wiedzy teozoficznej mówi się o dwóch łukach przejawienia: łuku wstępującym (ewolucyjnym) i łuku zstępującym (inwolucyjnym). A więc Duch niejako „wciela się” w materię (zasypia, chyba w czasie Wielkiego Wybuchu) – i „wyzwala się” z materii (budzi się). Iskra Boża, która jest na łuku wstępującym, nie doznaje „hańby” zupełnego upadku. Nie może człowiek inkarnować się jako pies lub żaba. Natomiast na łuku zstępującym powstają nawet kamienie. Nie mam jednak dokładniejszej "intuicji w tej sprawie". Może kiedyś to przemedytuję.

Ufff, pozdrawiam. Marian

PS. Mariusz S. Dziękuję za słowa uznania.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marian Wasilewski dnia Śro 11:57, 02 Maj 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Śro 4:28, 14 Mar 2007    Temat postu:

Mario
(Wysłany: Pon Lut 26, 2007)

Witaj Marianie Wesoly

Z pewną dozą nieśmiałości muszę powiedzieć , że co do Twojego
twierdzenia na temat Pisma Świętego nie mogę się zgodzić i na
dzień dzisjeszy nie zgadzam się - pomimo całego szacunku jakim
darzę Twoją osobę.
Niestety ale jakiś czas temu postanowiłem sobie, że nie będę wchodził
w dłuższe dyskusje i polemiki na ten temat, gdyż wg. mnie nie ma to
większego sensu (...)

MIŁOŚĆ jest ponad nasze poglądy - wobec tego darząc Ciebie
szczerą miłością POZDRAWIAM


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marian Wasilewski dnia Śro 12:06, 02 Maj 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Śro 4:34, 14 Mar 2007    Temat postu:

OK, Mario. Szanuję Twoją decyzję i pozdrawiam z miłością.

Marian


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marian Wasilewski dnia Śro 18:40, 14 Mar 2007, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Śro 4:46, 14 Mar 2007    Temat postu:

Arek

W rzeczywistości Boskiej nie ma żadnych nakazów ani zakazów. Rób to, na co masz ochotę. To, co ciebie wyraża, to, co coraz wspanialej przedstawia twoja Jaźń. Jeśli chcesz się zadręczać, to się zadręczaj.

Ale nie osądzaj ani też nie potępiaj, gdyż nie wiesz, dlaczego coś się zdarza ani czemu służy.

I zapamiętaj: to, co potępiasz, kiedyś potępi ciebie, a co osadzasz, tym się kiedyś staniesz.
Próbuj raczej zmienić – lub wesprzyj tych, którzy już zmieniają – to, co przestało już wiernie oddawać twoje najwyższe mniemanie o swej Jaźni.
Lecz błogosław wszem – wszystko jest bowiem dziełem Boga, przez Niego ma życie, a to najwspanialszy dar.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marian Wasilewski dnia Śro 18:41, 14 Mar 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Śro 5:03, 14 Mar 2007    Temat postu:

Dzień dobry! Arku:

Ponieważ Twój post zamieściłeś bezpośrednio po moim, przypuszczam, że jego treść mogła dotyczyć mojej osoby. Szkoda, że nie powiedziałeś jasno kogo masz na myśli. Na wszelki wypadek chciałbym bardzo mocno podkreślić, że unikam oceny kogokolwiek. Nikt z nas nie jest lepszy, ani gorszy od innych. Każdy idzie swoją drogą, a przyjemnie jest jeśli trafiają się drogi wspólne lub zbliżone do siebie. Jeżeli zdarzy mi się kogoś ocenić, bo trudno być nieskazitelnym w ziemskim życiu - to niezwłocznie, po uświadominiu sobie, staram się to naprawić lub przynajmniej przeprosić. Nawet pozytywna ocena zwykle nie wnosi dobrej energii, bo może powodować zażenowanie u ocenianego.

Czym innym jest życzliwe dzielenie się poglądami. Uważam, że po to jesteśmy na Forum. Oczywiście, poglądy mogą być różne, a nawet sprzeczne. Myślę, że nie jest naszym celem wzajmne przekonywanie się. Chodzi przecież o to, aby, jeśli to możliwe, mieć jakiś wewnętrzny pożytek. W przeciwnym razie stalibyśmy się "towarzystwem wzajemnej adoracji" (co mogłoby nie być złe, jest wiele takich forów). Albo "pociągnęlibyśmy diabła za ogon", jak ponoć stało się na "Cheopsie".

Swój pogląd wyraziłem mówiąc, że głównym celem w naszym życiu jest sublimacja miłości egoistycznej, której możemy w sobie nawet nie dostrzegać, w jednoczącą, boską miłość. Nie przeszkadza to dostrzegać piękno świata i przeżywać radość życia. Nie musimy być zaraz "Trybunami Ludu". Pamiętajmy, że nawet Jezus mówił o sobie, że jest Synem Człowieczym (nie mówił, że jest Synem Bożym, tak czasem nazywali Go inni). Nie wolno także zapominać, że każdy z nas jest Iskrą Bożą.

No bo zastanówmy się. Jaki byłby pożytek z tego, gdybym np. bez względu na to co wiem o sobie ogłosił, że jestem przybyszem z kosmosu, bądź że osiągnąłem czwartą albo szóstą gęstość świadomości, lub coś w tym rodzaju. Komu to potrzbne? Jaki byłby z tego pożytek i dla kogo? Sceptycy by mnie wyśmiali, a inni mogliby bezkrytycznie przyjmować moje poglądy. Natomiast moje ego nabożnie pęczniałoby z dumy, chociaż bym się do tego nie przyznawał, nawet przed sobą. A jaką wziąłbym na siebie karmiczną odpowiedzialność gdybym się, po ludzku, mylił? Pamiętajmy jak wielką moc ma autosugestia i wyobraźnia. W USA widziałem wielu "mistrzów", jak Chinmoy czy Reveren Moon, albo niektórzy telewizyjni "głosiciele prawdy", którzy potem poszli siedzieć, np. za niepłacenie podatków. Co więcej, ich zwolnnicy tym się nie zrażali utrzymując, że cierpią tak jak cierpiał prześladowany Chrystus. Oczywiście, nie mam na myśli ludzi posiadających dar uzdrawiania, czy inne dary, jeżeli są szczerze skromni i zachowują umiar w aspekcie komercyjnym swej służby ludziom, bo w przeciwnym razie chyba dar ten mogą utracić lub pomniejszyć.
Na wszelki wypadek oświadczam, że nikim takim nie jestem i nie zamierzam być.

Pozdrawiam Wszystkich z serdeczną miłością, taki jakim jestem.
Marian


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Śro 5:16, 14 Mar 2007    Temat postu:

Mariusz S.

Marianie Wasilewski w Miłości !!!

Bardzo podobają mi się Twoje spostrzeżenia. Jak wcześniej napisałem, mam bardzo zbieżne obserwacje z Twoimi.

Czy śledzisz Forum Cheopsa?
Poruszyłem tam parę kwestii i ciekawy jestem Twojej opini w tym względzie.

Nie robiłem tego wcześniej (nie poruszałem tych tematów na Niebieskiej Przystani), bo widzę często forumowiczów z NP na Forum Cheopsa.

Pozdrawiam w Miłości !!!
_________________

Arek

Witam Marian. Wesoly
Przepraszam, że to tak odebrałeś, jest mi trochę z tego powodu niezręcznie. Moje posty kieruję do Wszystkich, a jeśli chcę z konkretną osobą podyskutować, to podpisuję właśnie w ten sposób, jak powyżej. Bardzo Cię za to przepraszam.
Uważam prywatnie, że mamy bardzo podobne poglądy, a zresztą nawet jakby tak nie było, to też dobrze, bo po to jest forum, by sie uczyć innych ludzi. Wesoly Serdeczności Marianie. Wesoly

W temacie grzechu, dopowiem tylko, że dla mnie takiego nie ma, ponieważ, jest to tylko forma energii, która dla jednego jest negatywna, a dla drugiego, ta sama, może być pozytywna.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Tą energią my obarczamy sami siebie, tzn. jeśli wyrobimy w sobie przekonanie, że coś jest grzechem, to tak będzie.
Według mnie Hitler poszedł do nieba ! Bo nie ma grzechu i nie ma piekła.
Teraz to dowaliłem , co ? Wesoly
Pozdrówko


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marian Wasilewski dnia Czw 4:48, 15 Mar 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Śro 5:42, 14 Mar 2007    Temat postu:

Witaj Arku! Ciszę się, że odezwałeś się do mnie. Mam nadzieję,
że „generalnie” jest OK. A z Hitlerem to rzeczywiście dowaliłeś, ale zgadzam się z tym, że nie ma piekła.

Twoje poglądy byłyby dla mnie bardziej strawne, gdybyś mocniej wziął pod uwagę pewne uwarunkowania społeczne.

Nam trudno jest odróżnić obserwację od oceny. Dlatego czasem mylimy te sprawy. Mnie się to zdarza, a przypuszczam, że Ty jesteś na to szczególnie wyczulony. Widzisz, w tym momencie już pojawia się u mnie pewien element oceny.

Weźmy wyświechtany przykład. Jeśli obserwujemy nóż to dostrzegamy jego budowę: ostrze, rękojeść, większą lub mniejszą zdolność do przecinania różnych przedmiotów, itd. Natomiast oceniając praktyczne zastosowanie noża, będziemy mówili o krajaniu chleba bądź o zabijaniu kogoś. I tu pojawia się społeczny problem oceny etycznej.

Chodzi o pojęcia krzywdy i cierpienia. Gdyby ów nóż miał samoświadomość, to nazwanie go zabójcą uznałby za bzdurne i oburzające, bo przecież zna siebie i nie ponosi odpowiedzialności za coś, o czym decyduje ktoś inny. Ale człowiek ma przecież samoświadomość. Pojawia się więc nieopatrzne zawołanie Owsiaka podczas zbiórek pieniężnych na cele charytatywne ... róbta co chceta, które, moim zdaniem, powinno być uzupłnione słowami: jeśli nie krzywdzita innych. W hinduiźmie (i nie tylko) mówi się przecież: „nie ma krzywdy – nie ma grzechu”.

Krótko mówiąc, gdybyśmy w ogóle wyrzekli się oceny etycznej, to bylibyśmy jak kierowca, który nie odróżnia pedału gazu od hamulca. Jakże w tych warunkach odnaleźć owo koło ratunkowe miłości, którym obdarzył nas Stwórca? Nie każdy ma łatwy dostęp do tego koła. Problem jest w tym, aby pomagając innym nie ranić ich i nie przeszkadzać w poszukiwaniu własnej drogi.

Mówisz, że Hitler jest w niebie. Może i jest, ale to jest jego niebo, w którym są tacy jak on. Już oni tam „dadzą sobie nawzajem popalić” zanim do czegoś dojdą. Może potem przejdą na służbę Lucyfera, który chyba jest dyrektorem naszej ziemskiej szkoły. A może już są na tej służbie? Czytałem jakieś fantazyjne opowiadanie, że Stalin, w zaświatach, w dalszym ciągu przewodniczy posiedzeniom Biura Polityczngo KPZR. Chyba, że skorupa niewiedzy niejednej osobie rozpadnie się, jak to zdarzyło się św. Pawłowi, który z prokuratora stał się apostołem?

No, trochę lękam się, czy znów nie narozrabiałem oceną. Jeśli tak, to wybacz mi.
Kochający Cię Marian.
______________________

Krysiaczek.

Quote: Mówisz, że Hitler jest w niebie. Może i jest, ale to jest jego niebo, w którym są tacy jak on. Już oni tam „dadzą sobie nawzajem popalić” zanim do czegoś dojdą. Może potem przejdą na służbę Lucyfera, który chyba jest dyrektorem naszej ziemskiej szkoły prawdy. A może skorupa niewiedzy niejednej osobie rozpadnie się, jak to zdarzyło się św. Pawłowi, który z prokuratora stał się apostołem?

Marianie.
Mnie Twoja argumentacja przekonuje, chociaż z drugiej strony wiem, że dyrektorem się bywa. Very Happy

Serdecznie pozdrawiam
_________________

Arek

Fajnie sie Ciebie czyta Marianie.

Tak, to jest Hitlera niebo i on jest tam szczęśliwy.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Kiedyś byłem i nadal jestem pod wielkim wpływem Bruca Moena i jego wizji świata energii. Z moich dociekań wynika, że tak jest rzeczywiście.
Wynika, że to co dla mnie jest prawdą, dla drugiego może nie być i vice versa. A ta prawda ciągle się zmienia.

Wszyscy dążymy do źródła, które to jest Miłością, z tym że to jest tak jak w powiedzeniu : "Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu." Tzn. być może my jesteśmy na obrzeżach tego miasta, a sam Hitler na biegunie północnym, tylko, że on tego nie wie. Dlatego nawet takiego nie wolno nam osądzać, nazywanie go grzesznym nas nie rozwija, jedynie tworzy w nas blokady.
Wybaczać, to jest nasze zadanie, bo bez tego nie ma rozwoju.
A sam Hitler był twórcą takiego cierpienia, w skali świata, że stworzył nam ludziom niewyobrażalne wręcz warunki na uszlachetnienia swej duszy.
Trzeba nam jeszcze pamiętać, że sami prosiliśmy o takie cierpienie, przed zejściem na Ziemię.

Wiem, łatwo mi mówić, bo tego nie przeżyłem, ale kto wie, może jednak byłem na Ziemi w tamtym czasie i wybaczyłem mu, i dlatego teraz jest mi łatwo tak o nim mówić.
Poza tym, większość z nas, w naszych obecnych życiach, trafiało na swoich Hitlerów. To właśnie po to by nauczyć się wybaczać, a nie nazywać ich grzesznikami. Jeśli wybaczymy naszemu oprawcy, to przyjdzie refleksja, że on był dla nas dużym szczęściem, bo dzięki niemu doznaliśmy dużego przyśpieszenia w rozwoju, w rozwoju w Miłość.
Dla mnie rozwój duchowy, to rozwój w Miłość, a moim Mistrzem jest Chrystus.

Uwarunkowania społeczne nie są poprawne, dlatego mamy dużo zawiści, zazdrości, kłótni, wojen. I trzeba nam sie wyrwać z tych uwarunkowań, zmieniać je, chociaż to bardzo trudne.
Nie da się rozwijać w Miłość, jeśli będziemy siebie i innych obciążać grzechem. Dlatego ja grzechu nie uznaję, on już dla mnie nie istnieje.
Pozdrawiam serdecznie. Arek
___________________________________________________________

Krzysiek.

Czytam Waszą dyskusję i staram się przełamać opory, by wyobrazić sobie Herr Hitlera na Niebiańskiej Polanie. Może i tak jest, choć w powszechym wyobrażeniu bardziej pasuje do kociołka z gorącą smołą.

Ale wybaczać trzeba, co - w moim przekonaniu - niekoniecznie musi oznaczać konieczność trwania w jakiejś sytuacji. Chyba wiesz Arku, co mam na myśli. Nasz świętej pamięci JPII też wybaczył Ali Agcy i nawet go przytulił. Widok tyleż szokujący, co budujący.

Pozdrawiam wszystkie serducha tej ziemi!
_________________________________________________________

Mario.

Arku z tego wynika, ze przypuszczalnie jesli dzis zrobie to co podaja obecnie wiadomosci - smierc niewinnego dziecka, ktore zostalo zabite przez sasiadow siekiera /SZOK/, nic mi nie mozna zrobic bo GRZECH nie istnieje ?

Dla mnie GRZECHEM jest wszelkie lamanie PRAWA. A szczegolnie prawa BOZEGO, ktore min. mamy wszczepione "od urodzenia" - jest to tzw. prawo naturalne. Jesli je zlamiesz - ponosisz konsekwencje i jest to oczywiste. gdyby PRAWO nie istnialo nie byloby pewnie spoleczenstwa - gdyz anarchia zrobilaby swoje. A jak uczy Biblia Bog dopuszcza istnienie WLADZ ludzkich, gdyz niejako ta wladza TRZYMA jeszcze W RYZACH to co okreslamy w spoleczenstwie mianem "zlo" .

A wybaczenie to co innego !
Bog JEST miloscia i WYBACZY - przypoamina mi sie napis na murze zrobiony przez kibicow pilkarskich :
"Bog wybaczy, czlowiek nigdy"

Oczywiscie JESLI MY przebaczamy to i nam zostanie przebaczone - bo to jest tez swego rodzaju PRAWO uniwersalne o ktorym mowil JEZUS.
____________


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marian Wasilewski dnia Śro 18:48, 14 Mar 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Śro 6:15, 14 Mar 2007    Temat postu:

Witam! No to ładnie się bawimy. Co do hitlerowskiego nieba, to może jego mieszkańcy już są na służbie Lucyfera? A nuż heretycy mieliby coś z racji utrzymując, że Stwórca "prawą ręką stwarza, a lewą robi miejsce do dalszego stwarzania"?

A jednak, Arku, nie mogę zgodzić się z Twoim poglądem na Prawdę. Dla nas życie w świecie fizycznym ma bardzo konkretny wymiar. Stoimy w obliczu krzywdy i cierpienia. Nie możemy polegać jedynie na nauce na własnej skórze. Czym innym jest wybaczanie, a czym innym akceptacja cierpienia. Innym razem postaram się o tym szerzej wypowiedzieć. Pozdrowienia, Marian
_________________


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marian Wasilewski dnia Czw 5:03, 15 Mar 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Śro 6:26, 14 Mar 2007    Temat postu:

Arek.

Marian masz fajne inicjały MW. Miłość Wybacza !
Tak jest. Wesoly

Cierpienie niewątpliwie istnieje. To jest pewne.
Pewne też jest, że sami przywołujemy cierpienie.

Nie jesteśmy w stanie zgadnąć, jaką to naukę, konkretnie, mają wyciągnąć rodzice tego zamordowanego dziecka. Na pewno jest to wybaczanie. Ale co jeszcze teraz sie wydarzy w ich życiu, czy to spowoduje ich szybki wzrost, czy upadek, to zależy od stopnia ich rozwoju. My możemy tylko ich wspierać wysyłająć im miłość, bo wybrali sobie bardzo trudne doświadczenie do przerobienia, w tym życiu.
Jeśli przebaczą w swoim sercu temu oprawcy, wówczas będą sie piąć szybko w górę, w rozwoju. W rozwoju w Miłość. Tylko się cieszyć.
Jeśli nie przebaczą, to będą żyć w ciągłym cierpieniu. Będą dreptać w kółko.

Dla mnie pojęcie grzechu wypływa bezpośrednio z osądzania i braku wybaczania.
Jeśli nie będziemy osądzać, wówczs pojęcie grzechu nie będzie istnieć.
Jeśli nawet osądzimy, ale wybaczymy, to grzechu nie ma.

Wszystko jest energią, energią Boga, a Bóg jest Miłością i w Jego świadomości nie ma grzechu, jest tylko Miłość.
Czym wyżej się pniemy w górę, tym łatwiej jest to nam zrozumieć i przyjąć do świadomości. Dlatego JP II wybaczył Ali Agcy.
Mnie to nie zaskoczyło, tylko potwierdziło moje przekonanie, że mamy oto przed sobą kogoś WIELKIEGO.

Czytałem gdzieś, że niektóre dusze popełniają błędy i ściągają na siebie zbyt duże cierpienie w swoich ziemskich inkarnacjach. Wówczas drepczą w miesjscu i nie potrafią się z niego wyzwolić.
Zgadzam się z tym całkowicie.
Wówczas otrzymujemy wytłumaczenie: "Cierpię, bo jestem grzeszny i inni też są grzeszni, i sprowadzają na mnie cierpienie !"

Ponoć właśnie Ziemia w chwili obecnej stała się takim miejscem, gdzie bardzo jest trudno wyrwać się z kręgu inkarnacyjnego, ponieważ zamykamy sie w cierpieniu i grzechu.
Właśnie dlatego mają na Ziemi zajść zmiany, o których wszyscy już słyszeliśmy.

Popatrzcie proszę na ten problem z tej perspektywy.

Ja mówię, że grzechu nie ma i Ci którzy mnie znają prywatnie bardzo mi sie przyglądają.
Wszystko jest Miłością! Tylko Miłość !

Pozdrówko


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marian Wasilewski dnia Śro 18:51, 14 Mar 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Śro 6:34, 14 Mar 2007    Temat postu:

Arku. To co piszesz, z Twojej perspektywy mogłoby ładnie wyglądać. Miłość, Bóg, wybaczanie i cacy. Nie ma grzechu, bawmy się więc w chowanego. A gdzie masz "szczegółowy" program życia? Co zrobisz ze zbrodniarzami? Gdy skaleczysz się o rdzawy gwóźdź - czy nie ułożysz go tak, aby skaleczenie nie powtórzyło się? Nie mówię o karze, lecz o profilaktyce. A zło trzeba nazywać po imieniu. Nawet Jezus, na którego się powołujsz, ostro potępiał zakłamanych faryzeuszy, a bezczeszczących świątynię przekupniów przemocą wyrzucił.

Spójrzmy, co dzieje się po ostatniej wojnie światowej. Idee zła w Niemczech, Włoszech i Japonii zostały potępione. Kraje te odbyły swego rodzaju spowiedź, z żalem i postanowieniem poprawy. A w Rosji zła nie nazwano po imieniu i stare idee nadal tam pokutują. Dlatego uważam, że zdeklarowanego, tryumfującego zła nie wolno tolerować.

Powiadasz, że "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia". Urzeka Cię błyskotliwość tej myśli. Ale czy nie próbujesz "podsiadać" Boga lub Absolutu? Jesteśmy przecież tylko ludźmi, z dokładnie określonym "punktem siedzenia". Pomyśl ponownie o odpowiedzialności karmicznej za propagowanie takich poglądów (przypuszczam zresztą, że autorzy książek, które mogą takimi poglądami fascynowć ludzi, wzięli na siebie dużo większą odpowiedzialność). Jesteś młody, skoro nie pamiętasz zbrodni hitlerowskich. Dlatego rozumiem Ciebie. Mnie, jak już kiedyś mówiłem, około dwudziestki morze sięgało tylko do kolan. Dlatego, w owym czasie, odrzuciłem dogmaty religii katolickiej.

Pomyśl jeszcze raz o skutkach społecznych. Co by się działo gdyby na takich poglądach wychowywano młodzież (jak mówi Krysiaczek) ? Zbrodnia stałaby się cnotą i dobroczynnością. Czyż nie są to, dokładnie, nauki Antychrysta?

Dlatego widzę jasno, że wybaczaniu musi towarzyszyć profilaktyka.
Pozdrawiam w miłości. Marian

Nie wpadłem na to, Arku, aby moje inicjały tak tłumaczyć. Laughing
---------------------------------------------------------------------------

Krysiaczek.

Arku
Ja odwołam się jeszcze do wychowania.
Jaki sens ma wychowywanie dzieci w duchu miłości i poszanowania, wdrażanie jakichkolwiek zasad?

Nie mówmy zatem dzieciom, ze należy czynić dobrze pozytywnie, mówmy im żeby, biły zabijały itd. Co z tego wyniknie...? Jeszcze nie zapomnijmy powiedzieć przy tym, że nie ma zła.

Moen i Jezus. To mi nie pasuje.

Arku, nie ma w tym klarowności. Odnoszę wrażenie że bardzo komus tu zależy żebyśmy nie zauważali, że coś złego się dzieje, bo wtedy można wszystko. Zamydlić ludziom oczy i hulaj dusza....

Arku przemyśl to sobie.
W moim przekonaniu to co pochodzi od Boga jest przejrzyste, proste i klarowne, pełne ciepła i autentycznej miłości.

Piszę to wyłącznie w imię miłości.
Krysiaczek
_______________________________________________________

xsas7

Heh... ja też mam takie same inicjały jak Marian Wasilewski
i takie same jak mój Ojciec

Pozatym po odwróceniu tych inicjałów dalej są "takie same"

P.S. moze założymy kącik "tłumaczenia" inicjałów ?

Pozdrawiam Bardzo Bardzo Serdecznie
_________________________________________________________

Krysiaczek.

Co do moich inicjałów to mam KB i z niczym mi sie to nie kojarzy,
chyba ze ktoś uruchomi wyobraźnię i.... Wesoly Wesoly Wesoly
________________

Marian Wasilewski.

Brawo Krysiaczku! Gratuluję poczucia humoru z tymi inicjałami. Laughing M.
___________________________________________________________

Arek.

Być może jest tak, że świat pojmowany przeze mnie wygląda inaczej. Ja wychowuję swoje dzieci w miłości, np. nie karcę ich, w ogóle, tylko tłumaczę, rozmawiam.
Być może jest tak, że ktoś potrzebuje takiego bata nad sobą, jakim jest grzech. Moim zdaniem jeśli tak jest, to właśnie kończy sie era wiary w istnienie grzechu. Czym szybciej w to uwierzymy, tym więcej miłości będziemy w stanie przekazać.

Wszystko co nas otacza jest po prostu energią - niczym więcej i niczym mniej. Nawet Miłość jest nią. Promieniowanie Miłością jest w nas blokowane przez np. istnienie w nas pojęcia grzechu, grzeszności.
Zgromadzeni tutaj na tym forum są na tym stopniu rozwoju, że spokojnie mogą odrzucić istnienie grzechu. Poza forum oczywiście tez jest całe mnóstwo takich ludzi.

Odrzucenie tej blokady dodaje skrzydeł, powoduje wzrost wiary w siebie, zaczynamy postrzegać życie jako ciąg doświadczeń, które mają nas wznieść ku miłości.

Bóg jest Miłością, a my jego tworami, jego doświadczeniem. On jest w każdym z nas, bez wzgędu na to czy czynimy zło, czy dobro. On jest we wszystkim. Jako twory Boskie nie jesteśmy grzeszni, tylko tworzymy doświadczenia. Niektóre nas rozwijają, niektóre ściągają w dół i te drugie trzeba nam naprawić poprzez np. wybaczanie sobie i oprawcom.
Nie odkładac tego na półeczkę z grzechami tylko pracować nad sobą.
Grzech to sztuczny twór i świetne wytłumaczenie nic nie robienia. Pójść do konfesjonału i sprawa załatwiona, i można dalej żyć z niechęcią, zawiścią, do pewnych osób. Nie na tym polega rozwój.

Jednak przyznaję rację, że być może takiego bata potrzebują co niektórzy, by nie odejść od człowieczeństwa.

Przepraszam, jeśli kogoś uraziłem moimi wywodami, ale wydaje mi się, że działam w imię miłości.

Pozdrawiam serdecznie. Arek
_________________________________________________________

Krzysiek.

Cytat:
Grzech to sztuczny twór i świetne wytłumaczenie nic nie robienia. Pójść do konfesjonału i sprawa załatwiona, i można dalej żyć z niechęcią, zawiścią, do pewnych osób.

To jest bardzo przekonywujący argument. Głównie z tego powodu poniechałem w przeszłości praktykowanie tego wyznania, bo nie mogłem się pogodzić, jak łatwo można uwolnić się z odpowiedzialności za wyrządzone innym krzywdy. Widziałem wokół siebie wielu takich pozorantów, co to na codzień byli bardzo na bakier z ideami, które rzekomo czcili, ale siódmego dnia, w niedzielę doznawali odpustu w konfesjonale. Od człowieka, jakby nie było. A potem dumnie szli do domu spełniwszy swój parafialny obowiązek. Fałsz i obłuda, choć z pewnością taka opinia nie dotyczy wszystkich praktykujących.
Amen.
___________________________________________________________

Krysiaczek.

Krzyśku.

Co do fałszu to sie z Tobą w 100% zgadzam.

Arku.

Mam wystarczajaca dojrzałość, aby samodzielnie decydować o swoim życiu i nie oczekuję tego by ktoś mi powiedział czy ja postępuję dobrze, czy źle. Ja to po prostu wiem. Mam rozum, serce i to mi wystarcza.

Zastanawiam sie tylko dlaczego moim autorytetem miałby być Moen, a nie np. mój kochający, żyjący prostym życiem Tata ( tylko dlatego, że nie lata..., a z resztą kto go tam wie?)

Serdecznie pozdrawiam.
_________________

Arek.

Krysiu.

Masz racje, jeśli Twoim autorytytem jest osoba bardzo Ci bliska, czy obca wszystko jedno. Byleby kierowała się w życiu sercem.
Oczywiście, bez obrazy , każdy z nas może sie kierować znowu swoimi kryteriami w ocenie autorytetów.

Mam takiego kolegę, który nie ma pojęcia o ezoteryce, parapsychologii, wykonuje prosty zawód, a jest dla mnie autorytetem. Wiele sie od niego uczę. Bo on kieruje się sercem.

Nikt Ci nie każe wierzyć w to , co zobaczył Bruce Moen, czy Robert Monroe, czy wiele innych osób.
Każdy ma swój światopogląd i tego sie trzyma, tylko że ja swój przetransponowałem jakiś czas temu, bo poprzedni był dla mnie bardzo niejasny, zagadkowy, zagmatwany i dołujący.
A życie bez uznawania istnienia grzechu zmusiło mnie do dużej pracy nad sobą, bo teraz wybaczam i wybaczam, i wysyłam energię miłości moim nieprzyjaciołom, i jest ich coraz mniej.
W sumie, to nawet trudno mi powiedzieć, czy jeszcze ich mam, bo przestałem ich zauważać. Tłumaczę sobie, że to ludzie, którzy potrzebują przeżyć pewne negatywne doświadczenia i min. dlatego pracuję nad wybaczaniem.

Oczywiście moje poglądy nie muszą być akceptowane, ale serdecznie polecam, by odrzucić pojęcie grzechu, a przyjąć w to miejsce doświadczenie, które uczy.
No to Pa !
_________________________________________________________

Domcia.

Również uważam grzech za wytwór kościoła. Przestałam go akceptować, gdy zaczęłam dostrzegać coraz więcej elementów KK, które przestały mi pasować. U spowiedzi byłam ostatni raz przed bierzmowaniem i już wtedy miałam pewne wątpliwości. To, co wspomina Krzyś, że "załatwienie" sprawy w konfesjonale, to zwykłe uspokajanie własnego sumienia, które być może gdzieś tam gryzie. Dobrze, że kościół przestał pobierać opłaty za odpusty.

Pozdrawiam cieplutko!!
___________________________________


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marian Wasilewski dnia Śro 20:48, 14 Mar 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Śro 7:51, 14 Mar 2007    Temat postu:

Arku, Arku! Wszyscy tu uważamy, że miłość jest najważniejsza. Mówisz, że Twoimi idolami są Chrystus i Moen. Dlaczego więc patrzysz na życie w tak jednostronny sposób? Dlaczego unikasz spraw dla Ciebie niewygodnych? Czyżbyś ich wcale nie zauważał lub wypierał ze świadomości?

Grzech jest pojęciem religijnym. W naszych rozważaniach nawet nie musimy używać tego słowa, chyba, że powiemy: nie ma krzywdy – nie ma grzechu. Natomiast zło nie jest pojęciem tylko religijnym. Jest przyczyną realnie istniejącego cierpienia, które występuje tuż obok miłości. Czy uważasz, że miłość unicestwi zło przez samo swoje istnienie, bez udziału rozumu, bez etycznej oceny? Jak wobec tego wyjaśnisz surową ocenę zakłamanych faryzeuszy przez Jezusa? Jak postąpisz ze złoczyńcami? Tryumfujące zło musi być nazwane po imieniu. Nie chodzi tu o karę lecz o profilaktykę. Przypomnę fragment mojej publicznej wypowiedzi sprzed dwudziestu paru lat (całość na mojej stronie internetowej):

Zrozumienie makroskowego zjawiska zła, które rozprzestrzeniło się na wielkiej części globu i nęka prawie wszystkich, gdyż infekuje resztę – nie jest możliwe wyłącznie w obszarze pojęć zdroworozsądkowych i za pomocą języka naturalnego. Leży poza zasięgiem stosowalności tego języka, podobnie jak budowa atomu leży poza zasięgiem geometrii euklidesowej. To także tajemnica potęgi i nieuleczalności ustroju komunistycznego, jak również słabości demokracji, gdyż demokracja opiera się wyłącznie na afirmacji pojęć zawartych w języku naturalnym.

Opieka nad osobami, które zostały dotknięte złogennymi ubytkami psychicznymi, wymaga rozległych badań. W każdym jednak razie powinna być nacechowana troską i – nie waham się powiedzieć – MIŁOŚCIĄ. Należy postępować w taki sposób, aby eliminować negatywne skutki ich działania, a równocześnie unikać represji, których źródłem jest oburzenie moralne.

Autorzy badań utrzymują, że moralne oburzanie się nie tylko nie prowadzi do przyczynowego przeciwstawienia się złu, ale wręcz przeciwnie: do moralizującej interpretacji przejawów patologicznych, emocjonalnego zaangażowania, które rodzi żądzę karania i mściwe uczucia, wiodące z kolei do nowego zła.


Zastanów się Arku, jakie skutki społeczne spowodowałaby postawa, taka jak Twoja, w praktycznym życiu, szczególnie w procesie wychowawczym? Nie chodzi tu o to jak wychowujesz swoje dzieci, ale o wydźwięk społeczny. Odpowiedź na to daje znakomity pisarz George Orwell. Nie musisz jednak daleko szukać, zapytaj o to naszego Krysiaczka. Nazwanie zbrodni dobroczynnością nie może zmniejszyć cierpienia w skali globalnej, lecz nieuchronnie będzie je zasilać i rozprzestrzeniać. Jawnie zaprzecza także naukom Jezusa, nie mówiąc już o innych, naturalnych przykazaniach. W skali społecznej jest oczywistym kłamstwem (w języku matematycznym nazywa się to obaleniem twierdzenia przez sprowadzenie do sprzeczności). Natomiast zasila ego poczuciem własnej rewelacyjnej wiedzy i podziwianej błyskotliwości. Mówisz, że ludzie czasem Ci się "przyglądają". Przypuszczam, że nieprawidłowo to interpretujesz. Możesz to uznać za niezbyt lubianą przez nas, w tym przypadku nie podziw - lecz negatywną ocenę.

Mówisz także o Bruce Moenie, który jest uczniem i kontynuatorem dzieła Roberta Monroe’go. Muszę tu powiedzieć, że oni są także moimi idolami, ale rozumiem ich całkiem inaczej niż Ty. Ich badania pokrywają się bowiem z dziełem ludzi tej klasy co Carlos Castaneda (badania nad szamanizmem meksykańskim) lub Max Freedom Long (badania nad Huną).

Arku, od serca radzę Ci, zastanów się nie tylko nad sprawą najważniejszą, jednoczącą miłością i zmniejszającym cierpienie wybaczaniem, lecz także nad niezbędną profilaktyką przed złem, jako źródłem cierpienia w naszym życiu społecznym i osobistym. Nie trzeba zła zasilać, nawet gdy czyni się to z dobrą intencją.

Z wyrazami miłości, Marian
__________________________________________________________

Mariusz S.

Witaj Marianie w Miłości !!!

Przepraszam, że wtrącę, ale mam bardzo zbieżne poglądy z poglądami Arka w sprawie dobra/ zła

Mam do Ciebie pytania:

1. Co to jest zło?
2. Gdzie jest granica między dobrem a złem?
3. Kto oceni zasięg granic jednego i drugiego?
4. Cierpienie - czym według Ciebie jest?
5. Kto komukolwiek dał prawo postępować z kimś (złoczyńczmi) i w imię czego
6. Co to są naturalne przykazania?
7. Co Jezus mówił o złoczyńcach w Swoich naukach?

Pozdrawiam w Miłości !!!
_________________

Bdaj.

Problem z grzechem i zlem zaczal sie na Ziemi dopiero, gdy to zlo czy grzech zostalo nazwane , a w astralu powiekszaly sie obszary tego nazwanego zla i grzechu a dusze ludzkie zostaly wplatane w system reinkarnacyjny .

Popatrzmy na ludy pierwotne gdzie skladali czlowieka w ofierze. Dla nich bylo to najwieksze swieto i podziekowanie Bogu-Bostwu za to co od niego otrzymali i nie moglo to byc zle a wrecz odwrotnie, jako najwyzsza chwala.

Ludzkosc jednak rozmnazajac sie zrobila sie coraz bardziej zachlanna i to co bylo swietoscia zaczelo stawac sie powszechne i czyny uwazane za zle jeszcze bardziej wciagaly ludzi w te niskie wibracje (odkad zaczely sie wojny to tego astrala przybylo sporo)
Chrystus , Budda i inni mieli za zadanie nauczyc ludzi jak pozbywac sie tych niskich wibracji. Niestety religie zostaly wypaczone a w imie nauk Tych Wielkich, niski astral dalej trzyma sie doskonale. Nieliczni to rozumieja, ale i tak nie potrafia tak zadzialac na innych ludzi by sie nagle zmienili. Niestety nie mozemy byc wolni od tego jesli w szkole , Kosciele w mediach, miliony glosow mowia o zabijaniu, grzechu, karze, cierpieniu- i wywoluja tym strach, to jest ogromna energia ktora zasila ten niski astral. Trzeba to zlikwidowac i wtedy nie bedzie grzechu ale jak to zrobic?

Tak jest sposob!!! Nie tylko mowienie ale dzialanie, wykonywanie pracy z Miloscia i pokazanie drugiemu jak mozna cos robic z miloscia.
Powiem tak: jak lubisz i ogladasz horrory, filmy z przemoca, czytasz ksiazki o tym , sluchasz wiadomosci o tragediach to trzyma Cie mocno ten niski Astral i samo mowienie o milosci nic nie da, po prostu pewne rzeczy trzeba odrzucic i uwolnic sie od nich i wtedy zycie bez grzechu staje sie latwe. To my ludzie wartosciujemy a wszystko bierze sie ze strachu, to on trzyma nas na uwiezi. Boimy sie smierci, nowych zadan i wyzwan, odmiennych pogladow, osmieszenia, wyznania i okazywania milosci i wiele innych. Sa pewne reguly we Wszechswiecie tak i na Ziemi, ktore powinny bvyc przestrzegane i czlowiek ktory nie zna strachu i jest swiadomy (dla mnie swiadomosc to kontakt z dusza czyli czynienie zgodnie z tym co mowi mu intuicja) postepuje wlasciwie bez wzgledu na jego religie, pochodzenie i status.

Dziecko wszystkiego sie uczy juz pojawiajac sie w lonie, i dlatego matka bedac juz w ciazy powinna kierowac sie tylko miloscia i jesli dalej dziecko po narodzeniu bylo by uczone w ten sposob jak opisuje Arek to moze uwolnic sie od balastu zla i grzechu.
Pozdrawiam
_________________


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marian Wasilewski dnia Śro 19:03, 14 Mar 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Śro 8:08, 14 Mar 2007    Temat postu:

Witaj Mariuszu S.

Ciszę się, że odezwałeś się, chociaż tych pytań spodziewałem się raczej od Arka. Postaram się na nie odpowiedzieć tak jak potrafię, na prędce, nie rozwijając zbytnio tmatu.

1. Co to jest zło?

Ad 1. Zło jest to przyczyna cierpienia. Zło ma charakter obiektywny (nierelatywny). Atakuje zarówno krzywdzonego jak i krzywdzącego. To jest trudny problem. Wiele lat upłynęło, nim udało mi się go jako tako zrozumieć. Zarówno krzywdzony jak i krzywdzący są ofiarami zła. Można by powiedzieć, że zło jest prawem natury, które funkcjonuje na określonym etapie rozwoju gatunku.

2. Gdzie jest granica między dobrem a złem?

Ad 2. To nie jest podział czarno – biały. To co nie jest dobrem nie musi być złem i odwrotnie. Wystarczy określenie co jest złem.

3. Kto określi zasięg granic jednego i drugiego?

Ad 3. Zgodnie z p. 2 człowiek nie ma możliwości określenia granic.

4. Cierpienie – czym według Ciebie jest?

Ad 4. Cierpienie jest bolesnym i stanowczo niechcianym przeżyciem dla ciała i umysłu. Może być spowodowane przez człowieka lub przez inne czynniki, np. klęski żywiołowe.

5. Kto komukolwiek dał prawo postępowania z kimś (złoczyńcami) i w imię czgo?

Ad 5. Nikt nikomu nie dał takiego prawa. Działa tu instynkt samozachowawczy, polegający na minimalizacji cierpienia. Funkcjonuje on w systemie zorientowanym na przetrwanie.

Druga część pytania dotyczy celowości cierpienia. Ma ono swój cel, gdyż służy ograniczeniu egoizmu i kieruje człowieka na drogę ku jednoczącej miłości. Zbyt wielka ilość cierpienia, która zaistniałaby np. w przypadku powszechnego zaakceptowania poglądów takich jak przedstawia Arek, (pomimo jego dobrych intencji), gdyby nikt temu nie zapobiegł, mogłaby „wysadzić w powietrze” całą ziemską szkołę przygotowania człowieka do dalszego rozwoju.
Warto tu przytoczyć słowa hinduskiego mędrca Nisargadatty Maharaya:

Nie ma nic złego w naprawianiu świata. Świat jednak jest taki, jaki być powinien. Naprawiać trzeba siebie. Jedynym jednak sposobem naprawiania siebie jest pomaganie światu. Gdy nadejdzie właściwy czas pojawią się ludzie, obdarzeni wiedzą i mocą, którzy świat naprawią.

6. Co to są naturalne przykazania?

Ad 6. Naturalne przykazania też wynikają z instynktu samozachowawczego. Są „hamulcem” dla zła i cierpienia. Natomiast „pedałem gazu” są np. wojny i klęski żywiołowe.

7. Co Jezus mówił o złoczyńcach w swoich naukach?

Ad 7. Wystarczy poczytać Nowy Testament.

Halo Bdaj. Podzielam Twoją opinię, chyba tylko z wyjątkiem niektórych spraw odnośnie do wychowania.

Pozdrawiam w miłości, Marian

PS. Mariuszu, próbowałem wejść na Forum Cheopsa. Nawet zarejestrowałem się i otrzymałem wstępne potwierdzenie rejestracji. Ale już przez kilka dni nie otrzymałm ostatniego potwierdzenia i nie mogę się zalogować. Może mi coś poradzisz, bo chciałbym odczytać Twoje posty.
____________________________________________________________

Mariusz S.

Witaj Marianie w Miłości !!!

Zło:
Według mnie:
- jeżeli jest wogóle postrzegane, ma tylko charakter subiektywny (tak jak wszystko)
- nie rozumiem jak zło może atakować kogokolwiek. Jeżeli piszemy już o ataku, to według mnie jest to subiektywne określenie przyczyny własnego cierpienia
- z resztą się zgadzam

Granica:
Jak chcesz destylować zło i je "prewencyjnie traktować" skoro nie wiesz gdzie jest granica jego zasięgu?

Cierpienie:
- czy aby, przez niektórych nie jest to pożądane uczucie? Jeżeli ktoś sobie, albo mu zostanie to wdrukowane to może uważać cierpienie za drogę do nieba i jego życie upływa na zadawaniu sobie cierpienia
- jeśli chodzi o cierpienie to, tak jak wyżej napisałem jest ono doznaniem subiektywnym i jeżeli ktoś nie chce cierpieć to, nic w jego "duszy" cierpienia nie wywoła.

5 punkt:
- piszesz, że nikt nikomu nie dał takiego prawa, a niżej "gdyby nikt temu nie zapobiegł" - ?
- co by się stało gdyby "ziemska szkoła przygotowania" się rozpadła?

Uważam, że w słowach hinduskiego mędrca stoi czarno na białym samozaprzeczenie: Świat jest taki jaki być powinien ........ pojawią się ludzie którzy go naprawią ????????????????????????????????????????
Po co naprawiać coś, jak jest takie, jakie powinno ????

Naturalne przykazania też wynikają z instynktu samozachowawczego:
- Marianie, idę zabić sąsiada, który pije, bo mój instynkt samozachowawczy mówi mi, że jak się kiedyś zbyt mocno upije zarąbie siekierą moją córeczkę

W którym miejscu Nowego Testamentu Jezus naucza o zwalczaniu zła zewnętrznego?

Pozdrowienia w Miłości !!!
_________________

Bdaj.

[quote="Mariusz S"]

Według mnie nie ma żadnego problemu z grzechem i złem. Jest tak, jak miało być. Czy nie sądzisz, że istnienie poza czasem nie pozwoliłoby Tamtej stronie zrobić porządek z "niskim astralem"? Dlaczego tego nie robią?

Tu jest proste wyjasnienie, bo otrzymalismy wolna wole i te wyzsze energie (Bogowie) sie nie wtracaja- sami go tworzymy to i sami mamy posprzatac.

Czy wplecenie w system reinkarnacyjny to jakaś siła zawnętrzna, nad którą nikt nie panuje? Jak będąc elementem Wyższej Jaźni mógłbyś zostać w coś wplątany przez "przypadek"?

Ten system byl wymyslony przez tych ktorzy stworzyli Ziemie i czlowieka , a od czlowieka zalezy czy wkopuje sie coraz bardziej w ten system, czy sie uwolni i wzniesie po jednym pobycie na Ziemi.

Zachłanność ludzi. Cóż masz przeciwko temu, że jest czas, w którym nieuświadomiony człowiek zastępuje sobie "Miłość Boga" erzac'ami. Tak po prostu jest. Stanie się kiedyś, że nieuświadomiony człowiek znajdzie tę Miłość. Tak jak Ty i ja. Po prostu przyjdzie na niego czas. Po prostu musimy w to ufać.

Zwierze upoluje tyle ile mu potrzeba i reszte zostawi innym, a zachlannosc czlowieka doprowadzila do wojen i tego jak jest, bo chce coraz wiecej i pomimo ze ma wszystkiego w nadmiarze, gdy inni nie maja nic, ten co ma gromadzi dalej degradujac przy okazji wlasna planete.
Samo czekanie i zaufanie nie pomoze, jesli nie wybaczysz, nie podasz
reki , nie pomozesz komus w potrzebie, nie przytulisz sie , nie zaplaczesz i nie zasmiejesz- czyli nie wyrazisz tej milosci poprzez dzialanie. Jesli krytykujesz , zloscisz sie o byle gowno, wywolujesz niepotrzebne rozdraznienie u innych i nie masz cierpliwosci w dzilaniu to daleka droga przed Toba.

Chrystus i Budda nie mieli za zadanie mówić ludziom o pozbywaniu się niskich wibracji. Oni pokazywali jak podnieść własne wibracje, a proces ten naturalnym tokiem wyklucza niskie wibracje. Niby mała różnica, ale polega ona na tym, że nie pozbędziesz się niskich wibracji w inny sposób jak tylko taki, że same w pewnym momencie wzrastania od Ciebie odejdą.

Ci wielcy pokazywali i pozostawili wskazowki i tu na forum tez sa tacy co pokazuja , niestety nawet mowiac z miloscia niektorzy wbijaja im szpilki, do byle czego sie doczepiajac, zamiast sprobowac zmienic cos w sobie- rozwaz to. Jest tak , ze odwracamy sie od tych , ktorzy mowia nam prawde , a czy nie powinnismy im podziekowac?

Na szczęscie nic nie oglądam i nie czytam, poza literaturą ezoteryczną i "krecikiem" z moją córką.

Wszystko jest dla ludzi, ale trzeba to umiejetnie dawkowac, trudno jednym zdaniem wyrazic cos o czym mozna napisac ksiazke. jest roznica jesli dziecko ma gre o zabijaniu i ciupie w nia codziennie, a jesli zagra raz czy dwa z kolegami i juz do tego wiecej nie wraca, tak jest ze wszyskim.

Na intuicję bym się nie zdawał - można sobie wiele tłumaczyć intuicją, która może być podbarwiona Naszymi Systemami Przekonań. Wydaje mi się, że najważniejsza jest zasada 'nie czyń drugiemu co, tobie niemiłe" i ona nam może pomóc w "poruszaniu się" po świecie (poza wewnętrzną pracą nad samym sobą).

Intuicja to sa podpowiedzi duszy i Ona nas nakierowuje na dzialania dzieki ktorym wznosimy sie. Niestety bardzo czesto ludzie ignoruja te podpowiedzi, a to o czym myslisz to jest raczej ego i ono nic dobrego dla nas nie zrobi Wyobraz sobie ze dusza zaplanowala sobie przejsc uczucie zwiazane z rozpacza, wiec urodzi sie w rodzinie gdzie bedzie mogla to uczucie zrealizowac i chocby czlowiek uciekl gdziekolwiek, to intuicja go zaprowadzi tam gdzie bedzie natrafial na takie same problemy jakie mialby tu gdzie sie urodziL, a jesli uniknie tych problemow to zapewnia sobie nastepna reinkarnacje i do zrealizowania ma juz wtedy dwa takie same zadania, tak to dziala.

Tak sobie myślę, że te wszystkie wiadomości, o tych złych astralach, ciemnych stronach, problemach na Tamtej Płaszczyźnie są też niezłymi generatorami strachu, które mają za zadanie odwrócić naszą uwagę od TEGO KIM NAPRAWDĘ JESTEŚMY I CO NAPRAWDĘ MOŻEMY.

Z tego wynika ze wiesz juz kim jestes, no to zdradz nam kim jestes i co mozesz? czytajac wypowiedzi roznych ezoterykow i z roznych przekazow wynika ze prawdziwych dusz wcielonych w ludzi pragnacych pozytywnych przemian na Ziemi jest ok 1/4 wszystkich ludzi

Czy naprawdę coś może być nieprzewidziane w Świecie Ducha, gdzie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość trwają równolegle? A wiedza z tego faktu wynikająca, odsłąniająca "nieprzewidziane, złe" dla nas następstwa nie zostałaby wykorzystana, aby coś poprawić?

Jakby wszystko bylo przewidziane to nie byloby rozwoju, to sa tylko prawdopodobne mozliwosci a czlowiek poprzez swoje mysli i czyny przybliza lub oddala te rozne prwdopodobienstwa. We wszystkim dookola wystepuja zaleznosci, wszystko wokol to rozne energie i wszystko jest w ruchu....,"wszystko plynie"

Cały czas nie doceniamy i do końca nie ufamy. Ale to też element naszego wzrastania.

Zaufaj sercu i milosci a oczy otworza sie szeroko i wykorzystaja to w zyciu: "kochaj blizniego swego, jak siebie samego".

Mariuszu nie wierz w to co napisalem, bo nie wiem ile w tym prawdy.
_________________

Mariusz S.

Bdaj:

Według mnie, po kolei:

1. Nie ma rozdziału między Nami, a Bogami. Wszyscy jesteśmy jedną Energią. To czego doświadczamy, to element naszego zaplanowanego rozwoju i nic nie musi zostać posprzątane, bo nic nie zostało nabałaganione. Bogowie Tam, nie siedzą i nie patrzą. Bogów Tam nie ma. Bogowie są Tam i są Tu. Każdy z nich się doświadcza na odpowiednim poziomie. Nasz świat został stworzony jako kolejny element doświadczenia, w którym i na kanwie którego energia się rozrasta

2. Nasza Wyższa Jaźń decyduje o naszym wcieleniu. To nie człowiek z pozycji śmiertelnej fizyczności decyduje o swoich inkarnacjach. To w okresie międzyinkarnacyjnym planujemy swej życia. I na pewno wszystko jest Ok. Jedno wcielenie, czy 600 – nie ma znaczenia. Po prostu, każdy doświadcza się na swój sposób

3. Nie można porównywać człowieka ze zwierzęciem, albowiem zwierzę nie ma świadomej cząstki Boga w sobie i nie jest jego celem poszukiwanie jej w sobie. Poza tym nie jest do końca prawdą, że zwierzęta są do końca takie „grzeczne”. Weź na przykład kota domowego, który dla sportu zabija 100 myszy i żadnej nie zje. To właśnie poszukiwanie Boskiej Cząstki w sobie i strach przed śmiertelnością, przemijaniem prowadzi człowieka do tego co określamy jako „złe”. Ale jak napisałem, na każdego przyjdzie kolej wcześniej, czy później, że odnajdzie swoje prawdziwe Ja. Owszem trzeba umieć przytulić, pomagać, kochać, akceptować, ufać itd. Ale według mnie to nic nie zmieni. Musimy dać drugiemu człowiekowi narzędzia, aby stał się silniejszym, podniósł własną samoocenę i odnalazł sam w sobie drogę do Boga. Całe „zło” w człowieku wypływa z jego niskiej samooceny

4. Intuicja, jaki by plan inkarnacyjny nie był, zawsze będzie opierać się o Twoje doświadczenia Ziemskie. Intuicja trochę inaczej działa, gdy jesteś głodny, gdy masz oddać swoje życie za kogoś obcego, mając na głowie rodzinę i trójkę dzieci. Także nie do końca ufam prawidłowemu intuicyjnemu odczytowi tu na płaszczyźnie ziemskiej

5. Kim jestem? Jestem jedną ze 144 części Mojej Wyższej Jaźni, która zbiera doświadczenia na ziemskim planie fizycznym, przez co doświadczam Boga, którego jestem częścią. Liczba 144 może być różna, ale akurat taką zobaczyłem. Co mogę? Już trochę mogę. A co do wypowiedzi ezoteryków – być może tylu jest.

6. Piszesz, że nie jest wszystko przewidziane. Ja myślę, że Bóg potrafi przewidzieć Samego Siebie, a rozwój to coś, co dla mnie jest iluzją, albowiem poziomy, które osiągniemy już od początku istnieją, a nam się wydaje, że my je tworzymy – kolejna iluzja.

7. „Kochaj bliźniego jak siebie samego” – tak, ale czy my w ogóle kochamy siebie? Czy kochamy bród, smród, wojnę atomową, śmieci, odpady nuklearne, morderstwa, wykorzystywanie, pedofilów, homoseksualistów i całe „zło” tego świata. Napiszemy – nie jestem temu winny, to nie ja. Ale to nieprawda. To jest nasza nieodłączna część. To nasz produkt. To ludzkość. Jak to zrobimy to wtedy, to cudowne hasło zadziała. Bo jak można kochać tylko dobro? To nie takie proste. Dlatego wolę; „Nie czyń drugiemu co Tobie nie miłe”

8. Na koniec o szpilkach. Jak mniemam uważasz, że wkładam ludziom szpilki. Jak dobrze wiesz nie jestem w stanie się obiektywnie ocenić. Jestem jaki jestem, piszę co mi serce dyktuje. Dlatego proponuję niech forumowicze poprzez Ciebie zdecydują, czy im się moje posty nie podobają. Jeżeli rzeczywiście wkładam szpilki - odejdę (bo stać sztucznym, nie mogę się).

Zobowiązuję Cię do zebrania wśród forumowiczów opini na temat moich wypowiedzi i przekazania mi, czy mam odejść.

Pozdrawiam w Miłości !!!
_________________

Merkaba.
Strażniczka Forum

Mariusz S. napisal:

Cytat:
8. Na koniec o szpilkach. Jak mniemam uważasz, że wkładam ludziom szpilki. Jak dobrze wiesz nie jestem w stanie się obiektywnie ocenić. Jestem jaki jestem, piszę co mi serce dyktuje. Dlatego proponuję niech forumowicze poprzez Ciebie zdecydują, czy im się moje posty nie podobają. Jeżeli rzeczywiście wkładam szpilki - odejdę (bo stać sztucznym, nie mogę się).
Zobowiązuję Cię do zebrania wśród forumowiczów opini na temat moich wypowiedzi i przekazania mi, czy mam odejść.


Och prosze Was, moze nalezy dla uscislenia spytac Bdaja o kim mowil? Moze wcale nie o Tobie Mariuszu, a moze o mnie, albo o kims innym. Ale czy to znowu takie wazne? Bdaj widzi to w ten sposob, ktos inny widzi to inaczej. Ja odbieram jego slowa bardziej ogolnie, nie jako odnoszace sie do jednej osoby.
Bo czyz tak sie nie zdaza? Zdaza sie.

Mariuszu, ja nie zgadzam sie z Twoimi pogladami, miedzy innymi z tym ze "jestem, (jestes) Bogiem" o czym doskonale wiesz z poprzednich moich postow.
Nie zgadzam sie tez z niektorymi pogladami innych forumowiczow , ale nie walcze z nikim, nie narzucam wlasnych racji. Mowie, ze mam inne zdanie i tyle. Nie przekonuje nikogo do swego i prosze by mnie nikt nie przekonywal. Moja sciezka, moja wolna wola.
Takie samo prawo obowiazuje wszystkich - nie narzucanie zdania innym, pozwolic na indywidualny rozwoj, co nie znaczy ze nie mozna sie dzielic wlasnym zdaniem.
Mariuszu masz prawo myslec inaczej niz ja i masz prawo wypowiedzic sie na forum.

Mariuszu jak mamy decydowac czy Twoje posty sie innym podobaja czy nie? Sa inne od mojego punktu widzenia, ale szanuje Ciebie i Twoje zdanie.
I dzieki Temu ze mamy inne poglady, moge zobaczyc glebiej "wlasna prawde". Zastanowic sie, pomyslec. Nie patrze w kategoriach kto ma racje, ale co moge wniesc z tego do wlasnego rozwoju. Nawet to ze sie nie zgadzam z czyimis pogladami - rozwija mnie .
Wszystko czemus sluzy. Ze wszystkiego mozna wyciagnac lekcje.

Mariuszu jestes nam potrzebny. Nigdzie nie pozwolimy Ci odjesc.
Tak jak kazdy uczestnik forum, kazdy inny, kazdy na swoj sposob wyjatkowy. Wlasnie dzieki temu sie rozwijamy i w jakis sposob uzupelniamy .

Pozdrawiam wszystkich serdecznie
_________________

Mariusz S.

Merkabo.

Bardzo cieszę się, że pozwalasz mi być z Tobą na tym forum. Cieszę się, że nie uraziłem Cię moimi poglądami. Cieszę się, że nie zgadzasz się ze mną. Tak jest i to jest piękne.

Dzięki. Pozdrawiam w Miłości !!!
_________________

Bdaj.

No wlasnie, kazdy ma wolna wole i kazdy mysli i naczej i raczej trzeba w dobie tej wiedzy jaka jest obecnie dostepna, wybierac to co jest dla nas dobre i moze nas doprowadzic do upragnionego szczescia i milosci .

Pierwszym postem wyrazielem w skrocie swoja opinie w temacie dobra i zla. Po Twoim poscie Drogi Mariuszu, skierowanym w moim kierunku staralem sie odpowiedziec na Twoje rozumienie mojego posta. Przepraszam Cie ze to tak odebrales, staralem sie odpowiedziec z mojego punktu widzenia na ten post, ale poruszone sprawy dotycza nas wszystkich tak jak stwierdzila to Merkaba, za co Jej dziekuje:)

Chcialem wniesc troche odmienne spojrzenie na niektore tematy i nikogo do niczego nie zmuszam , ale Ty swoimi postami chcesz udowodnic swoja wyzszosc, wiec nie bede sie sprzeczal, widocznie masz ku temu swoje racje , widac to po ilosci Twoich postow. Prawdopodobnie bedziesz zbieral zniwo tego co zasiales w swoim umysle wedlug punktow od 1-8 .

Przeczytaj uwaznie co tu napisales "Zobowiązuję Cię do zebrania wśród forumowiczów opini na temat moich wypowiedzi i przekazania mi, czy mam odejść" i zastanow sie nad tym ...

Przepraszam wszystkich ktorych w jakis sposob urazilem ....

"Kochaj blizniego swego jak siebie samego" ma podwojne znaczenie , wpierw trzeba siebie pokochac ze wszystkimi wadami, chorobami, bolem i cierpieniem a wtedy kochanie innych staje sie latwe i proste:)
_________________

Mariusz S.

Najdroższy Bdaju w Miłości !!!

Chcialem wniesc troche odmienne spojrzenie na niektore tematy i nikogo do niczego nie zmuszam , ale Ty swoimi postami chcesz udowodnic swoja wyzszosc, wiec nie bede sie sprzeczal, widocznie masz ku temu swoje racje , widac to po ilosci Twoich postow.

Bdaju - odmienne spojrzenie, przecież o to chodzi. Jeżeli już to robimy, to dlaczego mamy o tych spojrzeniach nie dyskutować.

Ja niczego nie chce udowadniać. Jeżeli już coś chcę to tego, żeby ludzie byli silni i wiedzieli kim naprawdę są. Uważam, że to jest najcenniejsza rzecz, jaką mogę przekazać światu, bo Mocy tej sam doświadczam i jest ona czymś pięknym.

Jeżeli jednak, moje przekazy odbierasz jako przymuszanie do czegokolwiek to przypuszczam, że są inni forumowicze, którzy tak samo mnie odbierają. Skoro więc napisałeś, że wtykam ludziom szpilki, to ja się absolutnie nie gniewam i muszę odejść, bo inaczej nie mogę, bo moja wizja silnego duchem człowieka nie wiąże się z wysyłaniem mu co tydzień torebki ryżu, ale z nauczeniem go jak ten ryż ma sam sobie zdobyć, a nawet przekazać mu, że ten ryż nie jest mu do niczego potrzebny.

Widac to po ilosci Twoich postow.

No, nie wiem jak się do tego ustosunkować - mam mniej pisać, żeby nie powodować wrażenia, że chce coś udowodnić?

Przeczytaj uwaznie co tu napisales "Zobowiązuję Cię do zebrania wśród forumowiczów opini na temat moich wypowiedzi i przekazania mi, czy mam odejść" i zastanow sie nad tym ...

Widzisz, nie mam się nad czym zastanawiać. Jeżeli piszesz, że wtykam ludziom szpilki, to znaczy, że wiesz co piszesz, znaczy wiesz, że ludzie tak moje wypowiedzi odbierają. Wiem, że są osoby, które nie potrafią powiedzieć (z uprzejmości) hej stary - "wal się", nie chcemy Cię tu. Skoro Ty to zauważasz i potrafisz napisać mi to prosto w oczy , to pomyślałem sobie, że zrobicie jakieś głosowanie na priva i zakomunikujesz mi wasz werdykt. Nadal tę propozycję podtrzymuję (po zastanowieniu się).

Dla mnie Miłość to Siła.

Wielokrotnie czytałem, o przypadkach "cudownych uzdrowień" nieuleczalnych chorób, które nie następowały po 50 wizytach rodziny, która choremu mówiła "kocham Cię", ale po uświadomieniu choremu, jak to naprawdę jest z Miłością. Jak to naprawdę jest z jego potrzebą Miłości i skąd się w nim wziął proces chorobowy, zapoczątkowany SUBIEKTYWNYM ODCZUCIEM NIEBYCIA KOCHANYM.

Mam wrazenie, że jedyna droga do potęgi Miłości wiedzie przez zrozumienie tego, że w nas wszystko tkwi i od nas wszystko zależy. Jeżeli uda się nam to przyjąć za pewnik - nic nie jest w stanie nas zniszczyć.

Jeszcze raz podkreślam, że ważne są słowa "kocham Cię", ale wtedy jeżeli idzie za tym pewność, że ten, któremu to mówisz DA SOBIE KIEDYŚ BEZ CIEBIE RADĘ. TO JEST PRAWDZIWA BEZWARUNKOWA MIŁOŚĆ - dla mnie.

Na kursie Bruce'a była kobieta, która wysłupłała ostatnie pieniądze, żeby Bruce pomógł się jej skontaktować z własną matką, która tak ją kochała, że po śmierci matki, kobieta-córka bez jej miłości, żyć nie potrafi i według mnie powinna już być leczona psychiatrycznie, bo nawet Bruce jej nie pomógł. Pewnym jest, że sama sobie na pewno już nie pomoże.
Cóż dały słowa matki "kocham Cię, córko"?

Cóż dają słowa "kocham Cię, ale uważaj, bo świat jest okropny, Ziemia zanieczyszczona, komuniści to całe zło, ludzie to wilki, astral niski Cię wykorzystuje, ale jak Cię kocham" Cóż te słowa dają?

Czy nie powinniśmy mówić - "świat jest taki jaki jest, to my - Bogowie go tworzymy i jesteśmy za niego odpowiedzialni. To co, że krokodyl pożera młodą zebrę, że ludzie się mordują, wywołują wojny i inne "zło". Świat to Ty i Twoje na niego spojrzenie. I jest wszystko OK, bo mądrość Boska jest nieprzenikniona i z braku jej zrozumienia musimy jej zaufać, a Ty sobie spokojnie dasz radę, ponieważ o tym wiesz i nie dasz się nabrać iluzji".

Nie potrafię pisać inaczej.

Oczywiście wszystko to moje zdanie. Tak właśnie postrzegam Miłość.

Pozdrawiam w Miłości !!!
_________________

Bdaj.

Dla mnie Miłość to Siła.

Mariuszu! Prawdopodobnie juz zbierasz skutki powyzszego.

Dla mnie sila to: gwalt, wojna, terror, pycha, chciwosc, zlosc i nienawisc, ktore wywodza sie ze strachu.

Milosc natomiast to: odwaga, oddanie, poswiecenie, uwielbienie, dobroc, radosc i szczescie - czego wszystkim życzę.Wesoly
_________________

Mariusz S.

Bdaj:

Dla mnie siła to: gwałt wojna, terror, pycha, chciwość złość i nienawiść, które wywodzą się ze strachu.

Według mnie siła nigdy nie idzie w parze ze strachem. Brak poczucia siły rodzi strach. Brak poczucia własnej wartości rodzi strach. Strach rodzi to co napisałeś. Człowiek silny nie musi się uciekać do przemocy, albowiem nie musi udawadniać swej siły. Człowiek słaby kombinuje jak się poczuć silnym. Jak się ochronić. Ale to prowadzi do nikąd. Prowadzi do tego co napisałeś. Przykładem może być Stalin, który się panicznie bał. Tylko słabi (we własnym mniemaniu) ludzie, muszą sobie udawadniać. Tylko słabyczłowiek morduje, ochrania się ochraniarzami, posuwa się do przemocy. ALE TO NIC WSPÓLNEGO Z SIŁĄ WEWNĘTRZNĄ NIE MA.

Z drugą częścią Twojej wypowiedzi się zgadzam i także życzę Wszystkim tego (razem z Siłą włącznie)

Pozdrawiam w Miłości !!!
_________________


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marian Wasilewski dnia Czw 5:46, 15 Mar 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marian Wasilewski
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: USA

PostWysłany: Śro 9:27, 14 Mar 2007    Temat postu:

Witajcie!

Dziś chciałbym powiedzieć, jak sobie wyobrażam sytuację człowieka na naszej ukochanej Planecie. W procesie ewolucyjnym nie wyszliśmy jeszcze z systemu zorientowanego na przetrwanie, opierającego się na łańcuchu pokarmowym, który ze swej natury koduje w psychice uczucie lęku. Dominującą rolę odgrywa egotyczna osobowość, tworząca stosunki społeczne, polityczne i gospodarcze. Wiedzę naukową kształtuje intelekt, oparty głównie na doświadczeniu zmysłowym. Poznajemy „świat zewnętrzny”, co pozwala na rozwój cywilizacji. Natomiast nauka nie wie, co to jest świadomość, która nie jest przecież bezpośrednio poznawana zmysłami. Pośrednio poznaje się różne cechy świadomości, ale nieznana jest jej substancjalna istota. Można więc powiedzieć, że człowiek poznaje świat, ale nie zna siebie. Ład społeczny utrzymują władze polityczne, w dużym stopniu opierając się na hierarchii religijnej.

Dochodzimy do przełomowego momentu w naszym rozwoju ewolucyjnym. Osiągnęliśmy taki poziom świadomości, przy którym nie możemy jeszcze porzucić inkarnacji w świecie fizycznym bez zdobycia prawdy o sobie. Planeta Ziemia stała się szkołą owej prawdy.

Niedawno porównałem naszą Planetę do pieca hutniczego, w którym z żywej rudy wytapia się szlachetny kruszec Ducha. Paliwem jest cierpienie. Musi być ono utrzymane na określonym poziomie. Sterują tym Wyższe Inteligencje o których, chyba poza nielicznymi jednostkami, niewiele wiemy. Możemy natomiast wyrobić sobie pogląd na sposób, w jaki to sterowanie się odbywa.

Egotycznie zorientowana osobowość ludzka ulega silnym wpływom emocjonalnym, opartym na wrodzonym uczuciu lęku przed nieznanym. Przeciętny człowiek stara się uchylić od odpowiedzialności za swoje decyzje i czyny, częściowo rezygnując ze swej wolności (patrz: Ucieczka od wolności, Erich Fromm). Przerzuca więc część swej wolności na różne władze społeczne, polityczne i religijne.

Wydaje się, że wszystko jest w porządku, bo przecież ktoś musi organizować życie społeczne. Niestety, egotyczna natura człowieka powoduje, że władze te, w mniejszym lub większym stopniu, uchylają się przed kontrolą społeczną i krzywdzą swoich podwładnych, generując cierpienie.

W tych warunkach zachodzi genetyczna możliwość sterowania „natężeniem” owego cierpienia. Pojawia się coś w rodzaju cierpieniowego pedału gazu. Stanowi go pewien odsetek ludzi, psychicznie i fizycznie zdrowych, dotkniętych pewnymi dewiacjami psychicznymi. Dewiacje te polegają na wygaszeniu empatycznych rezonansów uczuciowych, przy zwiększonej sprawności intelektualnej. We współczesnej psychologii nazywa się to psychopatią (nie mylić z psychozą; badania nad psychopatią, jak dotąd, nie cieszą się specjalną popularnością u władz).

Innym takim cierpieniowym pedałem gazu jest zdrowie ludzkie. Gdy i to nie wystarcza – pojawiają się: głód, wojny i klęski żywiołowe. Wszystko wskazuje na to, że cierpienie jest „środkiem dydaktycznym” w naszej planetarnej szkole prawdy, gdzie stosuje się poglądową metodę nauczania.

Miłujący Bóg obdarza nas jednak owym kołem ratunkowym jednoczącej miłości, o którym pisałem w moim pierwszym poście tego tematu. Ponadto każdy pozostaje pod czujną opieką, która uczy żyć według własnej woli, ale jednak chroni przed cierpieniem, gdy człowiek jest na dobrej drodze. Jesteśmy przecież stworzeni na wzór i podobieństwo Boga Osobowgo.

Wygląda na to, że globalne „natężenie” cierpienia na Ziemi zwiększa się w ostatnich czasach. Chyba ma to związek z przejściem do astrologicznej epoki Wodnika. Można więc spodziewać się zapowiadanej „erupcji” wyzwolonego Ducha, która części ludzkości pozwoli osiągnąć ową „czwartą gęstość” świadomości. Trzeba jednak pamiętać by zaciemnienie rozróżnienia między etycznymi pojęciami dobra i zła przez Apokaliptyczną Bestię nie powiększyło cierpienia do tego stopnia, że nastąpi nuklearna lub biologiczna katastrofa.

Jak podają liczne źródła ezoteryczne (patrz np. Stwórcy Skrzydeł), w najbliższych pokoleniach zwiększy się inkarnacja dusz przygotowanych do tych przemian. Właśnie o tym mówił w ubiegłym stuleciu angielskim naukowcom jogin Nisargadatta Maharay (I am That, Chetana, Bombay 1973).

Witaj Mariuszu S!
W ostatnim poście pisałem czym, według mnie, jest cierpienie. Jeśli ktoś kocha cierpienie – to jest ułomność psychiczna, czasem wymuszana także przez religijną ascezę. Na Filipinach, na przykład, do niedawna kilkunastu dewotów corocznie dawało się ukrzyżować.

Naturalnymi przykazaniami nazywam sterowanie ewolucją życia przez Ducha. Pytałeś także „co Jezus mówił o złoczyńcach w swoich naukach”?. Właśnie dla przypomnienia pobieżnie zajrzałem do Nowego Testamentu i poniżej załączam kilka cytatów. Proszę zwrócić uwagę, dotyczy to także Arka, na zawartą w nich ocenę etyczną niektórych ludzi.
Gratuluję tak ciepłej wypowiedzi Merkaby o Tobie, tym bardziej, że ja także jej zawdzięczam moją tu obecność.

Halo Bdaj! W dużym stopniu podzielam Twój pogląd. Także w ostatnim poście. Miłość posiada moc. To jest coś innego niż siła. Należy do wyższego szczebla świadomości.

Pozdrawiam Wszystkich. Marian

Co Jezus mówił o złoczyńcach? (wg Biblii Tysiąclcia)

Mat 5/22: A ja wam powiadam: Każdy który się gniewa na swego brata podlega sądowi. ... A kto by rzekł „bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego.
Mat 7/15-19: Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. ... Poznacie ich po owocach. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień rzucone.
Mat 10/14-15: Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta strząśnijcie proch z nóg waszych. Zaprawdę powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dniu sądu niż temu miastu.
Mat 23/30: Biada wam uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą.
Mat 25/41: Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: Idźcie precz ode Mnie przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom.
Mar 3/2: Zaprawdę powiadam wam: wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego.
Mar 9/42: Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze.
Łuk 10/15: A ty Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz.
Łuk 11/43: Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku.

Do Ewangelii Jana już nie zaglądałem. M

Dodano później (10 marzec 2007).
Proszę zauważyć, że w tłumaczeniach Pisma, także w tych cytatach, wyraźnie widać wpływ organizacji religijnych. Chodzi o takie zwroty jak ogień piekielny, wieczne potępienie, itp.

Przepraszam za dość liczne poprawki i uzupełnienia w moich postach. Staram się poprawiać jasność sformułowań, ale chodzi głównie o literówki.
Litra e ni chc mni słuchać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Ryty tybetanskie Strona Główna -> Moje przemyślenia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin