Forum     Ryty tybetanskie Strona Główna

My, Wielki Portal ,a polska Sprawa

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Ryty tybetanskie Strona Główna -> Zmiany na Ziemi i poza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek
Forum Admin



Dołączył: 28 Sie 2005
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Skąd: U.K.

PostWysłany: Wto 19:03, 24 Lut 2009    Temat postu: My, Wielki Portal ,a polska Sprawa

Jestesmy Polakami.
Powinnismy interesowac sie bardziej tym co dzieje sie na naszym podworku nawet jesli wielu z nas przebywa w innych krajach.
Wylowilem "przez przypadek" z sieci blog polskiego analityka wydarzen swiatowych .Tomasz Urbas ,bo o nim mowa publikuje pod adresem zamieszczonym ponizej.

[link widoczny dla zalogowanych]


O autorze mozna przeczytac w jego portfolio , ktore zamieszcza i przedstawia sie sam , oraz swoja rodzine az do roku 1000 i jeszcze dalej.
Niewatpliwie tresci i ananlizy jakie zamieszcza sa niepokojaco zbiezne z masa odczuc i innych informacji , jakie trapia nie tylko mnie .
Wklejam ostatni dzisiejszy artukul odslaniajacy pokazna pule konkretow a nie bajerow kosmicznych z jakimi nawet w Rzadzie RP mozna sie zetknac co dzien.

Pozdrawiam Sun's Son


Artykuł-
----------------


Pisząc to chcielibyśmy się mylić. Pragniemy wręcz, żeby opisywane tu hipotezy były zdarzeniem niemożliwym.

W końcu stycznia 2009 r. (prawdopodobnie 28) na antenie C-SPAN wystąpił członek Izby Reprezentantów USA Paul Kanjorski (demokrata polskiego pochodzenia). W Izbie pełni funkcję przewodniczącego jednej z podkomisji Komisji Rynków Kapitałowych.

Początek nagrania to telefon widza mającego za złe, że plan Paulsona wpompowania do amerykańskich banków setek miliardów dolarów przynosi korzyści wyłącznie bankierom. Zaatakowany kongresman ujawnił szokujące kulisy załamania systemu bankowego w USA.

Opowiedział, że 11 września 2008 r. ok. godz. 11.00 przed południem nastąpił zmasowany odpływ z Systemu Rezerwy Federalnej środków pieniężnych w kwocie 550 mld dolarów w ciągu 1-2 godzin. Po stwierdzenie uszczuplenia środków Departament Skarbu interweniował zasilając system bankowy kwotą 105 mld dolarów. Okazało się to jednak kwotą niewystarczającą i wstrzymano transfer środków. Według szacunków, gdyby nie wprowadzenie blokady z systemu Rezerwy Federalnej do godz. 14.00 wycofano by 5,5 bln dolarów. Kanjorski wskazywał na te okoliczności jako uzasadnienie planu Paulsona. Stwierdził, że gdyby nie wpompowanie do banków 700 mld dolarów, to konieczne byłoby wykupienie toksycznych aktywów na kwotę kilku bilionów dolarów. Przyznał także, że sytuacja jest wyjątkowa i w ogóle nie wiadomo, czy znajdzie się bezpieczne rozwiązanie. Kongresmani zostali powiadomi o sytuacji już w dniu 15 września 2008 r. przez sekretarza skarbu i przewodniczącego Rezerwy Federalnej.

Nie mamy podstaw, żeby kwestionować autentyczność nagrania. Kanjorski ma pewne problemy z ścisłym opisem zdarzeń (mówi o elektronicznym ataku na banki amerykańskie), ale naszym zdaniem podane przez niego fakty układają się w logiczną całość.

Rezerwa Federalna jest centralnym bankiem USA. Jako centralny bank państwa prowadzi konta banków amerykańskich i konta zagranicznych instytucji finansowych krajów z którymi USA prowadzą operacje gospodarcze. Rezerwa Federalna nie prowadzi kont przedsiębiorstw lub ludności. W dniu 11 września 2008 r. zauważono, że z kont banków amerykańskich w Rezerwie Federalnej ubywają środki pieniężne. Zgodnie z podstawowymi zasadami rachunkowości oznacza to, że środki te były jednocześnie księgowane na innych kontach. Przerwanie operacji przy jednoczesnym podkreśleniu, że środki wypływał z Rezerwy Federalnej pozwala nam stwierdzić, że środki te były księgowane na koncie (kontach) jakiejś zagranicznej w stsosunku do USA instytucji finansowej. Początkowo traktowano te przelewy jako zjawisko naturalne, stąd przeprowadzono interwencję zasilającą rynek pieniężny dla przeciwdziałania zmniejszeniu płynności. Po zorientowaniu się co do skali operacji, została ona przerwana, co w praktyce oznacza ogłoszenie niewypłacalności systemu bankowego USA.

Czy był to jakiś atak elektroniczny jak twierdzi Kanjorski? Uważamy za mało prawdopodobne, aby Rezerwa Federalna przez dwie godziny księgowała przelewy z kont banków amerykańskich do jakiejś instytucji zagranicznej bez ważnego i nie budzącego wątpliwości zlecenia. Jaka mogła być podstawa tych gigantycznych przelewów? Kanjorski sam wskazał na ten tytuł opisując dylemat z toksycznymi aktywami. Uważamy, że w dniu 11 września 2008 r. doszło do legalnego rozliczania pozycji spekulacyjnych zajętych na derywatach (pochodnych instrumentach finansowych). Banki amerykańskie poniosły klęskę w spekulacji i w tym dniu rozpoczęto rozliczanie pozycji przez przelew do zwycięzcy. Po zorientowaniu się, co do skali strat na spekulacji i idących za nimi rozliczeń międzybankowych, sztucznie przerwano rozliczenia, pozostawiając niespłacone zobowiązania banków amerykańskich wobec jakiejś instytucji zagranicznej. Jednocześnie w związku z dokonanymi przelewami środków na kwotę 550 mld dolarów, w trybie nagłym rząd USA z pieniędzy podatników załatał dziurę transferem do amerykańskich banków kwoty 700 mld dolarów. Nadal pozostał otwarty problem spełnienia zobowiązań na kwotę kilku bilionów dolarów, przypuszczamy że nie mniejszą niż 5,5 bln dolarów, które szacunkowo miały wypłynąć tylko 11 września 2008 r. Te aktywa określane jako toksyczne nadal obciążają banki amerykańskie i ktoś za granicą oczekuje ich spłaty.

Kto to jest?

Podkreślmy, że władze amerykańskie wiedzą, kto to jest. Znają bowiem konta na które przepłynęło 550 mld dolarów. Nieujawnianie tych podmiotów dowodzi politycznego charakteru sprawy. Wzywamy Bena Shaloma Bernanke’a do podania jakim podmiotom banki amerykańskie są winne ok. 5,5 bln dolarów z tytułu nieudanych transakcji spekulacyjnych.

Zasadniczo nie musimy czekać na odpowiedź. Sami poszukajmy. Musimy przypatrzeć się dużym gospodarkom z silnymi bankami mającymi duże rezerwy dewizowe. Tylko takie kraje mogły skutecznie pokonać bankierów amerykańskich w spekulacji. Na pierwszy ogień idzie strefa euro. Jest to dobry kandydat zważywszy na animozje pomiędzy socjalistycznymi władzami Unii, a jankeskimi kapitalistami. Ale problem w tym, że na spekulacji poległy i banki europejskie. Poufny raport Komisji Europejskiej mówi o stratach banków eurosystemu na kwotę 13,7 bln euro na samych derywatach. Dyskutując na temat tych strat przyznaliśmy, że są one mało prawdopodobne i dopuściliśmy możliwość, że jest to dezinformacja. Musimy zweryfikować to stanowisko. Ujawnienie strat banków amerykańskich na przynajmniej 5,5 bln dolarów, oznacza że banki europejskie mogły rzeczywiście stracić na spekulacji derywatami 13,7 bln euro. Pozwala to zawęzić obszar poszukiwań. Przeciwnikiem banków amerykańskich i europejskich musiał być ktoś wyjątkowy. Zasadniczo jest tylko jeden taki przeciwnik o olbrzymiej dotąd bardzo dynamicznej gospodarce z gigantycznymi rezerwami walutowymi powstałym dzięki nadwyżce handlowej. Jest to druga gospodarka świata, której PKB po uwzględnieniu parytetu siły nabywczej stanowi ok. 50 % PKB USA. To Chiny. Można jeszcze rozważać Japonię, ale stagnacja gospodarcza, która trawi ją od lat oraz obecny silny kolaps gospodarczy wskazują, że Japonia też była ofiarą spekulacji.

Wysuwamy hipotezę, że bankierzy amerykańscy i europejscy przy pełnej wiedzy, akceptacji, a być może i zachęcie ze strony polityków prowadzili olbrzymie spekulacje z instytucjami chińskimi, które zakończyły się katastrofalną klęską.

Rozmiar tej klęski można porównać do termojądrowej bomby finansowej. Długi banków amerykańskich i europejskich przekraczają wielokrotnie ich kapitały własne. W istocie systemy bankowe Ameryki i Europy są niewypłacalne. Sięgają one łącznie mniej więcej PKB tych gospodarek. Oznacza to, że zwycięzca spekulacji, prawdopodobnie Chiny, mają uprawnione roszczenia do mniej więcej 10 % majątku narodowego (ziemi, przedsiębiorstw, banków) Ameryki i Europy. To dlatego Kanjorski wykazuje bezradność i mówi nie wie jak to się zakończy. Tę bezradność wykazują wszyscy politycy i bankierzy. Chiny nie są partnerem, który pozwoli zamieść brudy pod dywan. To kraj o innej niż zachodnia kulturze i mentalności społeczeństwa, który właśnie wysuwa się do światowego przywództwa.

Przegrani spekulanci zmierzają do konfrontacji. Zaprzestali spłaty zobowiązań, które sami pozaciągali. Pojawia się retoryka wojenna o elektronicznym ataku na banki. Z tej perspektywy zupełnie inaczej wygląda np. kwestia tarczy antyrakietowej, czy obecności Ameryki w Afganistanie. Spekulacje narastały od kilku lat i świetnie orientowano się z kim podjęto walkę. To nie przed Iranem miała osłaniać tarcza antyrakietowa, to nie Talibowie są głównym celem zajęcia przyczółku u granic Chin.

Postępujący rozkład narodowych gospodarek jako efekt niewypłacalności banków zwiększa ryzyko konfrontacji zbrojnej. Gospodarka chińska odczuwa dolegliwości spadku obrotów handlu zagranicznego. Dziesiątki milionów bezrobotnych Chińczyków może pałać żądzą odwetu na sprawcach gospodarczej katastrofy, którymi są bez wątpienia zachodni politycy i bankierzy. Chiński potencjał nuklearny pozwala na zaatakowanie wszystkich centrów światowych finansów tj. tych miejsc gdzie rodziła się spekulacja i zaprzestano spłaty długów.

W tej konfrontacji Polska musi zająć stanowisko neutralne. Polska nie powinna płacić rachunku za bankierów spekulantów z Ameryki i Europy. Chwała Bogu nie uczestniczyliśmy w tej spekulacji, aczkolwiek władze Polski, jako członkowie Unii o tym wiedziały. Musimy być przygotowani na każdy scenariusz.

W najgorszym wariancie nasi rodacy w Zachodniej Europie i USA po potwierdzeniu narastania konfrontacji z Chinami powinni opuścić duże ośrodki miejskie, przede wszystkim, te które są siedzibami głównych instytucji finansowych. Uważamy, że najbezpieczniejszym miejscem dla Polaków jest Polska, mimo że powrót milionów rodaków spotęguje zapaść gospodarczą. Przetrwanie narodu jest warte takiej ceny.

Po ustąpieniu obecnych skompromitowanych władz Polski podejmiemy mediację w celu pokojowego rozwiązania konfliktu. Niezależnie od tego w jaki sposób ulegnie rozwiązaniu problem toksycznych aktywów, czeka nas odbudowa zniszczonych gospodarek w tym systemów finansowych. W celu uniknięcia powtórki z historii odbudowany system finansowy powinien zapewniać bezpieczeństwo poprzez:

1. przywrócenie państwom monopolu emisji pieniądza i niedopuszczenie do kreowania pieniądza przez banki komercyjne,

2. zakaz łączenie działalności depozytowo-kredytowej z bankowością inwestycyjną,

3. zakaz używania derywatów na giełdach papierów wartościowych, rynkach pieniężnych, walutowych oraz surowcowych.

Pociągniemy do odpowiedzialności sprawców kataklizmu. Bankierzy i politycy zamieszania w spekulacje dożywotnio nie będą mogli sprawować funkcji publicznych i w instytucjach finansowych. Będą pod państwowym przymusem do końca życia usuwać własnymi rękoma potworne skutki konfrontacji zbrojnej, a w przypadku znalezienia rozwiązania pokojowego pod takimże przymusem fizyczną pracą przyczyniać się do odbudowy zniszczonych gospodarek narodowych. Nie dopuścimy do odpowiedzialności zbiorowej wobec niewinnych osób. To nie Żydzi są winni katastrofy. To przestępcy bankierzy i politycy, często o żydowskim pochodzeniu, dopuścili się zbrodni wobec pracujących w pokoju narodów, i oni poniosą za to odpowiedzialność.

Wiemy, że Polska przetrwa nadchodzący kataklizm. Podkreślamy, my w to nie tylko wierzymy, my to wiemy.



Wpowiedź Paula Kanjorskiego:

http://www.youtube.com/watch?v=pD8viQ_DhS4&feature=related

Relacja z rozmowy z Paulem Kanjorskim:

[link widoczny dla zalogowanych]

Depesza agencyjna o stratach w eurosystemie:

[link widoczny dla zalogowanych]

Ocenzurowany artykuł w Telegraph (zwróćcie uwagę na tytuł w linku):

[link widoczny dla zalogowanych]

Pierwotna wersja artykułu w Telegraph:

[link widoczny dla zalogowanych]

Tomasz Urbaś


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tomek dnia Nie 14:58, 21 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek
Forum Admin



Dołączył: 28 Sie 2005
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Skąd: U.K.

PostWysłany: Śro 20:13, 11 Mar 2009    Temat postu:

Witam ponownie

Komentarz T.Urbasia zachaczajacy o genetyke akademicka .
Mozna wyciagnac ciekawe wnioski w oparciu o nasz rodowod genetyczny, interpretowany w kregach naukowych. W,Polsce -jak pisze Urbas-mieszka najliczniej ludnosc "R1a" i jest to ewenement. (szczeg w art.)Cos w tym jest...

Ponizej komentarz



Wejdę na grząski temat - spraw rasowych.
Sekwencjonowanie ludzkiego DNA dostarcza fascynującej wiedzy o przeszłości człowieka. Chromosom Y jest przekazywany wyłącznie przez mężczyzn. Jedna z jego części nie ulega zmianie w trakcie rozmnażania. Zmiany na niej mają charakter losowych mutacji. Gdy taka mutacja nastąpi to potomkowie pierwszej osoby z tą mutacją będą ją dziedziczyły. Gdy w jakimś kolejnym pokoleniu wystąpi u kogoś kolejna mutacja, to potomkowie tej osby będą dziedziczyły zarówno pierwszą, jak i drugą mutację. Ale inne osoby nadal będą dziedziczyć tylko pierwsza mutację. W ten sposób na podstawie mutacji chromosomu Y jesteśmy w stanie odtworzyć historię człowieka.
Około 60 tys. lat temu w Afryce żył mężczyzna, który jest ojcem wszystkich ludzi na świecie. Czarnych, białych i zółtych. Katolików, Muzułmanów, Żydów. Wszystkich. Ojcem w sensie czysto biologicznym, nie jakimś propagandowym.
Około 45-40 tys. lata temu u jednego z jego potomków doszło do mutacji określanej jako haplogrupa IJK chromosomu Y. Z kolei u kogoś z mutacją IJK ok. 38 tys. lat temu doszło do kolejnych mutacji IJ. Zatrzymajmy się przy nich. Bowiem ok. 30 tys. lat temu u jakiegoś mężczyzny doszło do mutacji J. Potomkami tego meżczyzny są Arabowie i Żydzi. Zdumiewająca w tym kontekście jest mutacja I, która miała miejsce ok. 20-25 tys. lat temu. Potomkami pierwszego mężczyzny z tą mutacją są Germanie. Genetyka nie kłamie. Żydzi, Arabowie i Germanie są bliskimi kuzynami.
Wróćmy do haplogrupy IJK. Około 40 tys. lata temu u innego mężczyzny z IJK doszło do mutacji, której rezultatem jest haplogrupa K. Tu mutacje posypały się jak z rogu obfitości. Pominę haplogrupy pośrednie. Potomkami pierwszego mężczyzny z haplogrupą K sa m.in.:
1) mężczyźni z haplogrupą O powstałą ok. 35 tys. lat temu. Ich potomkami jest większość Chińczyków,
2) mężczyźni z haplogrupą R powstałą ok. 27 tys. lat temu. Stanowią oni większość Europejczyków.
Z haplogrupy R wyodrębniły się m.in. haplogrupa R1a i R1b.
Potomkowie pierwszego mężczyzny z haplogrupą R1b (ok. 18,5 tys. lat temu) to większość mieszkańców Zachodniej Europy.
Z kolei potomkowie pierwszego człowieka z haplogrupą R1a (ok. 15-20 tys. lat temu) to Słowianie, ludy Irańskie oraz Aryjczycy.
To jest największy i zdumiewający paradoks. Germanie i Żydzi sa spokrewnieni ze sobą bliżej, niż Słowianie z nimi. Natomiast Słowianie są najbliższymi krewnymi Aryjczyków z Indii. Ba wspólnota Słowian i Aryjczyków utrzymywała sią najdłużej wśród ludów indoeuropejskich (badania lingwistyczne nad językiem praindoeuropejskim). Jeszcze bardziej byłem zaskoczony, gdy dowiedziałm się, że Sarmaci byli ludem irańskim (legendy o sarmackim pochodzeniu Polaków). Tutaj dochodzimy do czasów ze źródłami pisanymi (Herodot), ale nie będę już Was zamęczał. Ostatnią ciekawostka niech będzie fakt faktycznej wyjątkowości Polski i Polaków. Na ziemiach Polskich dominują mieszkańcy z haplogrupą R1a, co jest ewenementem. W Niemczech jest większa mozaika haplogrup, niż w Polsce. Mieszka tam prawie 25 % grupa z haplogrupą R1a - genetyczny ślad obecności Słowian po Łabę we wczesnym średniowieczu.
Bądźmy dumni, że jesteśmy Słowianami, ale pamiętajmy, że wszystkie narody na świecie są z biologicznego punktu widzenia naszymi kuzynami.

Żal mi, że na razie musiałem zarzucić dociekania nad nasza historią (www.urbasie.org) ponieważ musiałem zająć się tym, co znajdujecie na blogu.

Dlatego powtarzam, winni muszą ponieść odpowiedzialność. Nie może zwolnić ich od niej żadne wyznanie. Dotyczy to w szczególności hochsztaplerów Żydów, którzy faktycznie bardziej niż przeciętnie zajmują się finansami. Ale osobom niewinnym, w tym również pochodzenia żydowskiego, nie może spaść włos z głowy.



Tomasz Urbaś, 2009-03-10 10:44


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tomek dnia Śro 20:16, 11 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek
Forum Admin



Dołączył: 28 Sie 2005
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Skąd: U.K.

PostWysłany: Pią 0:13, 20 Mar 2009    Temat postu:

Ponizej jeden z bardziej rozbudowanych komentarzy z blogu Urbasia.
W odpowiedzi o genezie kryzysu,spojzenie wstecz jako katalizator pojmowania terazniejszych trudnosci finansowych Swiata...
tekst obrzydliwie analityczny -tylko dla prawdziwie ciekawych.

komentujacy-"W.M."



Szanowni Państwo,

Przedstawiam alternatywna genezę kryzysu, która moim zdaniem bardziej właściwie obrazuje kroki i decyzje, które zostały podjęte, bez względu na odczuwalna rożnych autorów animozje wobec pewnych środowisk, która to wg mnie zamazuje właściwy obraz.

Ludzie nie mogą mieć tego, na co ich nie stać. Dotyczy to nie tylko domów i nie tylko w Ameryce. Próby ominięcia tej prostej reguły, niezależnie od tego, czy przez państwo za publiczne pieniądze, czy przez komercyjne banki za pieniądze ciułaczy, kończą się klęską.

W procesie historycznego rozwoju na świecie ukształtowały się dwa zasadnicze modele systemu bankowego - model anglosaski i kontynentalny. Model anglosaski cechuje się ścisłym oddzieleniem bankowości depozytowo-kredytowej od bankowości inwestycyjnej związanej z rynkiem kapitałowym i silną tendencją do tworzenia banków specjalistycznych. Model kontynentalny, nazywany też niemiecko-japońskim, oparty jest na koncepcji banku uniwersalnego, łączącego pod jednym dachem bankowość depozytowo-kredytową (komercyjną) z bankowością inwestycyjną.

Model anglosaski, bo na nim głównie się skupie powstał w Wielkiej Brytanii i upowszechnił się także w innych krajach anglojęzycznych. W latach 1933-1999, a więc od momentu uchwalenia ustawy Glass-Steagall Act, wprowadzającej zakaz łączenia bankowości komercyjnej z bankowością inwestycyjną, aż do praktycznie uchylenia jej w 2000 r. na mocy Gramm-Leach-Bliley Act, dopuszczającej tworzenie holdingów finansowych, model ten istniał również w Stanach Zjednoczonych. Warto podkreślić, że odseparowanie w USA banków depozytowo-kredytowych od działalności na rynku kapitałowym, czyli od transakcji w dziedzinie emisji i obrotu papierami wartościowymi, było reakcją na wielki kryzys (1929-1932), którego przyczyn upatrywano m.in. w spekulacji giełdowej prowadzonej przez banki bez zachowania należytej ostrożności i troski o wkłady oszczędnościowe powierzone im przez deponentów

Istotne zmiany zachodziły w działalności kredytowej banków, która stanowi domenę tradycyjnej bankowości. Chodzi tutaj z jednej strony o sekurytyzację należności kredytowych i sprzedaż ich tą drogą innym bankom lub inwestorom z sektora pozabankowego, a z drugiej strony o transfer ryzyka kredytowego do innych podmiotów za pomocą odpowiednich instrumentów pochodnych, np. credit default swaps. W ten sposób banki uwalniają część kapitału własnego zaangażowanego w działalność kredytową i poprawiają swoją płynność, co otwiera im drogę do udzielania nowych kredytów. Działania te prowadzą w istocie rzeczy do konwergencji systemu finansowego opartego na bankach uniwersalnych i systemu ukierunkowanego na rynek kapitałowy

W roku 1933 w Brooklynie urodził się Sanford Weill, a w Waszyngtonie światło dzienne ujrzała ustawa Glass-Steagall, nazwana później chińskim murem między bankowością komercyjną a inwestycyjną. W znacznej części dzięki wpływowi Weilla ten mur runął w 1999 r. Postanowił on połączyć zarządzaną przez siebie firmę Travellers, zajmującą się bankowością inwestycyjną, z Citicorp - bankiem komercyjnym. Teoretycznie fuzja ta w 1998 r. była nielegalna, ale Weill zwrócił się z prośbą o czasową zgodę na transakcję do ówczesnego prezydenta Billa Clintona i ówczesnego szefa Federal Reserve, Alana Greenspana. Dostał czas na dostosowanie nowej firmy do istniejących przepisów, ale postanowił raczej dostosować przepisy do nowej firmy. Prowadził bardzo intensywny lobbing i postawił na swoim. To dzięki niemu zaczęły powstawać bankowe supermarkety, takie jak Citigroup, które świadczą usługi brokerskie, bankowe oraz ubezpieczeniowe.
W 1995 r. zmienił nazwę na Travelers, a rok później firma zapłaciła ok. 4 mld USD w gotówce za Aetna Life & Casualty. Powstał holding. Następnie Weill zajął się przejęciem Salomona. Umowa o wartości 9,1 mld USD dała Travelers kontrolę nad prestiżowym bankiem inwestycyjnym Salomon Brothers, który Weill połączył ze Smith Barney. W ten sposób powstała druga, co do wielkości światowa firma zarządzająca papierami wartościowymi Salomon Smith Barney. Po raz kolejny w ciągu 10 lat Weill zdołał przekształcić średniej wielkości firmę w giganta usług finansowych. Weill zachowywał się jak człowiek uzależniony od zawierania nowych umów. Skorzystał z szansy kupienia Salomona, a w latach 90. Prowadził rozmowy na temat fuzji m.in. z JP Morgan, Merrill Lynch i Goldman Sachs. Myślał także o fuzji z Deutsche Bankiem. Wydawał się bardziej zainteresowany dokonywaniem fuzji niż późniejszą pracą nad ich sprawnym działaniem. Jeden z przyszłych współpracowników, John Reed zarzucał mu nawet: "Ja postrzegam fuzję, jako ewolucję, a ty jesteś skoncentrowany jedynie na chwilowym działaniu".

Weill wciąż nie czuł się usatysfakcjonowany. Podczas burzy mózgów w 1997 r. w gronie kierownictwa Travelers Group po raz pierwszy padł pomysł kupienia globalnie działającego banku komercyjnego. Jednym z kandydatów był Citibank, spółka-córka Citicorp. Weill zadzwonił do CEO Citicorp, Johna Reeda. Ku ogólnemu zaskoczeniu Reedowi pomysł przypadł do gustu. Plany największej fuzji w historii ogłoszono w kwietniu 1998 r. Nowa firma miała mieć 100 mln klientów w stu krajach, sieć ponad 3 tys. biur i ponad 162 tys. pracowników. W czasie fuzji wartość aktywów firmy była szacowana na ok. 700 mld USD, na początku 2004 r. osiągnęła pułap 1 bln USD.
Umowa z Citicorp raz na zawsze zmieniła krajobraz usług finansowych w USA. Został on bankiem takich gigantów jak Enron czy WordlCom. Skandale związane z tymi firmami dotknęły także Citigroup. Firma musiała zapłacić 2,65 mld USD po oskarżeniu jednego z inwestorów o udział w skandalu WorldComu. Krytycy twierdzili wtedy, że Weill stworzył imperium, którego nie jest w stanie kontrolować. Weill kontynuował politykę przejęć, jednocześnie tnąc koszty, gdzie tylko było to możliwe.

Weill od 2003 r. pełni funkcję emerytowanego członka rady nadzorczej w Citigroup. Jego następcą na stanowisku prezesa został w październiku 2003 r. Chuck Prince. Weill podkreśla, że jego następca na pewno świetnie sobie poradzi ze spółką, której rozmiary pozwalają na sprawne zarządzanie. Proces globalizacji pomaga tego typu firmom w rozwoju. Jednak spółka, która rozwinęła się dzięki licznym akwizycjom, nie powinna teraz dokonywać kolejnej wielkiej fuzji. Trzeba zająć się zwiększeniem przychodów. "Nauczyłem się wiele o biznesie, w którym pracuję. Przeczytałem wszystko, co było do przeczytania na temat finansów, i to pomogło mi rozwinąć coś, co ludzie nazywają instynktem. Gdy coś się działo, czułem, w jaki sposób powinienem zareagować" - powiedział Weill w jednym z telewizyjnych wywiadów.

Podkreśla, że ważna jest praca zespołowa, firma powinna działać na zasadzie merytokracji, pozwalając przetrwać najlepszym ludziom i w końcu uczynić ich współwłaścicielami, tak, aby mieli korzyści i naprawdę czuli się partnerami.

Weill był do tego stopnia utożsamiany z firmami, którymi zarządzał, że uchodził za ich właściciela. Tymczasem w Citigroup posiadał raptem 0,5% udziałów. Miał za to wysoką pensję - w 2000 r. zarobił 196,2 mln USD w opcjach na akcje i 18,4 mln USD premii.

Jeszcze kilkanaście lat temu któryś z amerykańskich komentatorów ekonomicznych drwił, że banki gotowe są pożyczać pieniądze tylko tym, którzy ich nie potrzebują. Od potencjalnego pożyczkobiorcy wymagano, bowiem zabezpieczeń majątkowych i dochodowych, jakimi dysponowali jedynie ludzie wystarczająco bogaci, aby nie korzystać z kredytu. Bogaci mogli zaciągać kredyt na zakup coraz bardziej luksusowych rezydencji, limuzyn, jachtów, biżuterii, dzieł sztuki i innych dóbr, gdy biedni nie mogli wyrwać się ze slumsów i życia w ubóstwie, bo nikt im nie chciał pożyczyć złamanego dolara na rozpoczęcie nowego, lepszego życia.

Banki były wówczas uważane za ekskluzywne instytucje obsługujące specjalnych klientów, a bankierzy za elitę kapitalistycznego establishmentu. Zwykli ludzie natomiast często nie mieli nawet konta bankowego. Wtedy to pojawiły się ze strony polityków ; w USA związanych zwłaszcza z ekipą prezydenta Clintona ; nawoływania do zdemokratyzowania polityki kredytowej, wyjścia z pożyczkami do ;zwykłych ludzi;. W tle kryły się specyficzne dla Stanów Zjednoczonych i wstydliwie skrywane kwestie rasowe ; beneficjentami rozszerzonej akcji kredytowej mieli się stać ludzie biedniejsi, co w tamtejszych realiach oznacza: raczej nie-biali. Ekspansywna akcja kredytowa ; zwłaszcza kredytów hipotecznych ; była odpowiednikiem lub wręcz częścią politycznej akcji afirmatywnej. Bankierzy w to weszli.

W latach 80., a więc okresie dominowania Pani Thatcher i Pana Reagana, stale powtarzano, że finanse publiczne powinny być prowadzone na wzór budżetów domowych, z których wydać można jedynie tyle, ile ma się do dyspozycji, a pożyczać tylko tyle, ile można oddać z bieżących dochodów. Wzorem dla ministrów skarbu i finansów miały być skrzętne gospodynie domowe, którym rachunki zgadzają się na koniec każdego miesiąca.

W latach 90. nastąpiło odwrócenie tych zasad gospodarowania. Ułatwiony dostęp do kredytów konsumpcyjnych sprawił, że to gospodarstwa domowe zaczęły naśladować sposób zarządzania pieniędzmi przez władze państwowe: wydawać więcej, niż ma się dochodu, i zadłużać się bez dylematu, skąd weźmie się pieniądze na spłatę długów. Doraźnie brano je ze sprzedaży obligacji emitowanych pod zabezpieczenie hipoteczne nieruchomości, tak jak państwo emituje obligacje skarbowe na sfinansowanie deficytu budżetowego. Niemożność spłaty zaciągniętych kredytów i nadpodaż niespłaconych nieruchomości, prowadząca do spadku ich ceny, doprowadziły do załamania tej swoistej piramidy finansowej.

Kredyt to znakomity pomysł, a kredyt hipoteczny ; wprost wspaniały. Bez niego na zakup jakiegokolwiek dobra o cenie przekraczającej bieżące dochody trzeba byłoby oszczędzać przez długi czas. Nabycie dóbr trwałych i drogich, takich jak dom czy mieszkanie, wymagałoby odkładania co miesiąc znacznej sumy przez 20-30 lat, aby zebrała się kwota wystarczająca na ich zakup.

Kredyt pozwala odwrócić kolejność oszczędzania i zakupu. Dom, mieszkanie czy samochód można mieć od razu, a stosowne sumy składające się na ich wartość wpłacać co miesiąc do banku, jako spłatę uzyskanego w nim kredytu.

Są jednak ludzie o dochodach tak niskich, że nie mają z czego oszczędzać, a więc odkładać co miesiąc na zakup trwałych dóbr. Tym bardziej nie stać ich na spłacanie kwot jeszcze większych, składających się na raty zaciągniętej pożyczki, powiększone o bankową prowizję. Niegdyś ich niezdolność kredytowa uniemożliwiłaby im po prostu zaciągnięcie pożyczek. Gdy im ich lekkomyślnie udzielono, spowodowało to załamanie rynku kredytów hipotecznych.

Jak głosi znane powiedzonko: nie ma lunchu za darmo, jest tylko kwestia, kto za niego zapłaci? Tym bardziej nie ma za darmo domów czy mieszkań. Jeśli za obiad nie płaci ten, kto go zjadł, a za dom ten, kto w nim mieszka, to rachunki uregulować musi ktoś inny. Szeroka akcja kredytowa miała pozwolić na uzyskanie własnego domu tym, którzy nie dysponowali środkami na ich zbudowanie. Okazało się, że wielu nie było zdolnych do spłacania zaciągniętych na ten cel kredytów i wszyscy teraz płacą za to wysoką cenę.

W tej sytuacji spodziewać się można powrotu głosów, że domy i mieszkania dla tych, których na nie nie stać, powinno budować i utrzymywać państwo.

Ale państwo, które hojnie finansuje domy, mieszkania i inne dobra tym, których nie stać, popada z tego powodu w długi, deficyt i wreszcie finansowe kłopoty, odbijające się na sytuacji wszystkich. Dziś mało kto pamięta, że monetarystyczna i neoliberalna polityka lat 80. i 90. była odpowiedzią i ratunkiem po rujnującej państwowe finanse polityce socjalnej lat 60. i 70., w wyniku której wiele państw (z Wlk. Brytanią na czele) znalazło się w takiej sytuacji, jak niektóre dzisiejsze banki, stojące na granicy niewypłacalności i wymagające natychmiastowego ratunku.

Zwolennikom zwiększenia roli państwa w gospodarce trzeba zwrócić uwagę, że ekspansja kredytowa ostatnich lat była wynikiem aktywnej polityki instytucji publicznych, zwłaszcza amerykańskiego banku centralnego (FED). W odpowiedzi na giełdowe załamanie, wywołane pęknięciem bąbla spekulacyjnego rynku tzw. nowych technologii oraz groźbę gospodarczej zapaści po ataku na WTC, FED obniża stopy procentowe poniżej inflacji, po co? Aby ratować Wall Street, konstruktorów i wykonawców zysków dla establishmentu. Wtedy po kredyty ruszyli szturmem wszyscy Amerykanie, w tym również ci niewypłacalni. Trzeba też przypomnieć, że w Polsce slogan o budownictwie mieszkaniowym, jako kole zamachowym gospodarki pchał państwo do wspierania budownictwa społecznego i specjalnych pożyczek mieszkaniowych. Efekty są mizerne i lepsze raczej nie będą.

Podstawowych reguł ekonomicznych nie da się ominąć ani wyrafinowanymi technikami finansowania poprzez skomplikowane instrumenty pochodne, ani proste rozdawanie dóbr opłacanych ze środków publicznych. Obciąża to rozdające je instytucje i po przekroczeniu granic rozrzutności (trudnych do ścisłego wyznaczenia) doprowadza je do załamania. Ludzie po prostu nie mogą mieć tego, na co ich nie stać. Nawet, gdy ta niemożność wyraża się w niezdolności spłacania zaciągniętego na ich zakup kredytu.

Przez 30 lat politycy odwracali rewolucyjne zmiany Roosevelta. Wraz z gwałtownym wzrostem wpływu korporacyjnej Ameryki na partie polityczne sfera polityczna odwróciła się od bardziej mieszanych lub sterowanych form kapitalizmu na rzecz fundamentalizmu rynkowego. Przyjmuje to - szeroko ujmując ; pięć form.
Po pierwsze, osłabienia wszelkich form regulacji państwowej, co z kolei wzmacnia ekonomiczną siłę elit biznesowych wobec pracowników i konsumentów,
po drugie: słabnięcia związków zawodowych i reszty pracowniczej przeciwwagi dla pracodawców kosztem mniejszego bezpieczeństwa zatrudnienia i pogorszenia dystrybucji dochodów
po trzecie, upadku polityki społecznej zmieniającej rzeczywistość rodzinną przez wzrastający nacisk na zatrudnienie rodzin,
po czwarte: polityki handlowej, która służy raczej interesom przemysłu i finansów, a nie pracowników i konsumentów
oraz najpoważniejszy: demontażu systemu regulacji w sektorze finansowym ; skutkującego ostatnim krachem kredytowym i niosącym ryzyko nowego Wielkiego Kryzysu.

To był celowy rezultat wpływów politycznych Wall Street. Przepisy zostały zmienione tak, że ci, którzy są w środku, tacy jak właściciele funduszy powierniczych, spekulanci akcyjni, a nawet banki udzielające kredytów osobom fizycznym, mogli robić z dnia na dzień fortuny, które nie miały żadnego związku z tym, co wnosili do produktu krajowego brutto. Jest to także gospodarka pośredników, w której ci, którzy głownie pasożytują na produkujących bogactwo otrzymali o wiele za dużo do zabrania.

To, że rząd amerykański zaczął oddalać się od Nowego ładu i powojennego systemu sterowanego kapitalizmu zaczęło się w latach siedemdziesiątych. Pierwszy atak na system progresywnego opodatkowania nastąpił wraz ze zmianami podatków w roku 1978. To Carter nie Reagan, w swoim wystąpieniu dotyczącym stanu państwa z roku 1978, po raz pierwszy określił rząd jako bardziej problem niż rozwiązanie. Był to również okres uwolnienia kursów walutowych do swobodnego dryfowania i tworzenia nowych form międzynarodowych spekulacji finansowych. Kiedy kolejne rządy niszczyły gospodarkę mieszaną, w rezultacie przychody dystrybucji stawały się coraz bardziej nierówne. Oczywiście, wszystkie te trendy nasiliły się po rządami George W. Busha, ale kierunek został ustalony w połowie lat siedemdziesiątych
Z punktu widzenia gospodarki, powszechne są całe rodzaje spekulacji finansowych trzydzieści lat temu nielegalne, z których jedynie niedawny skandal jest jedynie najbardziej widocznym i dramatycznym.
Trzy dekady temu, banki inwestycyjne nie mogły łączyć się z bankami komercyjnymi. Prawo antymonopolowe było rzeczywiście egzekwowane. Stan spraw był daleki od ideału ; dlatego potrzebowaliśmy ruchu społecznego zabiegającego o wspólny interes, który rozpoczął się w końcu lat 60-tych - ale i tak siła niszczenia gospodarki przez Wall Street była mocno ograniczona. Nawet, gdy w latach siedemdziesiątych, wciąż otrzymywaliśmy nowe formy ochrony konsumenckiej dla zrównoważenia siły systemu finansowego takie jak Community Reinvestment Act, następował jednocześnie wzrost potęgi Wall Street, wyrastającej ponad poziom obu partii.
Wall Street ma władzę nad politycznymi programami. Naciski Wall Street powstrzymały w roku 1990 SEC (Securities and Exchange Commission ; Komisję Ochrony i Wymiany) pod kierownictwem Arthura Levitta w latach 90 przed wstrzymaniem przewrotnych innowacji systemu finansowego, takich jak księgowość pozaksięgowa, co przyczyniło się do sprawy Enronu i innych kosztownych skandali. Takie same naciski spowodowały uchylenie w roku 1999 ustawy Glass Steagall Act, co było zaproszeniem do kolejnej rundy spekulacyjnych nadużyć. Podobna presja uniemożliwiła Kongresowi żądanie, aby Rezerwa Federalna egzekwowała ustawę Home Ownership Equity Protection Act z roku 1994, co mogłoby zapobiec skandalowi ;śmieciowych; kredytów [kredytów hipotecznych udzielanych bez rozsądnego zabezpieczenia i przez to bardzo niebezpiecznych zarówno dla banku jak i kredytobiorcy]. Wall Street oświadcza także, że Partia Demokratyczna jest ;poprawna;. Demokraci, którzy dążyli lub rządzili jako populistyczni ekonomiczni ryzykanci byli wyśmiewani jako wrogowie biznesu. Mieli też znacznie więcej trudności w powiększaniu funduszy kampanii wyborczych.
Mieliśmy więc upadek egzekwowania przepisów, które pozostawały jedynie na papierze w miarę jak prezydenci okazywali się lisami wyznaczonymi do strzeżenia kurnika pełnego kurczaków. Wszystkie instytucje od Administracji Zdrowia i Bezpieczeństwa Pracy do Komisji Papierów Wartościowych i Giełd są dużo słabsze niż były lub dwa pokolenia temu
Mieliśmy, więc i zwiększenie roli państwa w gospodarce celem przypodobania się wyborcom przez polityków, stad wymieniona już ustawa rozdająca kredyty [Home Ownership Equity Protection Act z roku 1994]. Powoduje to, iż instytucje finansowe musiały coraz bardziej zwiększać ryzyko inwestycji, aby przy jednoczesnym obniżaniu stóp procentowych móc generować zyski dla akcjonariuszy.
W latach dziewięćdziesiątych, typowym przypadkiem byli giełdowi ;analitycy;, będący prawdopodobnie agentami inwestorów i którzy skłaniali się do opierania się w swoich zarobkach na tym, jak udanie promowali firmy, w których mieli udziały finansowe.
Ludzie, którzy stworzyli sobie Enron raczej wzbogacili siebie, a nie jego akcjonariuszy, pracowników czy emerytów. W obecnej dekadzie, symbolicznym przypadkiem są kredyty subprime (hipoteczne kredyty ;śmieciowe;). Te spółki hipoteczne, których źródłem były kredyty podpisywane przez nie same, poświadczały kredyty pożyczkobiorcom. Agencje ratingowe obligacji, które dawały tym obligacjom śmieciowym najlepsze oceny, rzekomo działały na podstawie bezpośredniej oceny. Tak jedne jak i drugie były wynagradzane z sutych prowizji, według tego, jak dobrze działały na papierze. To rażący konflikt interesów. Takich przykładów można podać dziesiątki. Chciałbym aby kategorycznie zabroniono pewnych działań i wymagano o wiele większej jawności, w przypadkach praktyk, które są dozwolone.
Jednym z głównych nadużyć, które doprowadziły nas do wielkiej katastrofy w latach dwudziestych była zbyt wielka liczba spekulacji opartych na pożyczonych pieniądzach. To działa bardzo ładnie, gdy ceny aktywów rosną, ale kiedy bańka pęka i ceny zaczynają spadać, cały ten system ciągnie w dół. Jest to ryzyko dla całego systemu kredytowego i całej gospodarki, gdyż prowadzi do ograniczenia kredytów w momencie recesji co ją tylko pogłębia. Widzieliśmy ograniczenia możliwości działania nawet Systemu Rezerwy Federalnej, jeśli chodzi o możliwości zatrzymania tego procesu wypłacania zaliczek kapitałowych i bardzo tanich kredytów.
Gdy składnik aktywów okazuje się być warty mniej niż dług wobec tego składnika, to nie jest to już tylko kryzys płynności, ale wypłacalności. Ekonomista Irving Fisher pisał w roku 1933, że wielkie kryzysy pojawiają się, gdy zabezpieczenia kredytu mają mniejszą wartość niż długi z nim związane. To dlatego obecna sytuacja jest tak niebezpieczna i wymaga aby pojawiły się regulacje i zaczęli działać politycy.

To tez politycy zaczęli działać.

W ramach tzw. bazylejskiej umowy kapitałowej (przyjętej pierwotnie przez państwa grupy G-10 w 1988 r. i sukcesywnie nowelizowanej w 1996 r. i 2002 r.) banki zostały zobowiązane do przestrzegania ujednoliconych zasad obliczania adekwatności kapitałowej. Brzmi nieco skomplikowanie, ale w istocie chodziło o to, aby banki utrzymywały określony stosunek (8%) kapitału własnego do aktywów ważonych ryzykiem, przy czym regulacje bazylejskie precyzowały, co dokładnie mogło uchodzić za ;kapitał własny; i jakie wagi ryzyka miały być stosowane do jakich aktywów. Obligacje państw OECD uznano za całkowicie bezpieczne i przypisano im wagę 0%, kredyty hipoteczne miały wagę 50%, a różne instrumenty strukturyzowane gwarantowane przez Fannie Mae i Freddi Mac 20%. Jeśli więc, na przykład, bank posiadałby kapitał akcyjny wart 10, a poza tym: obligacje rządu USA warte 100, kredyty hipoteczne warte 100 i MBS-y (mortgage-backed securities) gwarantowane przez Fannie lub Freddie warte 100, to współczynnik adekwatności kapitałowej wynosiłby:
10/(0*100+0,5*100+0,2*100)=14,3%
Od razu widać, że taki system był podatny na różne formy ;arbitrażu kapitałowego;. Załóżmy np., że bank z naszego przykładu udzieliłby kolejnego kredytu kredytu hipotecznego na sumę 100. Wówczas - jak łato się przekonać - współczynnik adekwatności kapitałowej gwałtownie by się pogorszył:
10/(0*100+0,5*200+0,2*100)=8,3%
Ale wyobraźmy sobie, że nasz bank ma przedsiębiorczego prezesa, który wpada na pomysł, aby udzielony kredyt natychmiast sprzedać Fannie Mae. Transakcja przechodzi pomyślnie, a Fannie kupiony od banku kredyt rozparcelowuje na obligacje (MBS) i sprzedaje na rynku wtórnym. Rozpychając się na rynku łokciami, nasz bank skupuje całą emisję obligacji, powiedzmy za 100 (pomijamy tu oczywiście dla uproszczenia szereg opłat, prowizji itp.) i - po pozornie idiotycznym ruchu - kończy w tej samej sytuacji, w której był początkowo, tzn. z kredytem hipotecznym wartym 100. Zmienia się jednak współczynnik adekwatności, który w cudowny sposób rośnie do 11%, bo przecież to, co kiedyś było kredytem z wagą 50% teraz jest MBS-em z wagą 20% - voila!
No dobrze, ale po tym przydługim wstępie czas przejść do głównego tematu. Otóż instytucje amerykańskiego nadzoru finansowego - Fed, Departament Skarbu i FDIC - rozpoczęły pod koniec października konsultacje w sprawie zmiany systemu wag bazylejskich. Nadzorcy uważają, że skoro Fannie Mae i Freddie Mac zostały przejęte przez skarb państwa, to nie ma sensu dalsze utrzymywanie wagi 20% przy gwarantowanych przez nie aktywach i warto byłoby obniżyć ją co najmniej do 10%. Aby wyrobić sobie jakiś pogląd na praktyczne znaczenie tego posunięcia wróćmy do przykładu naszego banku. Po ;wypraniu; udzielonego kredytu hipotecznego współczynnik adekwatności kapitałowej wzrósłby do 14,3%, mimo że bank w żaden sposób nie zwiększył zabezpieczenia kapitałowego.
I niby nie ma w tym nic dziwnego: w końcu Fannie i Freddie zostały przejęte przez rząd USA, więc ich zobowiązania są teraz zabezpieczone przez skarb państwa (tzn. wszystkich podatników). Pytanie tylko, czy aby na pewno gwarancja państwa, które w ostatnim czasie stara się zagwarantować wszystko, co tylko można faktycznie warta jest tych dziesięciu punktów procentowych.

Według brytyjskiego dziennika ;The Guardian;, za światowy kryzys finansowy odpowiada 25 osób. Wśród winnych zapaści na światowych rynkach obok Alana Greenspana znaleźli się: Bill Clinton, szef Banku Anglii oraz maklerzy i bankierzy. Obok największych osobistości ze świata finansów, winni finansowej zapaści są również przeciętni Amerykanie, którzy zaciągali o wiele wyższe kredyty, niż byli w stanie spłacić.

Alan Greenspan, były szef amerykańskiego banku centralnego w latach 1987-2006
Greenspan znalazł się na podium winnych kryzysu finansowego. Głównym jego grzechem było zbyt długie utrzymywanie niskiego poziomu stóp procentowych i braku regulacji w sprawie kredytów hipotecznych, co doprowadziło do powstania bańki na rynku nieruchomości.

Mervyn King, gubernator Banku Anglii
Gdy zasiadł za biurkiem szefa Banku Anglii, PKB Wielkiej Brytanii było na poziomie 3 proc., a inflacja wynosiła zaledwie 1,3 proc. Gdy recesja dopadła Wielką Brytanię, King stwierdził, że nie doprowadzi to do międzynarodowego kryzysu. W pierwszych tygodniach kryzysu był przeciwnikiem wpompowania pieniędzy w sektor bankowy. Według ;The Guardian;, King powinien był powstrzymać rozwój bańki na rynku nieruchomości, przewidzieć nadchodzącą recesję i szybciej zdecydować się na obniżkę stóp procentowych.

Bill Clinton, były prezydent USA
Ponosi część odpowiedzialności za rozwój kryzysu finansowego, bowiem unieważnił ustawę, która rozdzielała banki handlowe od inwestycyjnych. Według ;The Guardian;, przyczyniło się to do powstania banków, które rozdmuchały rynek kredytowy w USA.

George W. Bush, były prezydent USA
Nie powstrzymał lawiny kredytów, którą rozpoczął Bill Clinton. W rezultacie kredyty hipoteczne otrzymywali bezrobotni, których nie było na nie stać.

Winni kryzysowi finansowemu są maklerzy i bankierzy z Wall Street, wśród których znaleźli się m.in.: Abi Cohen z Goldman Sachs, Joseph Cassano z AIG, Kathleen Corbet z Standard Poor's czy Dick Fuld prezydent Lehman Brothers.
Kryzys stał się kryzysem przywództwa nie tylko politycznego, ale także ekonomicznego i biznesowego. W obliczu kryzysu zadawano pytanie - Kogo mamy teraz słuchać?

1. Zwolnienie prezesa
Mowa tu o decyzji Reagana polegającego na odwołaniu Paula Volckera, prezesa FED, i powołaniu na jego miejsce niegdysiejszego guru rynków finansowych Alana Greenspana. Zastąpiono w ten sposób człowieka, który wierzył, że głównym celem banku centralnego jest kontrolowanie inflacji, ale nie omieszkał też egzekwować funkcje kontrolne FEDu nad sektorem finansowym. Na jego miejsce przyszedł człowiek, który wierzył w samoregulujący się i zderegulowany rynek finansowy, a miejsce prezesa FED widział w dążeniu do uszczęśliwiania rynków finansowych. Za czasów Paula Volckera nie omieszkano się np. domagać zwiększenia rezerw bankowych celem ograniczenia rozpasania rynków czy nakładania ograniczeń na udzielanie kredytów. Greenspan wolał bawić się stopą dyskontową FED reagując na oczekiwania Wall Street.
2. Obalanie murów
Tam, gdzie możliwe ekipy gospodarcze zarówno Demokratów jak i Republikanów obalało przepisy ograniczające samowolę rynku. Kluczowym punktem zwrotnym było obalenie Ustawy Glass-Steagall w 1999 roku, uchwalonej jeszcze za czasów Wielkiej Depresji, celem ograniczenia ekscesów sektora bankowego.
3. Zastosowanie pijawek
W reakcji na kryzys w 2001 roku Bush zdecydował się na wprowadzenie obniżek podatkowych ukierunkowanych do najbogatszych Amerykanów. Wyssano nadwyżkę budżetową i oddano je warstwie społecznej, która nie pobudziła gospodarki zgodnie z nieprawdziwą teorią 'trickle-down effect'. Co więcej nowy system ulg podatkowych Busha dawał bonusy spekulantom, a zatem pośrednio karał ludzi, którzy uczciwie pracowali na swoje zarobki, a nie uprawiali giełdowy hazard. Za pobudzanie gospodarki wziął się też FED obniżając stopy do purnonsensowych poziomów.
4. Zakłamywanie liczb
Amerykę niczego nie nauczyły skandale Enronu i WorldCom. Dalej zakłamywano liczby. Przesłanką biznesową do tego stały się opcje udziałowe (stock options), które zachęcały do krótkoterminowego forsowania wyników firm. Praktyka była perwersyjna, ale równie perwersyjny był tu udział agencji ratingowe. 'Niezależne' agencje jak Moody's czy Standard&Poor wydawały oceny tym samym firmom, które za to płaciły. Inaczej nie można wytłumaczyć dawanie toksycznym długom ocen AAA...

Scena z filmu "Piękny umysł [Beautiful Minds]" stanowi doskonałą ilustrację sytuacji znanej z teorii gier jako Dylemat więźnia. W maksymalnym blogowym uproszczeniu to sytuacja, w której strategia optymalna dla pojedynczego gracza, zamienia się strategię katastrofalną dla wszystkich graczy, jeśli zostanie zastosowania przez wszystkich. Przykład? Dziewięciu rolników wypasających na wspólnym pastwisku każdy po jednej krowie. Pastwisko jest w stanie wyżywić 10 krów. Jeden z rolników wpada na pomysł, by dokupić dodatkową krowę. Jeśli postąpi tak tylko on odniesie same korzyści (więcej mleka), a inni nie stracą. Jeśli jednak jego pomysł zostanie powielony przez pozostałych rolników, to ta zwycięska poprzednio strategia zamieni się w strategię katastrofalną: wszystkie - a przynajmniej duża część - krów zdechnie z głodu, co w biedę wepchnie całą wioskę. Dokładnie taką samą dynamikę cechuje się sytuacja z przedstawionej sceny filnowej. Główny bohater filmu - amerykański matematyk i ekonomista John Nash - tłumaczy swoim kolegom, którzy wybrali się na podryw, że strategia polegająca na rywalizacji o względy atrakcyjnej blondyny spowoduje, że wzajemne przyblokowanie się, a późniejsze zaloty do urażonych mniej atrakcyjnych koleżanek blondyny okażą się nieskuteczne. W tym przypadku, gdy wszyscy zagrają o najwyższą stawkę, wszyscy przegrają.
No dobrze, ale co to ma wszystko wspólnego z rynkami finansowym i kryzysem. Otóż trochę ma. Zacząć trzeba od niesamowitego wynalazku inżynierów finansowych jakim były Collateralized Debt Obligations (CDO). To elegancka struktura finansowa.

Idea CDO jest prosta. Można ją sobie wyobrazić jako "worek", na którego dno spadają spłaty rat (odsetek i kapitału) dużej puli kredytów na przykład hipotecznych. Nawet w największym kryzysie większość kredytów jest spłacana. To znaczy, że dno tego "worka" (na schemacie powyżej przedstawiony do góry nogami na niebiesko-błękitno) zawsze się zapełni. A to z kolei znaczy, że owo "dno worka" jest całkowicie bezpieczne i może - w postaci wydzielonej transzy - otrzymać najwyższy rating "AAA". Musimy tylko zatrudnić jakiegoś zdolnego statystyka i wyposażyć go w odpowiednie dane na temat historii rynku nieruchomości i historii rynku kredytowego, by oszacował jak duża część naszego worka zawsze - nawet w największym kryzysie - się wypełni. Oczywiście prawdopodobieństwo zapełnienia się wyższych części "worka" stopniowo spada, a wiec kolejne transze muszą już otrzymać niższe ratingi i zostać sprzedane z wyższą rentownością rekompensujące ryzyko. Przy ostatnich transzach - reprezentujących najwyższe partie "worka" CDO - istnieje już prawie pewność, że ich nabywca straci wszystkie pieniądze.
Dzięki temu genialnie prostemu wynalazkowi bankierzy uzyskali "alchemiczną" zdolność do przemieniania (części) kredytowego śmiecia (owych "subprime'ów") w papiery o ratingu AAA.
Ich radość z tego odkrycia nie miała granic, gdyż umożliwiała im praktycznie nieograniczone powiększanie swych sum bilansowych o wysokorentowne aktywa. Dlaczego? Z prostego powodu: od trzymanych papierów o ratingu AAA banki nie muszą tworzyć rezerw!
Po prostu genialna strategia zwiększenia zysków banków.
Jak można się domyślić w latach bezpośrednio poprzedzających kryzys sumy bilansowe dużej części wielkich banków na świecie powiększyły się kilkukrotnie (to jest dokładnie ten wzrost, który teraz musi przejmować na swój bilans Rezerwa Federalna a w przyszłości być może również ECB!). Wielki popyt ze strony banków na "zły" kredyt, którego część wynajęci inżynierowie finansowi przerabiali na kredyt na najwyższym ratingu, spowodował nie tylko poluzowanie kryteriów przyznawania kredytów, ale wręcz stanowił zachętę do udzielania "złych kredytów". W efekcie udział kredytów typu "subprime" i innych niższych kategorii (Alt-A), który w przeszłości był zwykle znikomy nagle zaczął rosnąć! Nastąpiła sytuacja, która nigdy wcześniej na rynku kredytowym nie występowała - kredytu o niskiej jakości zaczęły być jedną z głównych kategorii nowoemitowanego długu! A to spowodowało całkowite zaburzenie statystycznych prawidłowości, na podstawie których przydzielane były transzom CDO poszczególne kategorii ratingowe! Rynek nieruchomości i rynek kredytowy, na którym 40 proc. nowych kredytów to kredyty o obniżonych standardach stał się rynkiem o zupełnie innych parametrach statystycznych niż rynek, na którym takie kredyty stanowiły 5 proc. całości!!!

Transze CDO, które miały być super bezpieczne na podstawie analizy historii minionych kilkudziesięciu lat, kiedy to "subprime'y" stanowiły niewielki margines, okazały się niewiele warte w nowej rzeczywistości, w której kredytu typu "subprime" stały się główną kategorią emitowanego długu! Strategia powiększenia sumy bilansowej i zysków, która okazałaby się genialna, gdyby zastosowana została przez jeden czy nawet kilka banków (to nie zaburzyłoby historyczny relacji, a dało przewagę konkurencyjną nad innymi bankami), okazała się być strategią katastrofalną, gdy skopiowana została masowo przez liczne grono czołowych banków świata. Dylemat więźnia w całej swej krasie.
Powyższe ujęcie - jeśli poprawne - daje teoretyczne uzasadnienie dla istnienia nierynkowego ciała regulującego i nadzorującego - w celu eliminowania sytuacji tworzących "dylemat więźnia" - system finansowy, który z racji posługiwania się dźwignią finansową jest ze swej natury niestabilną piramidą. Aż żal jednak, że ogromne pieniądze wydane na nadzór bankowy i zatrudnienie w Rezerwie Federalnej tysięcy ekonomistów i urzędników na czele z Alanem "Bańka" Greenspanem i "Helikopterowym" Benem zostały najwyraźniej wyrzucone w błoto.

Powyższe mechanizmy inżynierii nowoczesnych alchemików dotyczyły nie tylko rynku kredytów hipotecznych, owa alchemia nie jest czymś zbrodniczym, tak jak alkohol nie zabija, jednakże pod warunkiem, gdy stosuje się go w odpowiednich dawkach i dla określonych celów. Lecz do tego potrzeba zwyczajnie głowy. Chciwość jest dobra, chciwość piękna, miłości, pozytywnych relacji, doznań, lecz chciwość, która staje się i pychą i całkowitą nieodpowiedzialnością nie jest już pozytywna, jest zaślepieniem cyferek i potokiem pogrążających decyzji. Ruchom piaski wciągną każdego, kto gdy wpadnie w ich sidła zacznie jeszcze bardziej panicznie się motać.

Jeśli ze strony państwa będzie zainteresowanie to rozwinę myśli, lecz obecnie z uwagi na miejsce publikacji nie będę dalej toczył rozważań.

Pozdrawiam Państwa




~W.M., 2009-03-19 16:10


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek
Forum Admin



Dołączył: 28 Sie 2005
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Skąd: U.K.

PostWysłany: Wto 19:32, 24 Mar 2009    Temat postu: Incunabula atakuje

A jednak . Elita bankierow i politykow sterowana reka Incunabuli, gotowa jest wykonac karkolomne zadanie swych mocodawcow. Zamierzaja zrealizowac podstepnie swoj plan. Likwidacja srodkow platniczych w formie twardej waluty,zniesienie standartu zlota, likwidacja systemow kontroli finasowania poszczeglnych krajow na rzecz zcentralizowanego, niedostepnego osrodka kierowania przeplywami kredytow.Zdigitalizowanie pod kontrola , zwalenie winy na instytucje uzytecznosci publicznej i ich kadry za obecny kryzys, dobicie konajacego "konia gospodarki wolnorynkowej", ktory i tak byl od poczatku koniem trojanskim Elity . Na prawde przyspieszaja!
Retoryka wojenna jest tuz za rogiem, gotowa do uzycia. ...












Spokoj, oddycham w znanym sobie rytmie...wdech.1,2,3, stop1,2,3,...wydech.1,2,3 stop1,2,3,,wdech...
Wiem ze to sie wydarzy i tak. Nic nie poradze ani nie zmienie . Wiem , iz jedyna zmiana , ktora ma wartosc i przyszlosc, to rozbudowa stanu Suwerennej Calosci ,jako Pierwszego Zasproszenia.
Wiem o tym i nie obawiam sie. Koncentruje sie teraz ,jestem w chwili.
Elita poglebi swoje starania by niedopuscic ludzkosci do zakotwiczenia sie w chwili. Wygraja jesli ponownie bede odczuwac stan separacji,strachu,zagubienia.. jako jedyny znany stan. Nie wolno mi sie podac. Nigdy. W tym jest moja sila.
To jest Nasza kotwica...


co pisze Tomasz Urbas?
-Juz zaczyna chwytac skomplikowane powiazania. Ludzie jak on, kiepsko syntetyzuja abstrakcyjne koncepty wielowydarzeniowych planowan wymykajacych sie kanonowi logiki. Ale wreszcie drgnelo, i da sie widziec
odmienne podejce do tych samych informacji. Wszystko zaczyna sie ukladac w wielopoziomowa mozaike intryg i dzialan o tak zakrojonym planowaniu i szacowaniu wynikow, iz wymyka sie to naszym modralinskim wykrztalconym ludziom z prostej przyczyny-wydaje sie to byc fantastyczna bzdura opierajaca sie prawidlom znanej logiki. Zatem rzeczy o jakich tu sobie od czasu do czasu piszemy, sa odrzucane przez mocno analityczne umysly zamkniete HMS ,jako bezwartosciowa abstrakcja. Jednak powoli powoli cos sie zmienia, dlatego zamieszczam te kawalki Urbasia. Jest w nich posmak innego spojzenia... a to lubie. Mad

podrowienia





[link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:

24 marca 2009
Banki w USA niewypłacalne


W dniu 23 marca 2009 r. Departament Skarbu USA przedstawił Program Inwestycji Publiczno-Prywatnych (PPIP), którego celem jest nabycie toksycznych aktywów od banków i innych instytucji finansowych.

Na ratowanie systemu bankowego USA przeznaczono dotąd w ramach planu H. Paulsona, byłego Sekretarza Skarbu, ok. 300 mld USD w formie nabycia akcji oraz 418 mld USD w formie gwarancji aktywów. Mimo zaangażowania ok. 700 mld USD banki nadal postrzegają się wzajemnie jako niewypłacalne i zamrażają akcję kredytową. Fiasko planu Paulsona oznacza, że straty banków w USA przekraczają 700 mld USD.

Stąd ogłoszenie nowego programu. W jego ramach na nabycie toksycznych aktywów przeznacza się 0,5-1 bln USD. W konsekwencji w amerykańskie banki zostanie wpompowanych według oficjalnych oświadczeń ogółem 1,2-2,7 bln USD. Tymczasem kapitały własne banków wynoszą ok. 1,2 bln USD (wiersz "Residual (assets less liabilities)" z objaśnieniem).

Oficjalne dane rządu USA oraz FED pozwalają z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że straty banków USA przekraczają ich kapitały własne. Tym samym banki są niewypłacalne. Dotyczy to prawdopodobnie przede wszystkim największych banków amerykańskich. W stosunku do nich powinno być wdrożone postępowanie upadłościowe.

Powinno, ale nie jest. I w najbliższym czasie nie będzie. W. Dudley prezes FED w Nowym Jorku ogłosił, że rząd USA zapewni z kieszeni podatników tyle kapitału ile będzie trzeba, aby zapewnić przetrwanie największych banków amerykańskich (zwolennicy teorii spiskowych z pewnością zainteresują się gdzie Dudley złożył takie zapewnienie). Ta szczera wypowiedź dowodzi wskazywanego przez nas ścisłego związku pomiędzy bankierami, a politykami. Kropkę nad „i” postawił T. Geithner – nowy Sekretarz Skarbu oświadczając, że w USA nie będzie nacjonalizacji banków: „Jesteśmy Stanami Zjednoczonymi, nie jesteśmy Szwecją” (w Szwecji w latach dziewięćdziesiątych przejściowo znacjonalizowano upadające banki).

Sądzimy, że zmiana na stanowisku Sekretarza Skarbu (Paulson-Geithner) nastąpiła przede wszystkim na tle różnicy poglądów, co do nacjonalizacji banków. W związku z tym starciem rynek był wstrząsany plotkami o nacjonalizacji Bank of America i Citygroup. Wygrała opcja bankierska, że banki mają pozostać w dotychczasowych rękach, a podatnik ma je tylko dofinansowywać. Smaczku sprawie dodaje oficjalne zdziwienie Geithnera, że ktoś śmiał publicznie ogłosić (P. Krugman – Noblista z ekonomii), iż fundamenty banków są chore, a bankierzy sami nie wiedzą co robią. Świetny obraz fundamentalnego zdrowia banków oraz przytomności umysłów bankierów daje zestawienie zaangażowania w spekulacje derywatami (raport od s. 22) największych banków USA w porównaniu z ich aktywami. Pierwszy bank Ameryki JPMorgan Chase Bank inwestuje w derywaty 88 bln USD, przy swoich aktywach (cały majątek!) 1,8 bln USD. Drugi, Bank of America spekuluje derywatami na 39 bln USD, przy aktywach 1,4 bln USD. A trzeci Citibank National ma derywatów na 36 bln USD, przy aktywach 1,2 bln USD. Dla orientacji roczne dochody (PKB) w USA to 14,3 bln USD.

Skoro zdaniem rządu USA nie wchodzi w grę upadłość, ani nacjonalizacja, światło dzienne ujrzał Program Inwestycji Publiczno-Prywatnych. Jest to potworek dokładnie na miarę polityków i bankierów. Jak myślicie jaki jest zdaniem polityków i bankierów najlepszy sposób na uzdrowienie banków, które potraciły kapitały na skutek spekulacji i lewarowania (inwestowanie i gra na skalę większą niż posiadany własny kapitał, dzięki pożyczonym środkom lub niskim zabezpieczeniom)? Ich zdaniem najlepszym sposobem jest dalsza spekulacja w nowotworzonych funduszach z wykorzystaniem lewarowania.

Powstanie takich funduszy przewiduje Program Inwestycji Publiczno-Prywatnych. Będą to przedsięwzięcia z udziałem kapitału publicznego (rząd USA) i prywatnego. Ich zadaniem to wykup toksycznych aktywów z banków i zrobienie z nimi „czegoś”. Na to, że Program to właściwie zapora dymna, uczula nowomowa w określaniu toksycznych aktywów. Teraz nazywają się one „odziedziczonymi aktywami”. Biedni profesjonalni bankierzy dostali te przeklęta aktywa w drodze jakiegoś spadku. Jakiś wujek z Ameryki okazał się bankrutem i trafiło jakimś cudem na banki. No autentyczny zły traf. Zaczyna kłaniać się Orwell. Ale dalej jest jeszcze lepiej.

Powołane będą fundusze dwojakiego rodzaju.

Pierwsze przeznaczone do wykupu pożyczek. Toksyczne pożyczki będą nabywać fundusze w których rząd i prywatni inwestorzy będą mieli po 50 % udziału w kapitałach. Jednak finansowa siła tych funduszy będzie pochodziła z finansowania długiem. I to w znacznej skali. Dźwignia finansowa ma wynosi 6 do 1, długu będzie sześć razy więcej niż kapitału. Ponieważ nie ma wielu wariatów na finansowanie nabywania toksycznych pożyczek, to pojawia się superman - instytucja rządowa. Dług zaciągany przez fundusze będzie gwarantowany przez Federalną Korporację Ubezpieczenia Depozytów (FDIC). Intuicja nam podpowiada, że pożyczek na ten cel udzielą same zainteresowane banki. W ten sposób jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki toksyczne aktywa transformują się w aktywa zdrowe gwarantowane przez instytucję rządową. Ale czy aby na pewno? Gwarancje FDIC są śmiechu warte. Fundusze FDIC tworzą bowiem same banki. A zatem ubezpieczenia toksycznych aktywów mają de facto udzielić niewypłacalne banki, których rozrzutność je wygenerowała. Coś takiego mogło się narodzić tylko w umyśle specyficznych ludzi. Bankierów i polityków.

Toksycznych pożyczek prawdopodobnie nie ma zbyt dużo (jak na skalę obecnego kryzysu oczywiście). Wskazuje na to ograniczenie udziału rządowego w opłaceniu kapitałów własnych funduszy do maksymalnie 100 mld USD (suma przeznaczona na fundusze obu typów) oraz z góry określona dźwignią finansowa.

Fundusze drugiego typu będą wykupywały toksyczne papiery wartościowe. Model działania jest podobny. Ale na próżno szukamy w materiałach rządowych wielkości dźwigni finansowej. Tej wielkości nie ma. Ale za to wiemy kto ma zapewnić temu przedsięwzięciu finansowanie długiem. Jest to nie kto inny jak Rezerwa Federalna (FED) – prywatny amerykański bank centralny. Rząd zapowiada, że FED będzie finansował wykup toksycznych papierów wartościowych po odpowiednich przygotowaniach legislacyjnych. Środki FED są nieograniczone. FED ma bowiem wyłączne prawo do emisji dolara w formie pieniądza gotówkowego. Zestawienie takiego źródła kapitału z brakiem określenia wielkości dźwigni finansowej pozwala nam stwierdzić, że papiery wartościowe w toksycznych portfelach amerykańskich instytucji finansowych zajmują pozycję dominującą. Ponadto przypuszczamy, że wobec dalszego zatajania tych informacji straty są znacznie większe niż 1,2-2,7 bln USD.

Finansowanie wykupu toksycznych papierów wartościowych przez FED to zasadniczo krzyk rozpaczy. Na pokrycie utopionych kapitałów ruszy emisja świeżutkiego pieniądza prosto z maszyn drukarskich lub z ekranów komputerów. Stany Zjednoczone nie mają już żadnego innego źródła pokrycia gigantycznych strat banków, jak inflacyjna emisja pieniądza. Dowodzi to tragizmu sytuacji.

Dzięki programowi PPIP dowiedzieliśmy się, że podejrzewana przez nas niewypłacalność banków amerykańskich jest faktem. Wiemy już również, że bankierzy i politycy uciekają się do ostatnich metod ratunku. Metody te są naiwne i nie pozwolą uratować niewypłacalnych banków bez olbrzymiego wstrząsu gospodarczego.

Na marginesie odnotujmy, że nadal nie mamy żadnych oficjalnych danych z Europy, gdzie prawdopodobnie sytuacja banków jest równie tragiczna. Milczenie Komisji Europejskiej oraz niedementowanie informacji o bilionowych stratach banków europejskich jest znamienne. Oprócz braku odwagi cywilnej polityków i bankierów świadczy to o poważnym ryzyku wystąpienia napięć grożących rozpadem Unii. Mamy bowiem przesłanki do wysunięcia przypuszczenia, że toksyczne aktywa nie są rozproszone i koncentrują się w niektórych krajach. Podejrzenia kierujemy się m.in. na Półwysep Iberyjski skąd pochodzi J. Barroso (przewodniczący KE) oraz J. Almunia (Komisarz UE ds. ekonomicznych i walutowych), którzy obecnie usilnie szukają chętnych na pokrycie olbrzymich bankierskich długów swoich przyjaciół i kolegów.

Tomasz Urbaś


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tomek dnia Wto 19:38, 24 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jabu
Gorąco dyskutujący
Gorąco dyskutujący



Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Pon 20:42, 20 Kwi 2009    Temat postu:

Wygląda na to, że ktoś wygenerował gigantyczne, ale wirtualne pieniądze, które zamieniły się w gigantyczne, ale już mniej wirtualne długi, które są w jakimś minimalnym stopniu pośpiesznie "przykrywane" realnymi, ale jednak papierowymi i podatnymi na inflację ogromnymi pieniędzmi, które i tak giną w czarnej dziurze. Aż pewnego dnia ktoś (chinczycy?) powie: sprawdzam i po prostu zabierze sobie już jak najbardziej prawdziwy i materialny kawałek jakiegoś państwa. Tego po drugiej stronie oceanu. I tak się zastanawiam, czy to nie uratuje nas przed tym, co zaplanowali sobie Iluminaci i ich potomkowie? Może tego wariantu ktoś nie przewidział? I paradoksalnie, wielka katastrofa może być naszym wybawieniem?
Tak sobie tylko gdybam, bo temat jest chyba za ciężki na moją głowę... Embarassed


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jabu dnia Pon 20:46, 20 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek
Forum Admin



Dołączył: 28 Sie 2005
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Skąd: U.K.

PostWysłany: Pon 21:43, 20 Kwi 2009    Temat postu:

Jabu swietne widzenie! nietypowe wnioski, masz dobry "trop".
Na marginesie Chiny- jak twierdzi Urbas- powiedzialy sprawdzam kilka miesiecy temu. Ale ludzili sie Chinczycy ze Stany i ich Establischtment podkula ogon i powiedza "ok, wygraliscie ..." nie, wyglada na to iz chca zyskac na czasie i w ruch pojdzie machina miedzynarodowego szantazu jak wielokrotnie to juz robili. Sa w tym calkiem niezli, a jak nie wyjdzie to ... oby jednak nie..
Ps
Pewien polski psycholog , psychoanality A. Lobaczewski wyrazil sie kiedys " Predzej nam do skomunikowania sie i zrozumienia z ludami Afryki i Azji niz z Amerykanami ..."
Ps2
Polska uruchomila kilka dni temu nastepna linie kredytowych poreczen z MFW( miedzynarodowy Fundusz Walutowy) popadajac w jeszcze wieksze dlugi, dlugi ktore sa nie do splacenia, a o to wlasnie chodzi bangsterom, miec niewyczerpywalne zrodlo wplywu..DLUG. Uproscilem na maxa ale tak wlasnie sie stalo.

pozdro Jabu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jabu
Gorąco dyskutujący
Gorąco dyskutujący



Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Pon 22:48, 20 Kwi 2009    Temat postu:

Przypomniał mi się taki stary dowcip, jeszcze z czasów nieboszczki komuny, kiedy nie lubiliśmy ZSRR. Jest nudny i przydługi, szkoda cytować, pointa zaś jest taka, że przerażony I sekretarz KC KPZR przeczytal w gazecie, że na granicy polsko-chińskiej panuje spokój.. Otóż Chińczycy mają specyficzną mentalność, którą doskonale można zaobserwować w "Sztuce wojny" przypisywanej Sun Tzu. Jeśli jeszcze nie wpadła Ci w ręce, to warto ją przejrzeć. Jeśli coś sobie postanowią, to tak będzie..nie dziś, to jutro. Mają czas. Pamiętasz zamieszki w Tybecie, przed olimpiadą? Amerykanie trochę szczekali, coś mówili o prawach człowieka-półgębkiem bardziej, Chinczycy się odszczekiwali, aż w końcu Amerykanie dali Chinom jakieś poważne przywileje gospodarcze (nie pamiętam dokładnie, jak to się nazywa), jako tzw. gest dobrej woli. Sęk w tym, że Chinczycy nie znają czegoś takiego i odebrali ten gest, jako przejaw słabości. A, słabemu się nie dziękuje, że ustąpił pola, tylko bije się go jeszcze mocniej. I rzeczywiście, w krótkim czasie Amerykanie coś tam napomknęli o Tybecie i spotkali się z nieproporcjonalnie ostrą reakcją Pekinu. Amerykańska administracja odebrała to jako policzek (bo tak było w istocie) i stwierdziwszy, że nie może na to odpowiedzieć tak, jak by chciała, wyciszyła skrzętnie sprawę. Czyli ogon pod siebie i dobra mina, do złej gry.. Smok wstaje i pewnie niedługo pójdzie na żer.
Co do naszych finansów..hmm..jest w Polsce instytucja, która kosztuje nas zdecydowanie za dużo, a kryzysu jakoś nie odczuwa.. Czas się pozbyć pasożyta.

pozdrawiam Sun's..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek
Forum Admin



Dołączył: 28 Sie 2005
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Skąd: U.K.

PostWysłany: Nie 20:59, 26 Kwi 2009    Temat postu:

Witajcie
Ponowna analiza Urbasia zawiera coraz szersze spojrzenie na spektakl swiatowych faktow. Nie udalo sie Amerykanom dogadac z Chiczykami by zrolowac ich bankowo/hazardowe -(odwlec,rozciagnac w czasie itp , ubierajac taki stan rzeczy w ladne slowo-zrolowac dlug..)amerykanskie i europejskie dlugi . Zatem Incunabula po przez swoj pierwszy "taran"-USA-przebudowywuje plan wprowadzenia NWO. Stanie sie to tak czy inaczej , ale im wiecej ludzi bedzie sie przeciwstawiac, tym wiekszego bolu moga doswiadczyc.Jedno musi pozostac jako stala informacyjna-to wszystko przypadek, a administracje krajow zrobia co w ich mocy by zachamowac pandemie grypy. Jednak ludzie pracujacy w korporacjach,urzedach,bankach nie sa idiotami, ale sa za to racjonalistami.
Powody racjonalne postepowania powstaja, zatem spoleczne poparcie dla nich sie nasili.


Krotko-
Nowy rodzaj wewnetrznej roboty to atak biologiczny sfingowany do pozycji dywersji, przez zainicjowanie wystapienia przemieszczajacych sie osrodkow zakazen zrekonstruowanym wirusem grypy o szybkim stopniu dzialania na okreslona warstwe spoleczna... Spisek?- by najmniej. Plan.
Wnioski - Urbas stawia je moim zdaniem bardzo czytelnie.
A wiec cios odwetowy w strone Chin pod przykrywka ochrony ludnosci...i wszysko jest OK.

S.S.

ponizej artykul
pozdawiam






26 kwietnia 2009Czy grypa dobije światową gospodarkę?



Upływający tydzień przyniósł kolejne potwierdzenia krytycznej sytuacji systemów bankowych na świecie. Międzynarodowy Fundusz Walutowy opublikował prognozy strat banków opiewające na 2,7 bln dolarów w Stanach Zjednoczonych i 1,2 bln dolarów w Europie. Osiągnięcia amerykańskich bankierów pozwalają jednoznacznie stwierdzić, że największe banki amerykańskie ponoszą straty wielokrotnie przekraczające ich kapitały własne, co czyni ich niewypłacalnymi bankrutami, a dolar walutą bez pełnego pokrycia w aktywach. Sytuacja w Europie wydawała się nieco lepsza, straty według MFW pochłonęły „tylko” ok. 87 % ich kapitałów własnych. Tymczasem w piątek 24 kwietnia 2009 r. Süddeutschen Zeitung opublikował informacje z tajnego raportu Federalnej Agencji Nadzoru nad Usługami Finansowymi (Bafin) w świetle których tylko banki niemieckie maja straty rzędu 816 mld euro. W istocie oznacza to, że i banki amerykańskie i banki europejskie solidarnie lecą w przepaść. Przy tych informacjach na wyżyny sztuki cyrkowej wzniósł się J.C. Trichet prezes Europejskiego Banku Centralnego. Jego zapewnienia, że MFW przeszacował straty banków europejskich nominujemy do nagrody Klauna Roku 2009. Dorównuje mu Rada Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej, która 24 kwietnia 2009 r. opublikowała założenia testu stresu banków amerykańskich. Bankierzy i rząd amerykański zabrali się za szacowanie strat banków przy przyjęciu zaledwie 3,3 % spadku PKB w 2009 r., przy wywróżonym wzroście PKB o 0,5 % w 2010 r. oraz przy 10,3 % stopie bezrobocia w najbardziej niekorzystnym wariancie rozwoju sytuacji gospodarczej. Jednocześnie ujawnione elementy formularza testu świadczą, że przedmiotem zainteresowania zespołu przeprowadzającego test nie były straty banków w 2008 r. Wygląda to na temat tabu.

Jednocześnie, dzięki postępującej analizie danych finansowych z całego świata ustaliliśmy, że do pęknięcia baniek spekulacyjnych w 2007 r., a zwłaszcza w II połowie 2008 r. w istotnym stopniu doprowadziły decyzje inwestorów chińskich, którzy sprzedali w krótkim czasie aktywa finansowe o wartości dziesiątków miliardów dolarów. Ich wysprzedaż przebiega nadal i to w sposób oscylacyjny, co skutkuje destabilizowaniem przeżartych spekulacją rynków światowych. Ponadto czytelnym sygnałem ze strony Chin jest poufna zmiana struktury rezerw dewizowych, która spowodowała prawie dwukrotne zwiększenie chińskich zasobów złota. Te informacje dowodzą konsekwentnego ataku Chin za pomocą legalnych narzędzi finansowych świata zachodniego, na dolara jako walutę światową w bankowości i rozliczeniach międzynarodowych. Ten kierunek ataku szczególnie silnie dotknie amerykański system bankowy. Stany Zjednoczone bardzo szybko zrewanżowały się wszczęciem wojny handlowej z Chinami, która boleśnie ugodzi w handel międzynarodowy i w konsekwencji w gospodarki narodowe na całym świecie,

Przy natłoku złych danych gospodarczych potwierdzających niekonwencjonalną wojnę pomiędzy USA a Chinami na pierwszy rzut oka wiadomości o śmiertelnej świńskiej grypie są nieistotne dla głównego nurtu naszych zainteresowań.

A jednak coś budzi nasze zaniepokojenie. Według Światowej Organizacji Zdrowia obecnie atakujący wirus jest typu A/H1N1. Jest wielokrotnie zmutowany i składa się z elementów wirusów ludzkich, świńskich, ptasich i to z rozległych obszarów Ameryki, Europy i Azji. Pojawia się pytanie jakie jest prawdopodobieństwo takich mutacji w naturze? Jednak nawet w przypadku, gdyby okazało się że wirus najprawdopodobniej powstał w jakimś laboratorium, to udowodnienie jego celowego wykorzystania w toczonej niekonwencjonalnej wojnie jest w praktyce niemożliwe.

Wirus pojawia się w momencie, gdy gospodarka światowa jest już mocno dotknięta powszechnym kryzysem gospodarczym. Wprowadzane przez poszczególne państwa środki zapobiegawcze mają na celu izolowanie chorych. W przypadku pandemii będzie to prowadzić do ochrony granic, co doprowadzi do drastycznego załamania światowego handlu. Istnieje poważne ryzyko, że pod pretekstem grypy będą stosowane twarde środki protekcjonistyczne. Załamanie dotknie również sektor usług, w tym turystykę. Oczywiście skutkiem tego będzie pogłębienie depresji na całym świecie, która w takim scenariuszu z łatwością przekroczy głębokością Wielki Kryzys z 1929 r.

Mamy poważne wątpliwości, czy strategia izolowania ognisk grypy jest prawidłowa nawet z medycznego punktu widzenia. Zarówno typ wirusa, nietypowa wysoka śmiertelność wśród osób w średnim wieku (mniej dotknięte są dzieci oraz osoby starsze) oraz przebieg choroby w indywidualnych przypadkach jest uderzająco podobny do przebiegu pandemii grypy w latach 1918 – 1919. Na grypę hiszpankę zachorowało wówczas ok. 500 mln osób (ok. 1/3 ówczesnej populacji świata), z czego ofiar śmiertelnych było od ok. 50 do 100 mln. Co istotne pandemia hiszpanki miała falowy przebieg. Pierwsza fala wystąpiła wiosną 1918 r. i śmiertelności nie była wysoka. Prawdziwe żniwo śmierci przyniosła druga fala, która wystąpiła we wrześniu 1918 r. Ostatnia fala miała miejsce w 1919 r. Istotnym w przebiegu zachorowań jest to, że osoby które zachorowały w czasie pierwszej fali uodporniły się na infekcję w czasie kolejnych nawrotów zachorowań, a przede wszystkim podczas tego najbardziej śmiertelnego we wrześniu 1918 r. Jeżeli obecna epidemia będzie miała podobny przebieg jak w 1918 r. to na skutek izolowania ognisk grypy w czasie pierwszej fali, pozostała obecnie zdrowa część populacji będzie narażona na śmiertelny atak w czasie drugiej fali, który nastąpi po kilku miesiącach.

Innym dotychczas stosowanym środkiem walki z epidemią było wybijanie stad zwierząt hodowlanych. Z uwagi na charakter atakującego dzisiaj wirusa możemy się spodziewać podejmowania decyzji o wybijaniu drobiu oraz trzody chlewnej. Uderzy to ze zdwojona mocą w rolnictwo, co da dodatkowy impuls depresyjny. Jednocześnie wobec wzrastającego bezrobocia i oczekiwanego wzrostu cen innych produktów rolnych pogłębi to zubożenie rodzin.

W przypadku pandemii samo zachorowanie wśród osób czynnych zawodowo spowoduje istotny spadek PKB. Jeżeli podobnie jak w latach 1918-1919 zachoruje ok. 1/3 populacji na świecie, to przy miesięcznym nieśmiertelnym przebiegu choroby należy oczekiwać bezpośredniego spadku PKB o dodatkowe 2-3 % w skali roku. Spadek może być zwielokrotniony przez efekty mnożnikowe wynikające m.in. z delewarowania w systemach gospodarczych na całym świecie.

Głębsze niekorzystne skutki gospodarcze będzie miał oczywiście śmiertelny przebieg choroby. Spadek PKB będzie wówczas miał w dużej części charakter trwały. Z uwagi na postęp medycyny śmiertelność może być niższa niż 90 lat temu, zwłaszcza w zakresie leczenia powikłań (np. bakteryjne zapalenie płuc). Śmiertelność będzie jednak nadal wysoka z uwagi na dominujące w hiszpance krwotoczne zapalenia płuc, prowadzące do zgonu w czasie kilku dni. W konsekwencji, jeżeli dzisiaj atakujący wirus będzie podobnie ewoluował jak w 1918 r., a populacja nie będzie miała kontaktu z wirusem w czasie pierwszej fali zachorowań (zachorowanie epidemiologiczne lub szczepienia) to można szacować że śmiertelność może sięgnąć ok. 5 % populacji tj. w skali świata ok. 340 mln osób. Gospodarczym skutkiem takiej tragedii będzie trwały spadek światowego PKB o ok. 5 %. Ponadto dominacja wśród ofiar śmiertelnych osób aktywnych zawodowo spowoduje zmianę struktury demograficznej społeczeństw. Pociągnie to za sobą bankructwo dotychczasowych systemów ubezpieczeń społecznych, które i tak są w istocie już niewypłacalne z uwagi na wchodzenie w wiek emerytalny pokolenia powojennego wyżu demograficznego.

Obecna epidemia grypy nie wydaje się zatem zwykłym kichnięciem dla narodów świata.
Tomasz Urbaś


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tomek dnia Nie 21:04, 26 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ven0m
Gorąco dyskutujący
Gorąco dyskutujący



Dołączył: 13 Lis 2005
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pon 21:27, 27 Kwi 2009    Temat postu:

kwestią czasu było wykorzystanie broni biologicznych (nikt tego nie chce, i nie chciał) jednak sytuacja podbramkowa powoduje, że każdy z graczy zacznie wyciągać to co trzyma w rękawie...


nic w tym dziwnego, że chiny przypuściły atak na tą wirtualną formę napędzania gospodarki przez stany, ponieważ zarówno i chiny i jak i inne kraje świata płaciły realnymi dobrami a w zamian dostawały pieniądze o wirtualnie zwiększonej wartości, bez pokrycia w rzeczywistości

jednak to wszystko ogólniki, możemy próbować syntezować dane z różnych źródeł wyciągając z tego wnioski i tym samym nie pozwalać wciągać się w polityczną grę, której moim zdaniem głównym celem jest nic innego jak wywołanie w ludziach pewnych emocjonalnych reakcji pozwalających na dalsze manipulacje i nakręcanie spirali strachu, osłabiającą możliwości jednostek do kreowania rzeczywistości zgodnie z własną wizją opartą na założeniach wypracowanych w toku życiowych doświadczeń a nie tych przejętych "z góry"

pozdrawiam

Michał


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek
Forum Admin



Dołączył: 28 Sie 2005
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Skąd: U.K.

PostWysłany: Pon 23:24, 27 Kwi 2009    Temat postu:

ven0m napisał:


jednak to wszystko ogólniki, możemy próbować syntezować dane z różnych źródeł wyciągając z tego wnioski i tym samym nie pozwalać wciągać się w polityczną grę, której moim zdaniem głównym celem jest nic innego jak wywołanie w ludziach pewnych emocjonalnych reakcji pozwalających na dalsze manipulacje i nakręcanie spirali strachu, osłabiającą możliwości jednostek do kreowania rzeczywistości zgodnie z własną wizją opartą na założeniach wypracowanych w toku życiowych doświadczeń a nie tych przejętych "z góry"

pozdrawiam

Michał


-racja Michale. Dobrze jest jednak pamietac , ze spotkanie i odczucie "oddechu strachu" na wlasnych plecach, moze dac sile do pojscia dalej bez obawy czy paniki. Mamy ta rzewage , iz mozemy oszacowac fakty jako lancuch nastepstw, z racji tego w co jestesmy zaangazowani .
Pozostajemy blisko ,znamy strach ale Mit daje sposobosc nabrania wielkiego dystansu do politycznych sciekow.I innych takich.
mowienie o tym czy pisanie ,poszerza kontekst WMM. i daje porownania , ze nie zmarnowalismy czasu zaglebiajac sie w to.Nie szukajac potwierdzen i przepowiedni-znajdujemy je z oczywistoscia.
Jednak wszystko jest tak, jak ma byc..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jabu
Gorąco dyskutujący
Gorąco dyskutujący



Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Sob 13:13, 02 Maj 2009    Temat postu:

Wydaje się nieprawdopodobne, żeby wirus świńskiej grypy był dziełem natury. To musi być produkt laboratoryjny. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się strzałem w stopę wypuszczanie wirusa tuż przy swoich granicach, ale w końcu Amerykanie gigantami intelektu nie są. Co innego elity-ci już doskonale wiedzą, co robią. Jeżeli "świński" wirus zadziała tak, jak hiszpanka, to jedynymi odpornymi na grypę będą właśnie Amerykanie. Ostatecznie, aż tak wielu przypadków śmiertelnych jeszcze nie ma, dużo mniej, niż w przypadku normalnej grypy, ale kolejna fala (jeśli będzie) może być bardziej zjadliwa. Jest jeszcze jedna możliwość. Mianowicie, świńska grypa może być tylko testem przed wypuszczeniem czegoś groźniejszego. Jest doskonałym poligonem badawczym, mającym na celu sprawdzić skuteczność służb sanitarnych i rozprzestrzenianie się choroby w obecnych warunkach cywilizacyjnych. Zupełnie "przypadkowo" zarobią na tym koncerny Roche i Glaxo, które akurat mają szczepionkę na tego wirusa. Może to też być ostrzeżenie dla innych nacji. Otóż, jak zapewne niektórzy pamiętają, swego czasu w RPA opracowano wirusa, który atakuje tylko przedstawicieli jednej rasy-w tym przypadku czarnej. Tę technologię sprzedano następnie Izraelowi, który znalazł wirusowi swoją "grupę docelową" i raczej oczywiste jest, że eksperymentują z tym również USA. Jak wiemy, NWO przewiduje redukcję ludności planety, ale nie bardzo wiadomo jakimi kryteriami się kierować. Kogo likwidować? Głupich? Biednych? Brzydkich? Wirus tego nie "widzi", natomiast kody genetyczne zauważa jak najbardziej. Więc może o to tu chodzi? Tak przynajmniej mi się pomyślało

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rotsen
Czytelnik
Czytelnik



Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Lubuskie

PostWysłany: Wto 21:20, 02 Cze 2009    Temat postu:

Witam serdecznie!

Kiedy parę tygodni temu we wszystkich mediach zapodawano newsy o "świńskiej" grypie, z niemałym "zaciekawieniem" (sorry za cynizm, ale tak było) śledziłem rozwój wypadków. I w sumie sprawy potoczyły się tak, jak z optymizmem przypuszczałem: "zaraza" przestała zbierać żniwo i media musiały sobie szukać innych tematów. Nie mam wiedzy o tym, czy wirus świńskiej grypy bądź inne gatunki (odmiany) mikrobów chorobotwórczych (np. HIV) są w 100% wstrętnym dziełem jakichś ukrytych grup. Znajomość realiów podpowiada, że jeśli jakaś metoda manipulacji globalną ekonomią i polityką stanie się dostępna, to bez względu na skutki zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce ją wykorzystać. Może więc i takie zmutowane wirusy są sztucznie wprowadzane, żeby z lekka poprzesuwać preferencje konsumpcyjne przerażonych chorobą społeczeństw? Nie mam pojęcia... Nie oznacza to jednak, że nie sposób stwierdzić paru faktów, dzięki którym można się w tym całym chaosie połapać - i właśnie o tym chciałbym Wam napisać. Po pierwsze - nie dajmy się zwariować i nie dryfujmy nieświadomie na łódce strachu! Owszem, wirus "świńskiej" grypy to wirus zmutowany, ale każde okresowe pojawienie się grypy to wysyp nowych zmutowanych wirusków, bo nowe wirusy z definicji są zmutowane, a grypa pod względem potencjału do mutacji dzierży palmę pierwszeństwa. Co wynika z tego, że nazwie się ją "świńską", "ptasią", "krokodylą" czy jeszcze jakoś inaczej? Przede wszystkim to, że ludzie zaczynają się bać, bo nadchodzi coś nowego. A przecież każda nowa odmiana grypy jest... normalną grypą, bo zmienność jest właśnie jej główną cechą. Wiem, że stwierdzam truizm, który może być większości Wam znany, lecz "znany" - to niekoniecznie znaczy "uświadomiony". Pomyślcie sobie o grypie świńskiej jako o normalnej grypie, bo tak de facto jest! A co zrobić, gdy napływają bądź są podsuwane teorie o jej złowrogim pochodzeniu? Dla higieny ducha i ciała proponuję zastosować metodę brzytwy Ockhama, bo snucie o tym teorii jest może ciekawe, ale zupełnie niepraktyczne. Bynajmniej nie mam na myśli cenzurowania takich teorii, z drugiej strony jednak - skoro sam nie mam nic wiarygodnego do powiedzenia na ten temat - to cóż mogę więcej rzec? Z całą pewnością jedną rzecz: konfrontacja mnie jako jednostki ze złowieszczym, potężnym, sztucznie zmodyfikowanym wirusem wywoła we mnie tylko wzrost poziomu strachu - efekt będzie nieciekawy. Ernest Hemingway napisał takie śmieszne zdanie: "Gdyby termometr był o centymetr dłuższy, to zamarzlibyśmy na śmierć". Bez kitu - strach zabija... Myślę sobie, że taki biedny wirusek czasem nie ma wyboru: "Boisz się mnie tak bardzo, więc co mam zrobić - Fiat voluntas tua, I have to kill you... Smutny" (wirusek globalny, international oczywiście zna angielski i łacinę Wesoly). To, iż olbrzymi strach przed zarazą pociągał tyle ofiar za sobą np. w średniowieczu, również wydaje się dla mnie najbardziej prawdopodobną przyczyną wielkich pandemii dżumy, ospy itd. Może takie wytłumaczenie wydać się co najmniej kontrowersyjne, ale spójrzcie, ile jest osób, które w ogóle nie zapadają na żadne choroby zakaźne! Nie zaszczepiają się, nie biorą żadnych leków, nie są żadnymi tam "morsami" - i nie chorują. (Podobnie jest też na przykład ze skłonnością do ulegania wypadkom, ale to trochę inny temat). Różne szkoły ezoteryczne mają ciekawe teorie genezy zdrowia lub chorób. Nie będę pisał o nich, bo nie ma sensu wywoływać jakichś sporów, które są słuszne, a które nie. Natomiast całkiem nieezoteryczne spostrzeżenie, jakie można zrobić, to fakt, że ludzie cieszący się dobrym zdrowiem są zwykle pozytywnie nastawieni do świata - właściwie można krótko rzec: żyją Miłością w Sercu i nie podsycają w sobie praźródła emocji odseparowania, czyli Strachu.
Rzuciłem parę mało naukowych frazesów, więc żeby się zrehabilitować, dodam może coś bardziej naukowego. Jeżeli chodzi o mikroorganizmy chorobotwórcze, to żadnemu gatunkowi nie zależy przecież na wybiciu populacji żywiciela, bo i sam musiałby zginąć, i tak się dzieje z najbardziej zjadliwymi szczepami. Przykładowo wirus HIV w odmianie "zachodniej" ewoluuje w kierunku odmian łagodnych, nie wywołujących objawów choroby. O wiele zjadliwsze są odmiany afrykańskie, bo tam wirus jak na razie nie "wyczuł" dla siebie zagrożenia w postaci braku możliwości rozprzestrzeniania się. Myślę jednak, że dni zjadliwego HIVa są policzone. Z drugiej strony pewnie wielu z Was słyszało, że dogmat o nieuleczalności AIDS jest już z lekka nieaktualny. To znaczy - może i lekarstwa (szczepionki) o stuprocentowej skuteczności nie ma, ale są ludzie (i jest ich coraz więcej!), których organizmy same potrafią usunąć wirusa. (Niektórzy uważają, że skoro wirus jest niewykrywalny, wcale nie świadczy to tym, że go nie ma, ale ja nie zgadzam się z tą opinią.) Przykładowo - są to tzw. Dzieci Indygo. Zakażone HIV od matek w chwili urodzenia, usuwały wirusa w przeciągu jakiegoś czasu i po kilku latach badania już go nie stwierdzały. Naukowe wytłumaczenie faktu - to olbrzymi potencjał odpornościowy tych istot, nie tylko wobec AIDS. Wg badań przeprowadzanych przez genetyków w ostatnich latach obserwuje się bardzo duży wzrost liczby z niezwykle wysokim poziomem spontanicznych zmian (mutacji) w DNA. Według słów (z 2004 r.) rosyjskiego profesora genetyki Władimira Szewczenki odsetek ludzi w wieku 0-20 lat, których cechował intensywny poziom spontanicznej mutagenezy, wynosił ok. 11%. A ile wynosi dziś? Pewnie jeszcze więcej. Ta spontaniczna mutageneza powoduje, że istoty wykazują bardzo dużą zdolność adaptacji do zmieniających się warunków, w szczególności - wysoką odporność immunologiczną. Ciekawe, o czym świadczy pojawienie się ich w takiej ilości w naszych czasach? Wesoly
Ech, fajny temat... Na koniec dodam coś na temat... jemioły! O jemiole pospolitej (Viscum album) uczono mnie w szkole na biologii, że jest pasożytem: wisi sobie na drzewie i pije z niego soki. Długo potem dopiero dowiedziałem się, że jemioła to bynajmniej nie pasożyt, lecz żyje z drzewem w najlepszej symbiozie. Przeprowadzano eksperymenty - okrutne niestety - z pozbawianiem drzewa liści (tzw. defoliacja). Wyszło na to, że jedynie te przeżywały, które były obrośnięte jemiołą. Podaje się też informację, że jemioła pomaga egzystować drzewom w tzw. miejscach geopatycznych - np. tam, gdzie występują żyły wodne. Wniosek z tego taki, że ludziom dość łatwo przychodzi dopatrywać się w cudownej przyrodzie, w świecie istot żywych zjawisk, które czasem są jedynie projekcją negatywnych treści ich psychiki. No więc szkoda, że szkołach uczyło się (a może uczy się nadal?) dzieci, że jemioła jest pasożytem. (O tej fantastycznej roślince chciałbym jeszcze coś napisać w innym temacie, ale już nie dzisiaj). Moim pragnieniem jest, żebyśmy starali się pozytywnym spojrzeniem ogarnąć całą Przyrodę i Kosmos. Nie wiem, może i są jakieś prawdziwie negatywne elementy tej całej układanki, ale jestem pewien, że to pozytywne, holistyczne spojrzenie jest jednym z najważniejszych przesłań Wingmakers i czymś, z czym chcemy się utożsamić. Czego i sobie, i Wam życzę z całego serca!

O Dzieciach Indygo i spontanicznej mutagenezie pisałem na podstawie rosyjskiego filmu dokumentalnego "Dzieci Indygo". Polecam, bo interesujący!
Do pobrania (127,5 MB) z mojego chomika (hasło: chesss):
[link widoczny dla zalogowanych]
Zrobiłem do niego napisy po polsku. Spróbujcie różnych wersji napisów, bo są dla różnych kodowań znaków.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rotsen dnia Wto 22:06, 02 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek
Forum Admin



Dołączył: 28 Sie 2005
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Skąd: U.K.

PostWysłany: Sob 22:30, 31 Paź 2009    Temat postu:

Po przerwie

Jak blog T.Urbasia się rozwinął i w jakim kierunku podążą jego kształt - można przeczytać i się wypowiedzieć. Ożywiam ten temat z pewnych względów, bo sprawy nabierają tempa.
Tomasz U. dwoi się i troi by być krok do przodu przed oficjalna wersją zdarzeń zafałszowywanych w medialnej papce . Bardzo mu na tym zależy. Zdołał już zgromadzić pewna grupę osób stopniowo pozyskaną z dyskutantów, oponentów, wierzących i ludzi o wolnych przekonaniach. Grupa systematycznie pracuje w sieci nad pozyskiwaniem materiałów pod dyskusje i przyszłe działania Ruchu.
Tomasz Urbas prewencyjnie odkrywa własną przeszłość rodzinna, koligacje, zdarzenia ,
nazwiska . W kolejnych wpisach
rozwinął hipotezę roboczą o prawdopodobieństwie uderzenia w Ziemie meteorytu ,w nieodległej przyszłości .Hipoteza przeobrażona została z teorii o cykliczności katastroficznej przeszłości Ziemi i jej następstwach takich jak :
wymieranie gatunków, okresy zlodowaceń ,skoki i upadki cywilizacji starożytnych ,itp
Tomasz wierzy w swoja szczęśliwa gwiazdę nie mniej niż inni charyzmatyczni przywódcy znani z przeszłości. Podąża -jak sa mówi- za intuicją która nie zawiodła go nigdy.
Czy hasła Prawda, Wiara, Rozum , które sa sztandarowym sloganem jego bloga , zostaną ustanowione i osadzone w realiach naszego świata, czy też wyblakną jak afisz na Słońcu- może zobaczymy może nie.
Mamy również do czynienia z zaskakującym zjawiskiem socjologicznym na blogu T.Urbasia.
Anonimowi użytkownicy wpłacając całkiem spore "datki" wykazują się wiarą i wsparciem ideowym w budowie Ruchu, bez obietnicy jakichkolwiek zysków na przyszłość …a może oczekują?
To wszystko można przeczytać i dokonać własnej oceny .
Nie zapominam jednak, ze …





czasem...









Czasem życie płata figle.


Właściwie to... nie znamy się . Czytujemy jeden drugiego okazjonalnie . Częściej dla zabicia czasu niźli z potrzeby wyłowienia jakichś unikalnych informacji czy tez opisów wydarzeń poza głównym nurtem medialnego szumu, albo własnych wizji, czy tez tych uznanych z "własne".
Ze juz nie wspomnę o budowaniu duchowego aktywizmu.
Ten ,kuleje jako część i jako całość ludzkiego życia. Czasami życie jednak płata figle.
Tym razem tak właśnie będzie. Figlarnie zawężone pole działania, zmusza do decydowania.
Pole manewru lenistwa i margines błędu niewiedzy gwałtownie się kurczą. Wielkie żarcie się kończy. Ciepło , ciepło , coraz cieplej. Cos nas popycha i ponagla. Nie daje spokoju. Każe szukać, tworzyć , działać ,ścigac się z tym...
"Bieg przez plotki, a najważniejsze w tym, by nie upaść" ...-pamięta ktoś jeszcze to sformułowanie użyte przez kogoś w pewnym tekście? Może i ktoś z Szanownych Czytelników pamięta.
W każdym razie ja zapamiętałem o co w tym biega. Pamiętam tez kilka innych slow-

"…wieści nadejdą, jako trybut dla wyroczni śmierci…
będziesz oskarżony o słabość ,która doprowadziła cię do poddaństwa
Dziwaczna rywalizacja przytłoczy cię, a twoje życie popełznie
niczym niezgrabny zwierz , wyzbyty domu…

Kiedy raz po raz czytam te słowa w pełnym wydaniu, tak w naszym języku jak i innym, za każdym niemal razem chmara owadów wędruje po moim grzbiecie z dołu w wzwyż i z powrotem.
Ciągle wydaje mi się iż cos umyka mojej uwadze. Już prawie nie sypiam jak dawniej. Tak pełen niezrozumianego wigoru i siły …wyczekuje ….chyba .Na co?- kto wie, może na wieści .
Zaledwie 2 lata wstecz zaabsorbowany potencjalnym sposobem uprzystępnienia większemu gronu Czytelników wszystkiego co wiem i w co wierze, (zapewne nie ja jedyny Panie Tomasz..) nie dostrzegałem błędu w rozumowaniu i zaniedbywaniu wyrobionej już w miarę intuicyjnej metody rozpoznawania treści .(Dziwacza rywalizacja…) Wewnętrznych treści połączonych bezpośrednio interfejsem wiary. Borykawszy się z niezdecydowaniem wpadałem w gambit .Czułem się co raz bardziej…" nie zgrabnie".
I co tu dużo pisać- odczuwałem nacisk, bedąc "przytłoczonym". Z perspektywy tych dwóch lat śmiało mogę dodać , ze utraciłem również mój osobisty "dom". Każdy z nas taki ma. Przekonania, wierzenia, postanowienia ,ślubowania. Stanąłem nawet "obok siebie" i nie zwiedziawszy co z tym począć, zagłębiłem się w to jeszcze bardziej. Zszedłem do piwnic swojego istnienia. Odkryłem iż jest to bardzo nieciekawie zaprojektowane miejsce, o tyle dziwne, ze nie potrzebuje przestrzeni by trwać. Spotkawszy kogoś niezwykle znajomego ,zetknąłem się z jego chłodem. Poczułem ostre i nachalne szpony intelektualnego szalbierstwa. Przenikliwe na wskroś zwierzęce oczekiwania .Pociągające oparami grzechu ..moje ciche ciemne strony …He.. Chyba jednak nadal się boje. Choć może nawet nie za bardzo.
Ale to już cos, wiem o tym i rozpoznaje to! Wesoly
Jak zwykle mnie z lekka poniosło, i wjechałem we własne życie zbyt obficie.
To chyba wina Rytów Mruga. Ale jak wspomniałem na początku tego bądź co bądź dziwacznego listu, prawie się nie znamy, a mimo to mam chęć cos tam od siebie dodać raz na miesiąc czy wiecej. Nasuwa mi się zatem pytanie , czy I Wy zauważyliście cos szczególnego, co odznacza się Waszym zdaniem od reszty i jest warte zastanowienia na ten czas?

A Pan Panie Urbas? , Skoro już Pan tu zajrzał …w te strony odzewu na Mit sieciowy nowego formatu.?


I tak,zgadza się, Jan Pawel II wypowiedział te słowa- " Nie lękajcie się" . Tylko wiesz co, założyłbym się o dobry obiad, ze chciał to powiedzieć inaczej. Pragnął był dać temu wyraz w TERAZ. A nie mógł. Obawa niezrozumienia powstrzymywała go.
Był wielkim człowiekiem to fakt. Ale był tak samo poddany ograniczeniom jak ja czy Ty.To jeszcze bardziej widoczny fakt. Zatem , paradoksalnie, choćby nie wiem jak chciał , i choćby nie wiem jak się wytężał ..to nie dał rady-taki to ciężar…Mruga . Tak samo jak Ty, jak ja. Przychodzi taki punkt, ze zdany jesteś na siebie.
Koniec końców tylko na siebie…


w tym kontekście-


...czasami , pomimo tego co napisano, życie płata figle Mruga

Sun's Son


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jolanta Niemczuk
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: z gwiezdnego rozprysku

PostWysłany: Nie 16:39, 01 Lis 2009    Temat postu:

Mowiac Panowie krotko, po mesku : produkcje Pana Urbasia nalezy przyjmowac jak doniesienia o krokodylej Crying or Very sad grypie Wesoly w trakcie pchania lokomotywy...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jolanta Niemczuk dnia Nie 16:42, 01 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek
Forum Admin



Dołączył: 28 Sie 2005
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Skąd: U.K.

PostWysłany: Śro 0:29, 11 Lis 2009    Temat postu:

Można skonstruowac kilka ciekawych wnioskow. Dla przykladu Urbas postawil teze- wbrew uczestnikom bloga- ze sczepienia tak dlugo nie moga byc brane za narzedzie depopulacji, jak dlugo nie ma dowodow na ciezka szkodliwosc zwiazkow thimerasolu i skvalenu Chodzi o badaniai statystyke liczebnosci powiklan i odnotowanych zgonow. Wniosek prosty- nie dal sie zamotac strachowi, zawierzyl umyslowemu intelektowi analizy i tu akurat ma racje. Bez paniki i z wyczuciem.
Trzeba powiedziec tez otwarcie- Przynajmniej kilkoro waznych osobnikow politycznych informacje o szkodliwosci oferowanych lekow odnalazlo na blogach i stronach . Miedzy innymi takich jak blog T.F.Urbasia.
Zatem ciekawie wyglada polityczna elita wladzy. Powinni byc bardziej doinformowani.
A moze blogi takie jak ten Urbasia sa katalizatorem odwagi wewnetrznej by wreszcie zebrac sie w sobie i powiedziec -"nie!".
Wszyscy patrzymy swoimi oczami .
Te same sprawy moga byc widziane inaczej . Tak sie rodza zmiany poprzedzajace Wielki Portal. Krok po kroku.

podrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Ryty tybetanskie Strona Główna -> Zmiany na Ziemi i poza Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin