Forum     Ryty tybetanskie Strona Główna

Opowiesc dla Nieznajomej13

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Ryty tybetanskie Strona Główna -> Poezja
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jolanta Niemczuk
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: z gwiezdnego rozprysku

PostWysłany: Wto 16:14, 09 Lis 2010    Temat postu: Opowiesc dla Nieznajomej13

Dawno obiecany opis spektaklu Natury dla Agnieszki ohhh... Wybacz opoznienie Embarassed




Zdarzylo sie to dobre dziesiec lat temu... poznym latem...

Bylam wtedy w Niemczech i ktorejs niedzieli J. zaproponowal podroz nad Jezioro Bodenskie, bo urodzil sie niedaleko.
Baardzo nie mialam ochoty wybierac sie gdziekolwiek, wolalam sie barlozyc, ale w koncu kolo poludnia zwleklam sie. Do celu bylo jakies 200 km.
Siadlam sobie wygodnie i zaczelam dosypiac brutalne wyrwanie z lozka.

Prawie cala podroz przedrzemalam, kolysana droga i muzyka z tasmy.
I nagle...
W uszach rozdzwonily sie dziesiatki zegarow, zegarkow i budzikow...
...To grali "Time" Pink Floydzi...
Podskoczylam wyrwana ze swobodnego sennego wedrowania i... weszlam w nowy sen...

Przede mna rozposcierala sie szeroka dolina, otaczajaca zewszad olbrzymie jezioro, a za nim, na horyzoncie bielily sie szczyty Alp. Samochod wraz z malownicza droga obnizal sie z wolna...

Wjechalismy w uliczki Meersburga, zaparkowalismy i reszte drogi w dol pokonalismy na nogach.
Dluugo schodzilismy w kierunku jeziora zygzakowatym labiryntem starego wysokiego zywoplotu oddzielajacego nas od mijanych za nim winnic. Byl tak gesty, ze trzeba bylo rozchylac galezie, by cos dostrzec.
Gdyby nie to, mozna by pomyslec, ze prowadzi do samego srodka ziemi... W koncu jednak labirynt nas wypuscil tuz przy jeziorze...

Jakis czas spedzilismy na nadbrzeznej promenadzie, moczac jedynie nogi w wodzie, bo dzien, choc sloneczny, byl zimny i wietrzny.
Gdy wiatr wzmogl sie i zaczal zawracac koliscie liscmi w alei obok promenady, poszlismy nia, by znalezc zaciszne miejsce do zjedzenia i wypicia czegos.
Aleja sama zaprowadzila nas szpalerem drzew i malowniczych latarni do knajpki o kuszacej neonem nazwie MANEGE. Zblizal sie wieczor, wiatr zaganial nad nami chmury...

W duzym hallu stala na centralnym miejscu kasa. Prowadzily do niej dwie rownolegle chromowane porecze. Tuz przed nimi stal... karzel, wlasciciel. Kazdemu sciskal na powitanie reke i podawal magnetyczna karte z cenami. Potem kasjerka zakodowala na niej godzine wejscia.
Za kasa weszlismy przez otwarte dwuskrzydlowe drzwi...

Sala byla ogromna i ciemna, a okragle male stoliki staly na niej w pozornym nieladzie. Tylko ich blaty jasnialy swiatlem malych lamp halogenowych zwisajacych nad nimi z wysokiego sufitu, ktory ginal w mroku wraz z ich zawieszeniem.

Sciane sali od strony skarpy przy jeziorze stanowily szyby ujete w metalowe ramy od podlogi, az gdzies hen... do niewidocznej gory...
Obecnosci ludzi przy stolikach mozna sie bylo jedynie tylko domyslac, po slabo widocznych sylwetkach...
Wszystkich oddzielaly od siebie niematerialne sciany mroku...

Przyciagnela nas do siebie ta szklana sciana i usiedlismy blisko niej.
Dzien gwaltownie zmierzchal, przykrywany coraz gestsza warstwa ciemnoszarych chmur...
Nadchodzila burza... Drobne fale jeziora zaczynaly przemieniac sie w coraz wieksze balwany i piane.

Kelnerka przyjela zamowienie wczytujac od razu okreslone ceny jednostkowe zamowienia w karte magnetyczna.

A balwany stawaly sie coraz wieksze... i coraz gwaltowniej i wyzej rozbijaly sie o wzmocniona betonem skarpe, piana siegajac juz do szyb...
spadajac po chwili coraz wiekszymi wodospadami w zbalwaniony dol.
Zamilklismy, obserwujac spektakl...
Olsniona patrzylam jak trzy, cztery metry przede mna, raz za razem rozpryskuja sie o szyby strugi spienionej wody, w koncu az do wysokosci pietra nade mna !

Za jakis czas moja uwage zwrocilo przeswitujace przez szklo i wode nowe zjawisko : z lewej i prawej strony alpejskich szczytow pojawily sie na horyzoncie bialawe sciany ulewy. Moment pozniej, w czesci srodkowej panoramy, chmury rozerwaly sie pod naporem wichury i... ukazalo sie olbrzymie zoltko zachodzacego slonca. Jego pomaranczowe refleksy zamigotaly posrodku jeziora i zabarwily snieg na szczytach, krawedzie kurtyn ulewy i piane na szybach...
A bryzgi piany dochodzily juz coraz blizej niewidocznego sufitu...

Ledwo oddychalam chlonac te cuda Matki Ziemi, to nieprawdopodobne polaczenie wszystkich wrazen i widokow... Stracilam poczucie czasu...

W koncu, slabnaca burza wyzwolila mnie z niemoty zachwytu i powiedzialam do J. : "Wiesz ? Jestem w tej chwili szczesliwa".
J. zamruczal : "No widzisz, dobrze ze cie namawialem".

Gdy wychodzilismy, Karzel stal na swoim stanowisku, jakby go nigdy nie opuszczal i sciskajac nam reke na pozegnanie odebral karte, oddajac ja potem kasjerce do podsumowania i skasowania naleznosci.

Wracalismy w mroku do auta milczac. Na niebie ukazywalo sie coraz wiecej gwiazd spod odchodzacych chmur.

Ruszylismy w droge powrotna. Na krancach horyzontu, co rusz pojawialy sie bicze blyskawic toczacej kregi burzy. To tu, to tam.
J. prowadzil, a ja bawilam sie w zgadywanke, krecac dookola glowa i mowiac sobie w glowie : "Teraz pojawisz sie tu, a teraz naprzeciw, a teraz chce z tylu..."
I tak bylo... czulam sie jak na haju, blisko, bliziutko zjednoczona z Ziemia i Niebem ponad Nia. Bawilam sie z blyskawicami... a one ze mna...
Poki nie odeszly...




Jest to najwiekszy cud jaki przezylam i na razie ostatni...
Dwa wczesniejsze byly mniej rozbudowane, ale co zastanawiajace - kazdy kolejny cud byl wiekszy od poprzedniego...
Wspomnienie takich chwil dodaje sil do zycia, gdy inne kola ratunkowe zawodza...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jolanta Niemczuk dnia Sob 22:23, 13 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nieznajoma13
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 17:24, 13 Lis 2010    Temat postu:

Wiesz, Jolu, bardzo zazdroszczę Ci tego, co mogłaś widzieć... Ja widziałam podobne zjawisko w górach, ale nie aż tak piękne, jak ty je opisałaś.
Czytając je, po prostu widziałam to w swojej głowie, idealnie potrafiłam to sobie wyobrazić. I widząc to mogę ci od razu powiedzieć, że... to jest ... po prostu piękne. Nie mam innego określenia...

Dziękuję Ci za ten opis, nawet nie gniewam sie, ze musiałam tyle czekać Mruga Wazne, że dotrzymałas słowa...

Dziękuję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jolanta Niemczuk
Poszukujący Drogi
Poszukujący Drogi



Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: z gwiezdnego rozprysku

PostWysłany: Nie 10:52, 14 Lis 2010    Temat postu:

Blue_Light_Colorz_PDT_15

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Ryty tybetanskie Strona Główna -> Poezja Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin